Okaleczony Szary. Marynarka zarzucona na ramiona, rękawy puste. Zgarbiony Szary - po tym, gdy nieomal na śmierć został pobity przez chuliganów, którzy napadli na niego w pustelniczej celi:
- Dawaj pieniądze!
Szary nie miał w zwyczaju mieć pieniądze. Przed chuliganami nie bronił się, choć był na tyle silny, że mógł przyłożyć. Między łopatkami straszna rana. Na nogach, od długotrwałego stania, również nieuleczalne rany. Z ran bez przerwy ciekła posoka. Na dodatek Szary wynalazł męczący sposób spania, na który nie mogłem spokojnie patrzeć. Spał klęcząc, opuściwszy głowę i podtrzymując ją rękami opartymi na łokciach. Gdy mnie zobaczył, powiedział:
- Mogę się za ciebie modlić jedynie w domu. W świątyni modlić się za ciebie nie wolno.
Jechałem metrem. Nagle zobaczyłem człowieka, który kiedyś służył u sekretarzy generalnych, później zaś, podczas pie-riestrojki, przegoniono go i teraz jechał metrem. Spojrzał i rozpoznał mnie. Było mu wstyd, że go dostrzegłem.
Nie miał blachy. Pomyślałem sobie, że człowiek, który wstydzi się jeździć metrem, jest martwy. Niedługo w rzeczy samej przestał żyć. Nazywał się Pał Pałycz.
Widok inwalidy wywołuje u Rosjan spazmatyczny śmiech, złość i chęć dokopania mu. Rosjanie są litościwi, lecz bez współczucia. Jednonogiemu przypierdolą jego własnym szczudłem. Beznogiego utopią w kałuży. Garbatego wyprostują kopniakami. Zezowatemu wydłubią oko. Kobieta w ciąży też jest swoistą inwalidką. Poszczują kundlami. Jednak niekiedy, gdy w ogródkach rozkwitają astry, Rosjanie komponują o inwalidach zadziwiające piosenki.
Gdy Szary umarł, jego dusza, wycieńczona chorobą, przyleciała do mnie, gdy spałem. Spotkaliśmy się w wymiarze przejściowym, w ochronce dla zmarłych i śpiących dusz, która wyróżniała się swym szarym, ponurym tłem. Dusza Szarego posiadała figlamość, mówiącą o wyzwoleniu i wielości pośmiertnych możliwości. Wesoła, radosna, przygarnęła moją duszę gwałtownym uniesieniem przyjaźni. Byłem nie tylko mile połechtany jej wyborem, gdyż zawsze byłem dumny z tej przyjaźni, lecz również ucieszyłem się z łatwego przezwyciężenia jakichś naszych ziemskich nieporozumień i niedomówień. Przy tym moja dusza nie była tak szybka. Wstydziła się.
Po przebudzeniu zrobiło mi się wstyd od tego wstydu i długo rozmyślałem o Szarym jako moim jedynym rozmówcy wśród ludzi. Możliwe, że moje skrępowanie oraz pewien chłód były reakcją obronną, dobrym uczynkiem mojej duszy, bojącej się entuzjazmu, porywów, drogi powrotnej, choć Sza-ic nawoływał, bym szedł za nim. Możliwe również, że we wstydzie odzwierciedliła się dobitniej istota mojego, ja", nieznajomość norm obcowania z ludźmi, mój kreatywny chłód, niżbym wcześniej mógł przypuszczać. Tak oczywista mistyczna istota snu nie pozostawiała wątpliwości, że istnieją wartości ogólnoludzkie i że ja „dzięki stycznej" wyznaję te wartości, gdyż przyjaciel w moim otoczeniu był jeśli nie absolutną świecką świętością, to przynajmniej czymś wyjątkowym. Spotkanie naszych dusz odebrałem nie tylko jako koniec, lecz również jako ostatni na tym świecie królewski podarunek Szarego dla mnie. doprawdy jako dobrą nowinę.
Zmusiło mnie to do obejrzenia się na moje doświadczenie. Nie podnieca mnie sąd o Rosji jako miejscu pustym. Taki sąd jedynie rozwiązuje ręce, które chcą być rozwiązane. Jestem wyjątkiem zaropiałej przynależności.
Rosja zawisła na klamce, na osinowej balustradzie. Wszy mamę. Przez te wszystkie pieriestrojki nasze chuje zamieniły się w kiszone ogórki.
193