OY
wierzchowca; jego poczucie straty pogłębiała jeszcze perspektywa wracania do domu w samochodzie. Wokół tego porannego ogniska wyczuwało się wyraźne napięcie.
Osiodłałem Cadeta i postanowiłem wyszczotkować jego ogon. Człowiek robi dziwne rzeczy, kiedy próbuje zabić czas. I wtedy usłyszałem wołanie Tary:
— Hej, popatrzcie tam. To Shy Boy. Wrócił!
Popatrzyłem natychmiast we wskazanym przez nią kierunku i zobaczyłem jakieś poruszenie w piołunowych zaroślach. Na wzgórzu nad nami, jakieś trzysta jardów od obozowiska, pojawił się samotny koń. Wschodzące słońce rzucało jasne światło na całe pasmo wzniesień, dzięki czemu wyraźnie widzieliśmy, że zmierza on w naszą stronę. Koń wybiegł kłusem na środek polany wolnej od piołunu i zatrzymał się, niczym aktor robiący pauzę na scenie. Po raz kolejny zdałem sobie sprawę z tego, jak piękny jest Shy Boy.
Wszyscy w obozie byli tak oszołomieni, że nikt nie powiedział ani słowa. Shy Boy stał nieruchomo. Przeszło mi przez myśl, że nawet gdyby miał teraz zawrócić i znowu odejść, to przynajmniej wrócił, żeby się pożegnać.
Shy Boy niespiesznie odwrócił głowę, by popatrzeć za siebie, w kierunku stada. Pozostawał w tej pozycji przez kilka sekund, po czym popatrzył w stronę obozowiska. Pochylił głowę i zaczął iść.
Shy Boy był naprawdę wolnym koniem, ponieważ miał możliwość wyboru. Czy powziął już ostateczną decyzjęć Poruszał się w kierunku ukośnym w stosunku do nas. I szedł powoli, bez pośpiechu, jakby się zastanawiał, w którą stronę zawrócić. Kiedy jednak dotarł do skraju polany, uniósł głowę i przeszedł w kłus, biegnąc teraz prosto w naszym kierunku. Pokonując piołunowe zarośla, poruszał się krętą drogą.
246