I znowu wracam do tego samego: nie jest moją intencją stwarzanie wrażenia, że jeden system jest lepszy od drugiego, chcę jedynie wskazać, że nie tylko różnią się one między sobą, lecz są zdeterminowane przez kulturę i pozostają w logicznym związku ze wszystkimi jej aspektami. Może się zdarzyć, nawet w Stanach Zjednoczonych, że lawa przysięgłych odrzuci antykontekstowe nastawienie systemu prawnego, aby tym samym uzyskać niezbędne dane, lecz przypadki takie są znacznie rzadsze w Ameryce niż we Francji. Konkluzja jest następująca: struktura obu systemów znacznie się różni i dlatego funkcjonują one w odmienny sposób.
Abstrahując od francuskiego systemu prawnego, który pozwala na pewną dowolność w postępowaniu sądowym, przyznać należy, że w różnych sferach kultury Francuzi w większym jeszcze stopniu niż Amerykanie podlegają tyranii systemów biurokratycznych. Lecz, z drugiej strony, we Francji obserwujemy większe zaangażowanie w życie społeczne i sprawy drugiego człowieka, czego nie można powiedzieć o białych przedstawicielach społeczeństwa Stanów Zjednoczonych. Jest to szczególnie widoczne w święcie wielkiego biznesu. Wielu amerykańskich biznesmenów ma wielkie trudności z zaakceptowaniem faktu, że ich francuscy partnerzy tak bardzo się od nich różnią. Francuzi z reguły bardziej interesują się swoimi pracownikami oraz klientami. Są przekonani, że nie potrafią świadczyć im odpowiednich usług, zanim ich dobrze nie poznają. Nawet w dzisiejszej Francji, która nie oparła się nieustannemu pośpiechowi tak charakterystycznemu dla współczesnego świata, gdy raz staniemy się klientem, możemy liczyć na trwałość tej relacji w następnych generacjach. Amerykański handel „wielkiego naporu” jest całkowitym przeciwieństwem wzoru francuskiego. Rezultat jest taki, że tam gdzie istnieje we Francji utrwalony rynek, Amerykanie spotykają się z większym oporem, niż są do tego przyzwyczajeni. Nie można podbić Francuza w ciągu jednego dnia1.
Nigdy nie było łatwo mieszkańcom Europy Północnej, Amerykanom i Anglikom zrozumieć Gallów. Przyczyna tkwi, być może, w fakcie, że kultura francuska jest mieszaniną instytucji i sytuacji charakteryzujących się wysokim i niskim kontekstem. Cudzoziemcowi trudno jest przewidzieć, w jakich proporcjach i w jakim porządku pojawiają się one w konkretnym przypadku.
Jeszcze trudniej jest Amerykanom zgłębić Japończyków, których język, zwyczaje oraz strój urzekają i pozostają tajemnicą dla mieszkańców Zachodu od momentu, gdy w 1853 roku flota amerykańska pod dowództwem komandora Mathew C. Perry’ego wpłynęła do Zatoki Tokijskiej. Jeden z moich przyjaciół, Amerykanin, którego rodzina od trzech pokoleń mieszka w Japonii, zwykł był prowadzić rejestr rzeczy, jakie człowiek powinien znać, jeśli ma prawidłowo funkcjonować w Japonii. Odkrywa on wciąż nowe sprawy, jego lista powiększa się z dnia na dzień. Japońskie sądy i tamtejsze prawodawstwo wydają się Europejczykom lub Amerykanom szczególnie dziwne, choć w Japonii okazują się niezwykle funkcjonalne.
Analiza japońskiego postępowania sądowego pozwoli nam zapoznać się bliżej z jednym z rysów charakterystycznych kultury tego kraju. Zazwyczaj dociera do nas niewiele informacji dotyczących procesów sądowych w innych krajach, chyba że są to procesy o charakterze politycznym. Procesy sądowe uważane są bowiem za wewnętrzną sprawę dotyczącą stosunków między społeczeństwem i jego władzami. Jednakże w pierwszych latach okupacji Japonii przez Stany Zjednoczone, która nastąpiła po II wojnie światowej, Zachód miał niezwykłą sposobność obserwowania sądów japońskich w akcji, możliwość przyjrzenia się jednemu z najważniejszych paradygmatów cechujących zachowanie Japończyków. Starając się zaprowadzić w miarę normalne stosunki w Japonii, przyznano Japończykom prawo osądzania obywateli amerykańskich (włączając wojskowych) oskarżonych o przestępstwa kryminalne skierowane przeciwko Japończykom. Nieunikniony skutek tego pojawił się w momencie, gdy jeden z szeregowców nazwiskiem Girard, pilnując łusek artyleryjskich pozostałych po ćwiczeniach, zabił starą Japonkę. Wypadek wydarzył się, ponieważ wojsko pozostawiło na posterunku strażników, którzy mieli pilnować, aby Japończycy nie wywozili mosiężnych łusek. Strażnicy, z lekka znudzeni służbą, wymyślili pewną grę, w której japońscy czyściciele placu ćwiczeń byli swego rodzaju pionkami Każdego dnia, po zakończeniu treningu artyleryjskiego, kiedy na placu ćwiczeń pojawiali się wartownicy, zjawiały się także japońskie kobiety, które szukały mosiężnych łusek. Strażnicy, używając wyrzutni granatów
113
Nie znaczy to wcale, że w przypadku gdy jakiś rynek zagraniczny nie jest opanowany przez Francuzów, Amerykanie (np. Levitt, przemysł budowlany) nie mogą wkroczyć i przejąć go we własne ręce. W ten sposób luki na rynku amerykańskim wypełniają małe samochody zagraniczne. Jedynie w przypadku konkurencji znajomość lokalnych zwyczajów jest wstępnym warunkiem powodzenia.