OY
Wkrótce po tym. gdy dotarliśmy do najwyżej położonej części ziemi należącej do rancza, rozpoczęliśmy pędzić dość znaczną ilość bydła. Na początku goniliśmy je w dół w pobliżu wschodniej granicy posiadłości. Było ich wtedy około sześćdziesięciu sztuk, ale widziałem, że przed nami jest ich jeszcze o wiele więcej.
Byliśmy wtedy mniej więcej dwa tysiące stóp powyżej korralów, a przez lornetkę mogłem dostrzec pozostałe zespoły pędzące bydło w kierunku zagród. Wyglądało na to, ze wszystko przebiega gładko.
Posuwaliśmy się z Calebem do przodu, zagarniając po drodze coraz więcej krów. W pewnym momencie wjechaliśmy do kanionu, po którego dnie płynął dość pokaźny strumień. Powitał nas odór zgniłych jaj, którego intensywność rosła w miarę, jak zjeżdżaliśmy coraz niżej. Źródło siarkowe, wyjaśnił Caleb.
Konie były już spragnione, ale Cadet nie zbliżył się nawet do wody. Shy Boy natomiast był zadowolony, że może się napić i Caleb pozwolił mu na kilka łyków. Mustang poznał w swym życiu wszystkie sposoby przetrwania w naturalnym środowisku i mimo jedenastu miesięcy oswajania nie zapomniał, że ta woda mu me zaszkodzi. Poza tym doświadczenie mówiło mu, że może upłynąć dużo czasu, zanim znowu ją zobaczy.
Kiedy rozpoczęliśmy zjazd w kierunku zbiorczych korralów, po jednej stronie naszego stada zauważyłem około dziesięciu krów. Zaproponowałem Calebowi, by jechał z główną grupą, a sam pogalopowałem zagonić te dodatkowe zwierzęta. Kiedy się do nich zbliżyłem, spostrzegłem w zaroślach za nimi stado żyjących na wolności koni, do którego należał kiedyś Shy Boy. Zawróciłem krowy w stronę głównej grupy Caleba i nie uczyniłem niczego, co mogłoby zaniepokoić konie.
Pędziliśmy bydło w kierunku korralów, gdzie czekało juz na nas mniej więcej dwieście sztuk. Znajdowaliśmy się kilkaset metrów