Rozóaaś ómmMtf
ŚMIERĆ NA OPAK
GDZIE KRYJE SIE ŚMIERĆ?
Jtfjnr z początkiem wieku XX, powiedzmy: do wojny 1914 roku na całym 7yhiwłr^ kultury łacińskiej, katolickiej albo protestanckiej, śmierć jednostki w uroczysty sposób zmieniała przestrzeń i czas pewnej grupy społecznej, a nawet całej wspólnoty, na przykład wsi. W izbie umierającego zamykano okiennice, zapalano świece, przynoszono ś więconą wodę: do domu schodzili się sąsiedzi, krewni, przyjaciele, szepczący i poważni. Dzwon żałobny odzywał si< w kościele, skąd przed chwilą wyszła mała procesja: ksiądz z Panem Bogiem...
Po zgonie umieszczano na drzwiach nekrolog (zamiast, jak dawniej, wysta-wiać w drzwiach ciało albo trumnę, bo ten zwyczaj już zarzucono). Przez uchylone drzwi, bo poza tym cały dom był dokładnie zamknięty, wchodziłi d wszyscy, których przyjaźń łub dobre wychowanie obowiązywało do ostatnich odwiedzin. Na nabożeństwie w kościele gromadziła się cała wspólnota, w tym również spóźnialscy, którzy zjawiali się dopiero pod koniec obrzędu, i po długiej defiladzie składających kondolencje powolny orszak, przez wszystkich po drodze pozdrawiany, odprowadzał trumnę na cmentarz. Ak na tym się nie kończyło. Okres żałoby wypełniony był odwiedzinami: rodzina chodziła na cmentarz, a ją samą odwiedzali krewni i przyjaciele... Później z wolna powracano do normalnego trybu życia i tylko najbliżsi bywali co jakiś czas na cmentarzu. Śmierć ugodziła grupę społeczną, która zareagowała zbiorowo, zaczynając od najbliższej rodziny aż do najszerszego kręgu znajomych i ludzi związanych wspólnymi interesami. Każdy nie tylko umierał publicznie, jak Ludwik XIV, ale śmierć każdego była zdarzeniem publicznym, które poruszało, w dwojakim znaczeniu tego słowa, całą społeczność umierała nie tylko jednostka, śmierć godziła w całą społeczność i rana musiała się zabliźnić.
Wszelkie warianty, jakie zachodziły w postawach wobec śmierci przez całe tysiąclecie, nie zmieniły tego fundamentalnego obrazu ani trwałego związku między śmiercią a społeczeństwem: śmierć zawsze była aktem społecznym i publicznym. Jest nim jeszcze dzisiaj na wielkich obszarach łacińskiego Zachodu i wcale nie jest rzeczą pewną, że ten tradycyjny model musi zaniknąć.