Na ulicy odetchnęła z ulgą. Udało się! Dobra robota! Poczucie winy, które wcześniej ją ogarnęło, rozwiał chłodny październikowy wiatr, ale satysfakcja, jaka zwykle towarzyszyła takim sytuacjom, nie pojawiła się. Pomyślała o Berndzie. Też był teraz zły. Ach, wszystko jedno, przecież to bez znaczenia. I tak nic z tego nie będzie! Dlaczego miałby się nią poważnie interesować? Była niczym. Nie miała nic. Żadnej głębi, żadnych prawdziwych uczuć!
- I co powiedział doktor Voss? - Maję od wejścia uderzył w nozdrza zapach pieczeni dochodzący z kuchni. Z głodu niemal zakręciło się jej w głowie.
- Nic nowego - odparła.
- Pomyślałam, że zrobię dzisiaj roladę - powiedziała matka, przewracając w brytfannie plasterki mięsa nafaszerowane cebulą i słoniną. - Roladę z czerwoną kapustą i solonymi ziemniakami. Też ją lubisz, prawda?
- Tak, tak, oczywiście! - Maja czuła w sobie narastającą panikę. Rolada miała pięćset pięćdziesiąt kalorii, dwie łyżki czerwonej kapusty trzydzieści kalorii, ale matka dodawała do niej zawsze smalec i jabłka.
- Zaparzę sobie najpierw herbatę - oznajmiła. - Jakoś nie czuję się najlepiej.
- Dostaniesz okres? -zapytała matka.
- Niewykluczone - odparła. - W każdym razie boli mnie brzuch.
- Herbatka ci pomoże!
Naturalnie, jeśli jej dziecko ma dostać okres, to nie może czuć się dobrze. Do tego jeszcze ten długi dzień pracy. Zwłaszcza teraz, kiedy znowu nastały chłody, wczesne wstawanie jest wręcz zabójcze.
Daj sobie spokój z tą gazetą - zaproponowała Henny. -w okresie dojrzewania, a teraz rankiem panują jeszcze »• u mi mości
Dolała Irorlię wody do rolady i nad brytfanną wzbiła się ;iy<v,i|i,u i liintirn pary.
- Dodam ci do kieszonkowego trzydzieści marek. Nie będziesz potrzebowała już roznosić prasy.
- Tak, może rzeczywiście zrezygnuję z tej gazety - wybą-kała Maja, kurczowo trzymając się kuchennego stołu.
- Boże, dziecko, usiądź tylko! - matka usadziła ją na krześle i sprawdziła czoło. - Nie, nie masz gorączki, ale zbladłaś. Wyglądasz, jakbyś za chwilę miała się przewrócić.
Maja zamknęła oczy i spróbowała poczuć grunt pod nogami. Świat wokół niej wirował.
- Twoja herbata, Maju! - Henny podsunęła jej przed nos filiżankę miętowej herbaty. - A tu jeszcze kawałek babki piaskowej, który został od podwieczorku.
Herbata była gorąca i wydzielała silną, aromatyczną woń. Maja ujęła filiżankę w obie dłonie. Och, co za rozkosz! Powoli po jej ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Na talerzu opatrzonym wzorkami cebuli leżał kuszący, żółty kawałek babki piaskowej.
„Dwieście kalorii - pomyślała Maja. - Co najmniej”
- Mniam, pycha! - delektowała się ciastem. Smakowało nieziemsko. Jeszcze jeden łyk herbaty i kolejny kęs. Niemal już zapomniała, jak smakuje babka piaskowa. Powolutku przeżuwała kolejne kawałki i popijała je herbatą miętową.
Henny z zadowoleniem obserwowała córkę. Może i była szczupła, ale nadal bardzo ładna. I z jaką rozkoszą jadła to ciasto! Chociaż nie domowej roboty.
- Chcesz jeszcze jeden kawałek?
- Nie, nie - podziękowała Maja. - Położę się teraz na chwilę.
- Dobrze - powiedziała matka. Była dziś nad wyraz łagodna.
Ale nie bez przyczyny...
8
Na kolację Maja nie zeszła na dół.
- Chyba zanosi się na grypę - oznajmiła matce. - Bolą mnie wszystkie kości. Nie jestem w stanie nic przełknąć.
67