56929 P1080021 (4)

56929 P1080021 (4)



Jlf» BKMMr tik jmI raeumowr, «le raczej moralne; artysta |<»»but»l Tytułu, i ttkttńety wsi?.’ dzieło, zrobił błąd, zatnymz-jhtc (o, Jak w przypadku gotowej budowli, wokół której pozostały jantar iwntowenit

Rihrowł temat to zawsze oddalać się od dzieła sztuki, która * mojej istocie jest wyrażeniem czystym i prostym, bez zadanego tamatu. Nadawać tytuł* to zgadzać się na zaszeregowanie dba do rzędu ilustracji Podejmować temat, nie dając mu tytułu wart w najskrytszych myślach. to dążyć do stworzenia dzieła setuki Baakaować coś, co jest rezultatem nieodpartego, ale i nie-otTeilnnfp pragnienia, to stwarzać dzieło sztuki. Jeśli przypadkiem można potem dać temu dziełu taką czy inną przybliżony 1 ■szwę. nie ma to już nic wspólnego z ilustracją; przeciwnie, Jest to dowód realności pragnienia, jego tajemniczego i głębokiego rbsuWxsńif'> i. Gdyby nasza sztuka miała publiczność, wiele tytułów byłoby przedmiotem uwielbienia i napełniało nas płodnym werosaeniem, wprowadzając do najsekretniejszego sanktuarium artysty, o krego istnieniu często on asm nie wiedział.

I tak doszliśmy do pojęcia znaku i wyrazu — wyboru, którego dokonuje dramatopisarz i postawy z tego wyboru wynikającej. Podobnie jak inni artyści tak i dramaturg jest rozdano jony potrzebą wyrażenia jakiejś rzeczy i koniecznością wyrazu, jest rozdwojony między podmiotem* który pragnie wyrazić, a wyrazem, który chce przedstawić. Skłaniając się ko znakowi, twórca musi posługiwać się pojęciami zrozumiałymi, co ma powne konsekwencje dla inscenizacji — jak poprzednio stwierdziliśmy i nieuchronnie osłabia siłę wyrazu. Skłaniając bękn wyrazowi, może zawierzyć naturalnej, organicznej hierarchii elementów spektaklu i „przedstawiać" swój wyraz s taką czystością, jak tylko tego pragnie. Wyrażenia zrozumiałe będą wfeąe pe prostu podobnie jak tytuł w przypadku dzieła sztuki, który nie przedstawia nic konkretnego — uświęceniem jego pragnienia, ałe nie jego pretekstem.

Połączenie reprezentatywnych elementów nie może się dokonywać ssmo w sobie ani dla siebie. Jeśli znamy dobrze U elementy* jeśli potrafimy miarkować dłę ich wyrazu i nie przekraczać

W dzielących je granic, a co za tym idzie prawidłowo je rozmianrrasć, dysponujemy środkami, od których zależy całe prmld^ilnirk; wówczas zależy ono wyłącznie od autora. Dlatego idea podmiotu nabiera teraz znaczenia technicznego; połączenie elementów nie będzie już, jak to się dzieje na naszych scenach, regulowane z góry i narzucane dramaturgowi, ale cała odpowiedzialność spadnie na niego. A więc jest on niejako zobowiązany, aby byt artystą i mimo że odtąd może swobodnie dysponować elementami, których używa, nie jest jednak ich jedynym dysponentem; chcąc urzeczywistnić swoje marzenie artysty potrzebuje niewątpliwie współpracowników. Zatem jakaś nowa zależność? Zaledwie dzięki samodzielnemu posiadaniu swojej techniki podniesiony do godności artysty ma znów poddać się kurateli i utracić owocswoich rozmaitych wyrzeczeń? Jakie może być znaczenie tej współpracy? Czy będzie to tylko przelotna pomoc, ery raczej sięgnie ona głębiej, obejmując także wybór tematu? Pozostawmy na boku usługi materialne świadczone przez elektryka, stolarza i innych rzemieślników; to rozumie się samo przez się i jeśli idzie o hierarchię, dotyczą one aktora, który też nimi kieruje. Weźmy pod uwagę wyłącznie elementy znajdujące się niejako poza ciałem aktora, elementy decydujące o jego życiu i ruchu; następnie przejdziemy do samego ciała, tego cudownego pośrednika, którym rządzi dramaturg, a które z kolei włada przestrzenią, zawierzając jej własne życie.

Teatralne przyzwyczajenia z trudem pozwalają nam wyobrazić sobie wolność zdobytą kosztem inscenizacji i nowe sposoby operowania elementami spektaklu. Zawsze widzimy siebie siedzących przodem do ograniczonej trzema ściankami przestrzeni wypełnionej pokrojonymi w kawałki malowidłami, wśród krych przechadzają się aktorzy oddzieleni od nas wyraźną granicą. Zawsze stojące w naszych bibliotekach sztuki i partytury chcą nas przekonać, że spektakl nie jest jedyną formą istnienia dzieła dramatycznego. Odczytujemy sztukę lub gramy na fortepianie partyturę w przekonaniu, że dzięki temu ona żyje naprawdę i staje się naszą własnością. Bo inaczej skąd brałby się rozgłos takiego Racine’a czy Wagnera? Czyż nie jest oczywiste, że ich dzieło znajduje się na tych kartkach papieru? Co znaczy więc przedstawię-

Ul


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
181. Le Roux A. Życie artystyczne ludzkości, streściła W. Jasieńska-Zaremba, z 30 rysunkami.
42268 P1080016 odpustu w związku z wyborem nowego biskupa wskazuje raczej na świadomą i swobodną dec
P1080057 intelekt i wrażliwość człowieka, nie pozostawiło żadnych śladóu w jego artystycznych wybora
m 5 1 1 KTp r 1 i / JĄ ł JmI mMv tik i l m ^L m a i.. i 1 1 f w irr f* Hi iS -/ l łr :/■ - ■ ;
DSCI8246 p - Caf*AfU/0 vv^»e.A 0^,01.Tik - : /ifó. 2. /f jlf/>/. ^ 5 ±T^~Z—?• wmm ■Bppffw
»IWl lOlłfWMN W>l,m • mwiłym IKWKMMI Cmi lll« Mf CłyłOw Ptetontkł *$. tik Ctyto* Srt*cNxU JMi
p1080020 (4) innej, układaj* plan dalszego działania: najpierw poznaj* le służące ogółowi mieszkańcó
p1080085 -    Prot/ę przepisać le nazwy klepów do zeszytu i pod każdą napisać kilka

więcej podobnych podstron