68 Paweł Hostowiec
Z autorów przytoczonych wyżej przewidywań, nikogo już prawie nie ma przy życiu. Uzdolnienia takie na pewno nie sprzyjają długowieczności. Nawet mnie, który ich tylko słuchałem w milczeniu, nie wyszło to na dobre. Tymczasem jest jasne, że dyscyplina i cierpliwość dziś nie wystarczą. Jeżeli Europa, zrujnowana tylu szaleństwami, ma uniknąć zagłady, mieszkańcy jej muszą nauczyć się lepiej przewidywać skutki swych czynów i nie mogą więcej lekceważyć tych, kto to potrafi. Dla starszych jest to prawie obojętne. Myślę tu o młodych, mających całe życie przed sobą. Kto z nich zechce ubrać płaszcz, o którym Kassandra mówi do Apollona: „W tym płaszczu proroka wystawiłeś mnie na pośmiewisko swoich wrogów”.
JAN BIELATOWICZ
Cassino jest stare jak świat, a więc zwyczajne krwi, ruin, pożogi i śmierci, a także powrotów pokoju, żniw, ładu i życia. Od dziesiątków wieków na górze klasztornej toczy się bój wojny z pokojem i śmierci z życiem.
W dawnej łacinie Casinum albo Cascum oznaczała Stare Miasto lub Stary Gród. Kiedy wschodzące słońce historii zapłonęło na murach osady, mieszkańcy jej mówili językiem Wolsków. Wedle Tytusa Liwiusza, w roku 422 przed Chrystusem Rzym osadził w Casinum cztery tysiące kolonistów, a Swetoniusz dodaje, że byli to legioniści, stojący załogą w granicznej stanicy ówczesnego państwa rzymskiego. Mniej więcej od połowy V wieku Casinum jest rzymskim municipium.
Od brzasku dziejów Cassino jest miejscem kluczowym, bramą, którą można zatrzasnąć drogę z południa do Rzymu. Odkąd wojska Hannibala mocno nadszarpnięto w dolinie Liri, Cassino ze swą górą nabrało ważnego znaczenia wojskowego, dzieląc je z rolą kultową. Na górze zwanej dziś Monte Cassino wznosiły się od niepamiętnych czasów świątynie i ołtarze ku czci bóstw.
Kiedy w latach między 525 a 529 przybył tam Benedykt z Nursji, znalazł na górze całe pogańskie Akropolis, ze świątyniami ku czci Jowisza, Febusa i Wenery. Benedykt szukał od lat właściwego miejsca, gdzie by można rzucić zręby pod dzieło, wypiastowane w myślach i sercu. Zawiódł go Rzym, porzucił Subiaco, choć tam powstał zakon i pierwsze dwanaście klasztorów benedyktyńskich w grotach pasterskich.
Mówią, że na Monte Cassino przywiodło Benedykta dwu aniołów. Nie wydaje się to wcale niezwykłe, skoro nigdzie indziej na świecie nie było tak żywego ruchu ku niebu, jak z góry kasyńskiej. Jest ona jak łuk ziemi napiętej ku niebu, jak stacja podróży z padołu łez do niebios. W regule benedyktyńskiej często się powtarzają wezwania, aby życia wiecznego pożądać ze wszystkich sił ducha i stale myśleć o drodze do niebieskiej ojczyzny.
A więc Benedykt, ów Abraham, „Ojciec - Wielu” Nowego Testamentu, twór-
Tekst za: J. Bielatowicz, Laur Kapitolu i wianek ruty. Na polach bitew Drugiego Korpusu, Londyn 1954. (Za zgodą Veritas Foundation Publication Centre, Londyn).