XX BIOGRAFIA I LEGENDA
podoba, czy też nie — wyraźnie oddzielał pragmatycznie rozumianą sferę „polityki” od idealistycznej (czy teoretycznej) sfeiy moralności. Mochnacki w ten sposób jakby przekroczył swój czas. Stosowane przez niego narzędzia polityczne były nie do przyjęcia zarówno dla współczesnych mu polityków, etycznych sędziów — pisarzy, jak i późniejszych biografów, dostrzegających sprzeczności między słownymi deklaracjami publicysty a rzeczywistym postępowaniem polityka. A był znakomity pisarz w swej działalności politycznej, jak dowodzi Łagowski, przede wszystkim realistą upatrującym sensu każdego czynu w jego wymiernych skutkach, bez względu na środki zmierzające do założonego celu. Patronował mu w tym raczej Machiavelli, a nie Mickiewicz z obciążonym winą moralną Konradem Wallenrodem. W politycznej twórczości (i działalności) Mochnackiego doszukiwać się zatem należy nie romantycznych gestów, moralnych dylematów, szalonych pomysłów czy psychologicznych skaz — jak chce literacka legenda — ale głęboko przemyślanych, choć w ostatecznym rozrachunku raczej nieumiejętnie poprowadzonych działań politycznych Chodziło mu jedynie o skuteczne postępowanie, które doprowadzić miało do zwycięstwa i odzyskania przez Polskę niepodległości.
Odsunięty na boczny tor, poróżniony z niemal wszystkimi znaczącymi postaciami polskiej elity emigracyjnej w ostatnich latach życia (1832—1834) Maurycy Mochnacki przygotowuje dla Towarzystwa Naukowego Tułaczów Polskich szkic historycznoliteracki Rzut oka na ogól polskiego piśmiennictwa, drukuje artykuły polityczne i rozrachunkowe na łamach „Pamiętnika Emigracji Polskiej”, świetnego periodyku założonego przez Michała Podczaszyńskiego, przebywającego na stałe w Paryżu już od 1828 roku, zbiera materiały do historii powstania, której nie dane mu będzie w całości napisać, zabiega o pieniądze na druk tego dzieła, gorączkowo rozpytuje w listach o losy rodziny i znajomych, opiekuje się umierającym na gruźlicę bratem Kamilem. Zachowana korespondencja do rodziców, choć miejscami tchnąca optymizmem, w istocie ukazuje człowieka schorowanego, rozgoryczonego i przegranego.
Zmarł 20 grudnia 1834 roku w niewielkim depót dla polskich wychodźców w Auxerre, gdzie schronił się w ostatnich miesiącach życia przed paryskim zgiełkiem. Dopiero co ukończył był — 13 września tegoż roku — 31 lat. Bezpośredniej przyczyny zgonu lekarze polscy upatrywali w ,.zapaleniu mózgu” i „anewryzmacie” (tzw. tętniak), co w dzisiejszej nomenklaturze medycznej odpowiadałoby raczej wylewowi krwi do mózgu; lekarze francuscy natomiast stwierdzili „anginę”. Chyba nie zmarł na gruźlicę, jak chce biograficzna legenda, choć pewne symptomy tej nieuleczalnej podówczas choroby w ostatnich dwóch miesiącach życia także dały o sobie znać. Prawdopodobnie przeszedł kilkakrotnie stan zawału serca, który wtedy opisywano, zależnie od natężenia objawów, jako „drżenie w sercu” lub „uderzenie krwi do serca”. (Na chorobę biedaków, czyli gruźlicze suchoty, umarł 17 VIII 1833 w wieku 27 lat brat Maurycego — Kamil Mochnacki, a nieco później — 4 VII 1835 — ich wierny druh — Micha! Podczaszyński, który w chwili zgonu miał niespełna 35 lat.)
Maurycy Mochnacki został pochowany na auxerrskim Cimetiere des Capucins, nieopodal bramy głównej, z honorami należnymi oficerowi wojsk polskich. Ze składek emigrantów i pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży zbioru Pism rozmaitych (Paryż 1836, wyd. A. Jełowicłdego i spółki) postawiono mu pomnik zwieńczony popiersiem dłuta Władysława Oleszczyńskiego. Warto tu może odnotować mało znany fakt, że w otwartym konkursie na projekt napisu nagrobnego,