50199 Jerzy Pilch2

50199 Jerzy Pilch2



w minimalnie lepszym stanie wracam do domu. Koło siedemnastej zasypiam w fotelu. Budzi mnie widmo czyjejś obecności w kuchni i z całą pewnością nie widmowy, ale długi i wyraźny metaliczno-szklany brzęk. Nie boję się nie tylko dlatego, że — jak babka Czy-żowa mawiała — „takich znaków człowiek, choćby chciał, nie poradzi się bać”.

Nie boję się, bo przecież wiem: Henio Bereza był się pożegnać. Mam pewność, że umarł równo trzy godziny po uderzeniu ostatniego pioruna. W nocy nad dachami burza szła za burzą. Koło dziesiątej dzwonił obcy numer — nie odebrałem. Potem koło dwunastej Andrzej Luter z wiadomą wiadomością.

Tyle słyszałem opowieści o znakach, głównie odgłosach, stukaniach, szmerach, teraz pierwszy raz niezbicie usłyszałem: Henio, niech będzie — duch Henia, brząknął w kuchni. Swoją drogą, dlaczego oni nie artykułują, lecz jedynie — i to w najlepszym razie — brząkną, chrząkną, stukną?

Dlaczego nie gadają jak za życia, a nawet — wzmocnieni pierwszymi haustami wieczności — płynniej? Stąd już pa, pa, a tam dopiero pierwsze kroki? W efekcie język w gębie zapomniany? Mówią niewyraźnie, bo jeszcze nie wiedzą, że ich nie ma? Wierzę, słyszałem. I nie były to żadne neurolo-objawy — te umiem rozpoznać. Kanikuła też mi we łbie nie pomieszała. Dźwięk, który słyszałem, był mową zmarłego.

ij lip ca 2012

Wytężyć rozum celem wychwycenia jego utraty. Wytężyć rozum celem prześledzenia i opisania zaburzenia wiodącego do utraty rozumu. Być kronikarzem własnego zaniku. Ustalić kalendarium zaniku. Kluczowe daty: daty wzmożenia zaniku, ataku zaniku, szturmu zaniku i daty osłabienia zaniku, powstrzymania zaniku, kapitulacji zaniku.

Na przykład wiosną tego roku, najczarniejszą wiosną mojego — wystarczająco przecież niejasnego — życia; fatalną wiosną 2012 („okuty w powiciu, / ja tylko jedną taką wiosnę miałem w życiu”) postawiłem poważną tamę zanikowi, nie tylko zanikowi rozumu, ale i zanikowi węchu, wzroku i innych zmysłów — przestałem mianowicie palić.

Nieoczekiwanie łatwo mi to przyszło; w czarnej, i to nie w jednej czarnej, ale w siedmiu, a bardziej jeszcze w siedemdziesięciu siedmiu czarnych studniach tonąłem; w siedemdziesięciu siedmiu studniach byłem na przełomie marca i kwietnia przez łamiących wszelkie konwencje oprawców podtapiany; nie spałem, nie jadłem, nie piłem, nie myślałem, nie rozpamiętywałem, nie wspominałem; sceny z całego życia nie sunęły pod powiekami, nie wstawałem z wyra, ale i nie paliłem!

Nagle uświadomiłem sobie, że nie palę, bezwied-ność nie oznaczała łatwizny; tym było trudniej, że miałem za sobą rok abstynencji. Od roku, a nawet od

7


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
59194 skanuj0130 można zrozumieć, że jeśli coś tracę, to znaczy, żc lepiej mi bez tego. Wracam do do
1390508313 by lampP0 Cześć kochanie! Cześć! Właśnie wracam do domu, Co robimy, kiedy wrócę? Sam dobr
W przedstawionym stanie przygotowań do tworzenia polityki dla określenia minimalnych wymagań
CCF2013101412 I znowu wracam do tego samego: nie jest moją intencją stwarzanie wrażenia, że jeden s
skanuj0033 i no OSęŚfi III. Nnmowlod/.ii rycli rozum, ciało i moralność byłyby w lepszym stanie, gdy
s08 (12) i i A — widok z prcawej strony; B — widok z lewej strony; C — pistolet w stanie rozłoźomym
11 -    ok. 85 % zapotrzebowania całej gminy na ciepło w stanie istniejącym ; do ogrz
page0166 156 podróżnik nowoczesny nigdzie nie spotkał ludów lub tylko hord w stanie podobnym do małp
egz fiz1 Hf iłmtnu Hi/AMIN / i WMlł HXYC£NKJ I! KOK W1MK {iJt&t* t (minimalna UcsKa punktów potr

więcej podobnych podstron