176 Kultura jako źródło cierpień
środka oszałamiającego. Poza tym nasze normalne życie psychiczne wykazuje wahania od ułatwionego do utrudnionego uwalniania rozkoszy i odpowiednio do tego zmniejszoną lub zwiększoną wrażliwość na brak rozkoszy. Należy bardzo żałować, że ów toksyczny aspekt procesów psychicznych jak dotąd umykał badaniu naukowemu. Dokonania środków odurzających w walce o szczęście i powstrzymywanie cierpienia są tak bardzo cenione jako dobrodziejstwo, że zarówno jednostki, jak całe ludy przyznały im stałe miejsce w swej ekonomii libidalnej. Zawdzięczamy im bowiem nie tylko bezpośredni zysk rozkoszy, lecz także nader pożądany ułomek niezależności od świata zewnętrznego. Wiadomo przecież, że za pomocą „łamacza zmartwień” _w każdej chwili można wycofać się spod presji rzeczywistości i znaleźć schronienie we własnym świecię wyposażonym w lepsze warunki doznawania. Wiadomo też, że właśnie ta cecha środków odurzających powoduje, iż są one niebezpieczne i szkodliwe, albowiem w pewnej sytuacji są winne temu, iż wielkie potencjały energii, które mogłyby zostać wykorzystane do poprawienia losu ludzkiego, są marnotrawione.
Skomplikowana budowa naszego aparatu psychicznego pozwala jednak na wywieranie innego rodzaju wpływu. Jak zaspokojenie popędu jest szczęściem, tak też może się ono stać przyczyną wielkiego cierpienia, jeśli świat zewnętrzny każe nam cierpieć niedostatek, jeśli wzbrania nam zaspokojenia naszych potrzeb. Można zatem żywić nadzieję, że za sprawą wywarcia wpływu na te pobudki popędowe będziemy mogli częściowo uwolnić się od tego cierpienia. Ten rodzaj odpierania cierpienia już nie wiąże się z ofensywą skierowaną przeciwko aparatowi doznaniowemu, jest to bowiem próba zapanowania nad wewnętrznymi źródłami potrzeb. W skrajnej formie polega to na tym, że człowiek — jak naucza wschodnia mądrość życiowa i praktykuje joga — poskramia popędy. Jeśli próba ta się powiedzie, wówczas zaiste dochodzi do wyrzeczenia się wszelkiej innej aktywności (ofiara z życia), ale — tyle że w inny sposób — znajduje się szczęście spokoju. Tą samą drogą idzie człowiek zmierzający do umiarkowanych celów, to znaczy wtedy, gdy dąży tylko do okiełznania życia popędowego. Tym, co wówczas dominuje, są dwie wyższe instancje psychiczne, które uległy zasadzie rzeczywistości, ale bynajmniej nie wiąże się to z wyrzeczeniem się zamiaru zaspokojenia; niejaką ochronę przed cierpieniem zdobywa się w ten sposób, że niezaspokojenie opanowanych popędów nie jest odczuwane tak boleśnie jak niezaspokojenie popędów niepohamowanych. Atoli w tej sytuacji bezsprzecznie mamy do czynienia z obniżeniem poziomu możliwości doznawania rozkoszy. Poczucie szczęścia wynikające z zaspokojenia dzikiej, nieokiełznanej przez „ja” pobudki popędowej jest nieporównywalnie bardziej intensywne niż przy zaspokojeniu jakiegoś okiełznanego popędu. Znajdujemy w tym ekonomiczne wyjaśnienie nieodpar-tości impulsów perwersyjnych, być może nawet uroku tego, co zakazane w ogóle.
