w czerwone kropki, który przykrywa dokładnie wszystkie nagie części dolnej połowy ciała. Na głowę zarzuca kwiecistą chustę. Widać tylko twarz i dłonie. Po cichu usuwamy się z pokoju, aby nie przeszkadzać. Aiszat daje jednak wyraźny znak, abyśmy nie wychodzili, lecz przyglądali się modlitwie.
- Koranu nie dotykajcie! - Aiszat przerywa modlitwę, widząc, że bierzemy go z półki. - To święta księga, może być dotykana tylko przez muzułmanów! Kobiety miesiączkujące również nie powinny go dotykać!
W oczach Aiszat byliśmy „nieczyści” Sytuację mogłoby tylko zmienić przyjęcie przez nas islamu. Do czego gorąco nas zachęcano. Co najmniej kilka razy dziennie. Byliśmy „nieczyści” jako obcy, jako przedstawiciele innej niż muzułmańska religii, a co za tym idzie, osoby spożywające takie „obrzydlistwa”, jak wieprzowina, zakazana w islamie wcale nie z powodów zdrowotnych, jak często tłumaczą sami muzułmanie, a z powodu nieczystości rytualnej. Zakaz ten przejęto najprawdopodobniej od kultur wcześniejszych, gdzie Świnia składana była w ofierze bóstwom i zwykły człowiek nie miał prawa jej dotykać ani spożywać, wręcz „zanieczyszczał” się, mając z nią kontakt. Ponadto, jako niemuzułmanie automatycznie lądowaliśmy w kategorii tych, którzy puszczają się na prawo i lewo, nie cenią czystości przedślubnej i, o zgrozo! - współżyją podczas miesiączki!
Z „czystością” i „brudem” spotykaliśmy się w Kwanadzie na każdym kroku. Zarówno z czystością rytualną (która u Aiszat przybrała formę skrajną), bez której pewne rytuały według islamu (lub według Aiszat) tracą wartość, jak i tą „zwykłą”, jak się nam zdawało, uniwersalną...
Czujnemu oku Aiszat nie uchodziło bowiem nieumycie rąk przed jedzeniem czy nawet nieco niezręczne „wychodzenie z butów” na progu, które wymaga nie lada gimnastyki, jeśli chce się to zrobić szybko (bo na przykład ktoś wchodzi za tobą), a nie ma się na nogach klapek. - Nie stawajcie skarpetkami przed domem! Brud wnosicie! - pokrzykiwała na nas przy każdym wejściu do domu.
Wydawałoby się, że Aiszat ma obsesję na punkcie czystości, tymczasem biorąc w jej domu do ust szklankę, lepiej było nie zastanawiać się, ile osób wcześniej z niej piło, nie wspominając o widelcach i talerzach, mytych w brei przypominającej pomyje. Nie należało również zbytnio wnikać w proces przygotowywania kremów i ciast. Na domiar złego nasza pościel pokryta była szaroburymi plamami (nie od zbyt częstego prania jej razem z „kolorami” bynajmniej). Jej widok zachęcał do niezwłocznego wyłączenia światła. Najciekawsza była jednak toaleta... choć trudno ów rodzaj wychodka określić tym dumnym mianem. Nie było tam nawet dziury. Położona pośrodku stajni deska służyła za pomost, na którym stawało się, aby nie wpaść w morze wokół...
Wygląda na to, że to, co jest brudem (nawet tym, wydawałoby się, elementarnym, jak kurz, śmieci czy brudna toaleta) w jednej kulturze, wcale nie musi nim być w innej. Nie ma brudu absolutnego, mierzalnego mikroskopem, ilością bakterii - to, co nazywamy brudem, jest raczej zaburzeniem porządku, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. My widzieliśmy brud na szklankach, w pościeli oraz w śmieciach pływających w kanionie. Naszego „brudu” Aiszat, a razem z nią wielu innych mieszkańców, nie dostrzegała, nie uważała za istotny, nam natomiast dziwne wydawało się przywiązywanie wagi do takich kwestii, jak wydmuchiwanie nosa czy zmienianie majtek przed modlitwą.
*
Tego wieczoru księżyca również nie dojrzano na zachmurzonym niebie, święto jednak ogłoszono. O poranku Aiszat pakuje do torby worki z ryżem.
- To dla biednych - wyjaśnia. - Każdy muzułmanin ma dziś obowiązek rozdawać jedzenie.
W dniu zakończenia postu, przed poranną uroczystą modlitwą, mieszkańcy rozdają zakat-al-fitr. Mogą to być pieniądze (wysokość kwoty odpowiada dziennemu utrzymaniu jednej dorosłej osoby) lub jedzenie, na przykład zboże, ryż. W tym dniu zakat powinien rozdawać każdy, niezależnie od wieku (za dzieci zakat płaci lub rozdaje ojciec). Zakat-al-fitr najczęściej rozdaje się najuboższym lub będącym w potrzebie, aby mogli oni na równi ze wszystkimi świętować zakończenie postu. „Wahhabici” ponoć płacą zakat-al-fitr swoim „leśnym braciom” (czyli bojownikom), jako walczącym
147