z sali, niemal potrącając dyrektora, który słysząc podniesione glosy wyszedł że swego pokoju.
Jeszcze tego samego dnia Melchior poprosił ojca, by wysłał go do innego miasta, gdzie mógłby ukończyć gimnazjum. Ojciec obiecał spełnić jego prośbę.
Melchior opuścił Schimmelberg i tylko z rzadka i na krótko odwiedzał dom rodzinny. A kiedy wstąpił na uniwersytet, w ogóle zaprzestał tych wizyt. Od jego ojca, którego niekiedy wypytywano z ciekawością, dowiedziano się, że jest za granicą, studiuje chemię i astronomię i iże w końcu otrzymał doktorat w Oxfordzie. W tymże samym roku Henrietta umarła na gruźlicę.
Jeszcze raz tylko, na rok przed śmiercią swej matki, Melchior wrócił do Schimmelbergu, gdzie zatrzymał się trzy dni. Widywano wtedy często ojca 4 syna, jak milczący i zamyśleni spacerowali po mieś-. eie. A potem Melchior wyjechał i zaczął podróżować. Byli tacy, którzy twierdzili, że długo przebywał w Indiach i Chinach. Ale nikt nie wiedział nic pewnego.
Wszystkie te historie i plotki od czasu do czasu ^przypominano sobie od nowa. Ożyły one ponownie, kiedy pewnego dnia w „Kurierze Schimmelberskim” pojawiła się notatka informująca o sensacyjnym odkryciu chemicznym, jakiego dokonał młody doktor van Lindenhuis.
Otóż w tym samym czasie sławny chemik z u-^ niwersytetu w Schimmelbergu, profesor Cux, szukał I? asystenta. Publikacje Melchiora przekonały go, że jest on wymarzonym kandydatem na to stanowisko. Dowiedziawszy się, że Melchior przelotnie bawi w stolicy państwa, nawiązał z nim kontakt. W rezultacie Melchior zgodził się przyjąć proponowane mu stanowisko. Widocznie pociągała go myśl o współpracy z profesorem Cuxem.
Fakt, że Melchior był człowiekiem żonatym, uspokoił podnieconych mieszkańców Schimmelbergu, którzy nieco się go obawiali, pamiętając o jego aź nadto ekscentrycznej młodości. Kiedy jednak przybył do Schimmelbergu, po sześcioletniej nieobecności, uspokojono się w pewnym stopniu: wprawdzie Melchior robi) wrażenie człowieka zimnego i obcego, poza tym jednak zachowywał się uprzejmie, rozsądnie i poważnie. Ale towarzystwo Schimmelbergu było oczarowane przede wszystkim jego żoną, damą o nieco egzotycznym wyglądzie.
Już pierwszego dnia profesor Cux poinformował Melchiora o śmierci ojca. Kiedy tylko wspomniał
0 dwóch chłopcach, na twarzy Melchiora pojawiło się zdumienie, natychmiast jednak opanował się i poprosił o pokazanie mu cierniowego wieńca i krzyża z kości słoniowej. Ujrzawszy je, potrząsnął głową i zapewnił, źe oba przedmioty są mu nie znane.
— Mój ojciec miewał często osobliwe zainteresowania — stwierdził Melchior — toteż tylko jeden Bóg wie, co mogło go skłonić do nabycia tych przedmiotów.
Kiedy tylko stary dom przy Lówengracht u-rządzono na nowo, Melchior otworzył jego podwoje przed wszystkimi. Bywało u niego całe miasto, a ściślej biorąc, nie tyle u niego, co u jego żony. On sam zawsze wycofywał się po pewnym czasie z towarzystwa, przepraszając zebranych gości chłodnym uśmiechem, i udawał się do swej pracowni, gdzie do późna w nocy oddawał się studiom i eksperymentom.
Tak upłynął rok. Wtedy właśnie koledzy Melchiora zauważyli, że staje się coraz bardziej posępny
1 nieuprzejmy. Zaniedbał również swą pracę naukową i coraz częściej brał udział w towarzyskim życiu swej żony, które też- z jego inicjatywy przybrało całkowicie inny charakter. Z oburzeniem opowiadano sobie
8 — Literatura na i wiecie 113