Inna technika odpierania cierpienia posługuje się przesunięciami libido, na jakie pozwala nam nasz aparat psychiczny — przesunięciami, dzięki którym jego funkcjonowanie zyskuje rak wiele na elastyczności. Zadanie, jakie należy rozwiązać, polega na tym, by w taki sposób przemieścić cele popędowe, aby nie mógł ich dotknąć zawód zgotowany przez świat zewnętrzny. W sukurs przychodzi tu sublimacja popędów, co najłatwiej osiągnąć wtedy, gdy umie się w dostatecznym stopniu podwyższyć zysk rozkoszy płynącej ze źródeł pracy psychicznej i umysłowej. Jeśli się tego dokona, los nie może już człowieka dotknąć zbyt boleśnie. Zaspokojenie tego rodzaju, jakie artyście daje radość tworzenia, przyoblekania w cielesne kształty tworów fantazji, jaka staje się udziałem uczonego rozwiązującego swe problemy i poznającego prawdę, są zaspokojeniami szczególnej jakości — zaspokojeniami, które z pewnością pewnego dnia będziemy mogli opisać z punktu widzenia metapsychologii. Tymczasem jednak możemy jedynie obrazowo powiedzieć, że wydają nam się one „subtelniejsze i bardziej wzniosłe”, ale ich intensywność w porównaniu z intensywnością zaspokojenia bardziej brutalnych i prymitywnych pobudek popędowych jest nieco przytłumiona; nie wstrząsają one naszą cielesnością. Słabość tej metody polega jednak na tym, że niepodobna stosować jej powszechnie, że jest ona dostępna jedynie nielicznej grupie ludzi. Zakłada ona Istnienie specyficznych dyspozycji i uzdolnień, które nie występują na tyle często, by można było mówić o ich skutecznym wpływie. Ale metoda ta nawet tym niewielu indywiduom nie może zapewnić pełnej ochrony przed cierpieniem, nie daje im ona pancerza nieprzeniknionego na strzały losu, i zwykła zawodzić, gdy źródłem cierpienia staje się własne ciało człowieka15.
Jeśli już w trakcie tego postępowania wyraźny stanie się zamiar uniezależnienia się od świata zewnętrznego w ten sposób, że człowiek szuka swych zaspokojeń w wewnętrznych procesach psychicznych, wówczas te same cechy występują jeszcze bardziej dobitnie w wypadku następnej metody. Tutaj związek z rzeczywistością zostaje jeszcze bardziej rozluźniony, zaspokojenie czerpie się zaś ze złudzeń rozpoznawanych jako takie, a mimo że odbiegają one od rzeczywistości, w żaden sposób nie zaburza to czerpanej z nich przyjemności. Złudzenia te pochodzą z życia fantazji; w swoim czasie, kiedy miał miejsce
1,5 O ile szczegółowa dyspozycja interesów żywotnych nie nada jej kierunku, to zwykła, każdemu dostępna praca zawodowa może zająć miejsce wskazane jej przez radę Woltera [zob. s. 173 niniejszego tomu]. Niepodobna w ramach tego pobieżnego przeglądu dostatecznie docenić znaczenia pracy dla ekonomii libidalnej. Żadna inna technika życiowa nie przywiązuje indywiduum do rzeczywistości tak bardzo, jak akcentowanie pracy, która na pewno włącza człowieka przynajmniej do jakiegoś fragmentu rzeczywistości — do społeczeństwa ludzkiego. Możliwość przesunięcia sporej części narcystycznych, agresywnych, a nawet erotycznych komponentów libidalnych na pracę zawodową i związane z nią stosunki międzyludzkie nadaje pracy szczególną wartość, w nie mniejszym stopniu niż jej niezbędność gwoli potwierdzenia i usprawiedliwienia bycia indywiduum w społeczeństwie. Praca zawodowa dostarcza szczególnego zaspokojenia, jeśli zostanie wybrana w sposób swobodny, a zatem gdy pozwala na wykorzystanie za sprawą sublimacji już istniejących skłonności, kontynuowanych lub konstytutywnie wzmocnionych pobudek popędowych. A jednak ludzie nisko cenią pracę jako drogę do szczęścia, nie palą się do pracy tak, jak do innych możliwości zaspokojenia. Znakomita większość ludzi pracuje tylko pod presją konieczności — z tej naturalnej niechęci do pracy rodzą się najpoważniejsze problemy społeczne.