nowie, od rana do wieczora, a zdarza się, że i w nocy. Muszą przeznaczać na opiekę nad nim bardzo dużo czasu i energii, rzadko są wyręczani przez innych członków rodziny. Małżonkowie są zwykle zabiegani - chcą się „dorobić”, gdyż zwykle budują swoje gniazdo od początku. Dodatkowo małżonkowie żyjący według omawianego modelu mają bardzo ograniczone doświadczenie czegoś nowego, co byłoby związane z małżeństwem, przed nimi pozostaje tylko to samo lub to, co bardzo podobne, z dnia na dzień; dużo czasu poświęcają na pilnowanie się wzajem, by jedno było wierne drugiemu i jedno nie dało się drugiemu wykorzystać. Niezależnie od tego, bezwzględnie największa liczba kobiet i mężczyzn bardzo ceni sobie bycie w małżeńskiej parze.
Pozytywnych i bardzo pozytywnych stron monogamii jest wiele. Monogamia ceniona jest za stabilność i możliwość wymieniania się intensywną czułością, za siłę przywiązania wzajem do siebie. Mężczyźni cenią ją za to, że są bardziej pewni swojego biologicznego ojcostwa niż w innych modelach małżeństwa i w układach pozamałżeń-skich. Jeśli jest to tradycyjna postać monogamii, to mężczyźni mają dużą wygodę (żony gotują, piorą, w ramach obowiązków małżeńskich zaspokajają popęd seksualny itd.). Kobiety cenią monogamię, gdyż mogą, przynajmniej na początku, przeżyć romantyczną atmosferę bycia z wy-brankiem, czują z jego strony opiekuńczość, współdecydują o przeznaczeniu dochodów. Rzeczą oczywistą jest, że o monogamię zabiegają szczególnie ci, którzy chcą jak najściślejszej wierności od małżonka; w tym modelu mogą jej uzyskać najwięcej. A na tym, by partner małżeński był wierny, a przynajmniej lojalny, zależy prawie wszystkim ludziom. Ceni się też monogamię ceniąc małżeństwo jako takie, jako społeczną instytucję i jako coś, co jest w realnym zasięgu. Inne formy małżeństwa w naszej kulturze obecnie nie są praktykowane.
Sadzimy, że monogamii nie musimy tutaj bardziej szcze-(■ólowo przedstawiać, Czytelnicy mają na jej temat mnóstwo własnych obserwacji.
2. ON JEDEN I ICH WIĘCEJ NIŻ JEDNA
Podczas życia w „hordzie pierwotnej”, tj. od powstania (Mimiku ludzkiego do mniej więcej epoki środkowego kamienia (czyli do kilkunastu tysięcy lat wstecz), nie było małżeństw. Prakobiety tworzyły koalicje, głównie oczywiście / krewniaczkami, wychowywały dzieci, zbierały pokarm. Pi a mężczyźni byli na uboczu luźno rozumianej rodziny, zajmowali się polowaniem i szukaniem okazji do kontaktu / prakobietami, ich rola specyficznie ojcowska była, poza zapłodnieniem, mała. Gdy około 10 tysięcy lat temu zaczęły pojawiać się związki małżeńskie, najbardziej popularne wśród mężczyzn i kobiet były monogamia otwarta bądź seryjna i poliginia (z gr. poli - wielu, gyne - kobieta bądź żona); nie znaczy to, że nie było innych modeli małżeństwa, ale te były najczęstsze. Niektórzy badacze piszą, że człowiek icst „luźno monogamiczny”, a niektórzy, że „umiarkowanie poliginiczny’*'.
Mężczyźni są tak skonstruowani przez ewolucję, że w okresie od dojrzewania płciowego do około 50 roku życia mają chęć mieć więcej niż jedną żonę (czy ogólniej: partnerkę). Wynika to ze strategii zachowań obu płci powstałych w ciągu ostatnich 5-6 milionów lat, z niezwykle wysokiego w organizmach mężczyzn poziomu hormonu testosteronu, z niemal szaleńczej produkcji plemników w ich narządach płciowych i związanego z tym prostego, fizjologicznego napięcia. Ale, jak wiadomo, od „chcieć” do „móc” jest kawał drogi. Najlepszym sposobem na przejście bądź przeskoczenie od „chcieć” do „móc” było bycie bardzo dobrym myśli-
13