0
„Misjonarze Świętej Rodziny starają się kształtować rodziny współczesne poprzez pracę, modlitwę i towarzyszenie na drogach codzienności". Przy okazji tłuką na tym niezłą kasę.
om rekolekcyjno-mi-syjny w Bąblinie nieopodal Obornik Wielkopolskich. Tuż nad Wartą. To tutaj odbywają się całoroczne rekolekcje świętorodzinne z kuracją oczyszczającą. Po polsku - wczasy zdrowotne pod hasłem: „Postem i modlitwą leczymy ciało i ducha". Jak to działa w praktyce?
Reklama, między innymi w Radiu Maryja i z ambon, sprawia, że dom od kilku już lat pęka w szwach. Trafiłam do Bąblina akurat w przerwie między turnusami, żeby dowiedzieć się, że na ten rok trudno znaleźć wolny pokój („Zawsze można się wpisać na listę rezerwowych i czekać, aż ktoś nie zapłaci zaliczki” - usłyszałam w kancelarii), a organizatorzy profilaktycznie przygotowali już grafik na rok 2009.
A że ludziska zjeżdżają na kurację odchudzającą, to i na przygotowanie wykwintnego żarcia nie trzeba się wysilać. Kuracjusze ojców misjonarzy są żywieni według diety dr Ewy Dąbrowskiej. Pałaszują więc przede wszystkim warzywa pod każdą postacią - korzeniowe, kapustne, dyniowate, psiankowate, liściaste, a także owoce. Wszystko po to, by „oczyścić organizm z nagromadzonych przez lal złogów i toksyn cywilizacyjnych i przywróceniu mu naturalnej odporności " oraz wpoić sobie zasady zdrowego żywienia.
Nic należy spożywać zbóż, orzechów, ziemniaków, roślin strączkowych, chleba, mięsa, mleka, oleju ani słodkich owoców - są zbyt odżywcze i hamują spalanie wewnętrzne. Dodanie ich do diety przestawia odżywianie na tor spalania zewnętrznego, co może spowodować szereg niedoborów pokarmowych - dowiaduję się już z intcrnctu, bo stron omawiających tę dietę cud jest tu pod dostatkiem.
Stąd też wiem, że czas trwania podobnej diety to od 2 do 6 tygodni.
W Bąblinie cackają się z pacjentami raptem 9 dni, a efektem ma być profilaktyka i stuprocentowe przywrócenie człowiekowi całkowitego zdrowia... Ponadto „post jako lek i narzędzie ma za zadanie uwolnić człowieka z dominacji zmysłowo-intelektual-nej w pojmowaniu życia i świata i wyzwolić w nim drzemiący potencjał ducha, który pogłębiony medytacją i kontemplacją pozwoli mu ostatecznie wejść w siebie i odkryć serce" - przekonują ojcowie. A jak realizują swój cel?
Program niezwykle napięty. Pobudka o godzinie 7, później półgodzinna modlitwa, gimnastyka rozluźniająca (45 minut), a w końcu
- śniadanie (warzywa). Przedpołudniowe zajęcia ruchowe (gimnastyka przed domem, spacer, ewentualnie wyjazd na basen do Obornik). Od 1130 - wykłady i prelekcje. Animator opowiada o tym, jak się odpowiednio odżywiać, a psycholog
- jak sobie radzić z myślą o śmierci... Po tej dawce informacji - obiad (znów warzywa), kontemplacja ikony Świętej Rodziny, która jest „złotym tłem całej przygody" (jak ojciec dyrektor Krzysztof Sielski się rozkręci, kontemplacja może trwać nawet 2^ godziny!), pogłębiona ascezą postu oraz kierownictwem duchowym i osobistą modlitwą. Jej zadaniem jest wprowadzenie uczestnika w świat tajników komunikacji międzyosobowej, czyli w świat serca, pomagając mu wyrwać się z relacji czysto przedmiotowych i nawiązać kontakt z samym sobą, z drugim człowiekiem i z Bogiem - tak reklamują się ojczulkowie...
O odpoczynku po duchowym wysiłku nic ma mowy, bo za pasem kolacja (warzywa) i msza święta z konferencją. Jeśli ktoś to wytrzyma, może się jeszcze udać na wieczór integracyjny, czyli... gimnastykę przy muzyce, o ile czas liturgiczny pozwala.
Ale nic to! Najważniejsze, że „każdego kolejnego dnia uwolnione Dobro zaczyna z duchową pomocą Świętej Rodziny coraz bardziej rozlewać się w naszych sercach potężnym strumieniem upragnionej łaski”!
© © ©
I na koniec - cennik. Za dziewięciodniowy post połączony z modlitwą liczą sobie misjonarze bąblió-scy od 860 zł (cena za osobę w pokoju czteroosobowym) do 1500 zł (pokój jednoosobowy z łazienką).
Jeśli komuś przyszłoby do głowy, że skoro cena nie odbija się w jedzeniu, to może jej wysokość wynagrodzi standard pokoi - też się zawiedzie. W każdym z nich proste łóżko, stolik, krzesełko i krzyżyk na ścianie. Wiadomo - pokuta. W cenie - spacery, przejażdżki rowerowe i gimnastyka. Za masaże, dodatkowe korzystanie z basenu czy niewarzywne posiłki trzeba, oczywiście... dopłacić.
O rabatach i opustach nie ma mowy. Chyba że ktoś odwiedza przybytek misjonarzy po raz czwarty, to dostanie 10 proc. upustu Nie przeszkadzają też ojcom zdeklarowani ateiści. Jeśli tylko - tak jak mąż pani Haliny z Kościana - pragną towarzyszyć partnerowi, nie uczestnicząc jednak w ćwiczeniach duchowych, dostaną na zachętę 10 proc. zniżki.
Gdyby pokusić się o odrobinę arytmetyki, wyniku można tylko pozazdrościć. W 2008 roku turnusów będzie 18 (na 2009 r. misjonarze szykują o jeden więcej). Na każdym 90 osób. Dochód: co nąjmniej 2 miliony złotych!
Ale nie są ojcowie misjonarze tacy ostatni. Mają pewnie świadomość, że inkasują kasę, za którą spokojnie można by spędzić co najmniej tydzień nad Morzem Śródziemnym. Toteż organizują swoim kuracjuszom wycieczki. Na zamek w Szamotułach (15 km), do klasztoru Sióstr Urszulanek w Pniewach (36 km) albo do... sanktuarium Misjo-nurzy Świętej Rodziny w Górce Klasztornej (75 km)! Wszędzie jest możliwość wypełniania skarbonek, zakupu mszy itp.
Poza tym do dyspozycji oddają trzy stołówki, cztery sale służące jako wykładowe, bibliotekę klasztorną, | w niej 10 tysięcy woluminów, sklepik I dewocjonaliami i księgarnię. Żyć nic umierać!
WIKTORIA ZIMIŃSKA
Fot. Autor