Tożsamość i homoseksualizm
Tożsamość i homoseksualizm
5 Wywiad dla „Liberation’
i fetyszy stycznymi, gwałtownymi i zbiorowymi formami zaspokajania pożądania. Inaczej niż wiele innych obrazów, nie chcą one ani banalizować, ani normalizować specyficznych praktyk seksualnych. Przeciwnie; Rick Castro odrzuca narzucane gejom wzory seksualności „hetero”. W jednym z wywiadów J mówi: „W środowisku gejowskim niektórzy próbują przeszczepić heteroseksualne wartości seksu i miłości, : a inni mówią: (Jesteśmy tacy samy. Zakochujemy się, a nasze relacje seksualne są takie same jak wszyst-kich». Ale ja myślę, że to w ogóle nie jest prawdą [. J 1 Wielu homoseksualistów szuka idealnego mężczyzny. Mają bardzo specyficzne kryteria tego, co ich pobudza | seksualnie”5. Przez to odwołanie do określonych kryteriów warunkujących pożądanie Rick Castro poświadcza „perwersyjną” — w znaczeniu psychoanalitycznym—konstrukcję pożądania homoseksualnego. Wielość partnerów odgrywa tu zasadniczą rolę, ponieważ specyficzne kryterium liczy się bardziej niż wybór.;, konkretnej osoby. Ze swej strony Bruce LaBruće" " podkreśla, że „homoseksualizm jest bardzo chorobliwy” i że ma swoje „ciemne aspekty”.
Byłoby naiwnością stwierdzenie, że to jedyniey męski homoseksualizm reprezentuje „ciemny” aspekt seksualności czy perwersyjny wymiar pożądania. Skąd pojawia się jednak dążenie do utożsamienia szczególnych form pożądania ze strukturami tradycyjnymi, oc|v
których tak bardzo się różnią?
Nawet Michel Foucault, którego trudno podejrzewać o chęć banalizacji określonych form pożądania, -; waha się między użyciem prowokacyjnych i uspokaja-
3 września 1997.
jących obrazów homoseksualizmu. Potoczne wyobrażenie męskiego homoseksualizmu, jak tłumaczy, to „dwóch chłopców, którzy spotykają się na ulicy, od pierwszego wejrzenia są podnieceni, kładą sobie ręce na pośladkach i po kwadransie mają odlot”6. Dla Foucault takie wyobrażenie nie jest niewłaściwe, jest jednak powierzchowne i raczej uspokajające, jest to, jak powiada, „świętoszkowaty obraz homoseksualizmu”, który nikogo nie niepokoi. Czyżby? To, co niepokoi w homoseksualizmie, zdaniem tego filozofa, to nie wyobrażenie „aktu płciowego, który jest niezgodny z prawem czy z naturą — to nie to niepokoi ludzi. Ale kiedy jednostki zaczynają się kochać, oto problem”. Takie odwrócenie perspektywy jest niewątpliwie przebiegłe, ale brzmi fałszywie. Opinia publiczna zawsze godzi się na homoseksualizm, jeśli mówi się jej o miłości i przyjaźni. Wzrusza się i pochwala. Cokolwiek by mówił Foucault, tym, co niepokoi, jest przekraczanie prawa, sodomia i częsta zmiana partnerów. Czy ma sens usuwanie szczególnych form seksualizmu, czy może lepiej przyjąć je jako formy odmienne, poza normami ogólnymi? To właśnie jest kwestią wyboru. Tym bardziej że znikły panujące jeszcze tak niedawno nietolerancja i niewiarygodna przemoc społeczeństwa wobec homoseksualistów. Wtedy utożsamiano przekroczenie normy ze zbrodnią. Ale dlatego, że nie jest to zbrodnią, nie powinno stać się to normą.
U wielu homoseksualistów występuje pewna —być może nierozwiązywalna—sprzeczność między pragnieniem dumnego przyjęcia transgresywnej i „eks-
Dits et Ecrits, Gallimard, Paris 1994, t. IV, s. 164.