CziotmekGncji
i tworzenia głębszej analizy: Herodot mieszał ze sobą na sposoby — wolę bogów; natychmiastową lub niespieszną zemstę!* wcześniejszą napaść i działania oparte na kalkulacjach politycznych; Dikidydes kierował się przekonaniem, że przyczyną wojny „były re-sentymenty i konflikty” zrodzone przed wybuchem wojny pelopo-neskiej, a głównym bodźcem — obawa Sparty o zbytni wzrost potęgi Aten; Folibiusz rozróżniał właściwe źródła konfliktów od ich pretekstów oraz bezpośrednich przyczyn rozpoczęcia działań. W rozważaniach tych nie znąjdziemy jednak pogłębionej analizy zjawiska, jakim jest wojna.
W literaturze greckiej istnieje jednak refleksja nad istotą wojny Najdobitniej wyrażona pojawia się u Platona i Arystotelesa (choć nie tylko u nich). Obaj nie wyklucząją wojny z obrazu państwa idealnego, podobnie jak nie wyklucząją niewolnictwa, i tłumaczą, na czym polega istota wojny jako takiej. Wyjaśnienia mają wspólny mianownik i charakteryzują się niezwykłą prostotą. Według Platona powodem wojen jest chęć „posiadania więcej”, czyli chęć zyskiwania bogactw i ewentualnie niewolników. Zdaniem Arystotelesa chodzi głównie o niewolników. I tyczy się to zarówno świata zwierzęcego, jak i ludzkiego, w jego pierwotnym stadium rozwoju (przed polis). Stadium to zostało utracone nieodwracalnie — to miniona złota era, ze swoim dostatkiem i prostotą reguł życia. Doskonale zdaję sobie sprawę, że pojęcia „bogactwa i „niewolnicy” mogą tu występować nie w sensie dosłownym, lecz metafizycznym. Nie zmienia to jednak zasadniczej wizji tych dwóch filozofów: wojna jest sztuką siłowego zdobywania dóbr potrzebnych do życia — pożywienia, pieniędzy lub środków produkcji, tak jak pokój jest czasem korzystania z tych bogactw.
Dzisiejsi historycy znajdują się w trudnej sytuacji, chcąc określić zasadniczą przyczynę toczonych w Grecji wojen. Czy jest to jedynie kwestia kalkulacji ekonomicznych, czy może bardziej heterogeniczny kompleks przyczyn (politycznych, religijnych bądź ideologicznych, ale nie ekonomicznych)? Większość badaczy, którzy z różnorodności uczynili wartość, skłaniała się ku tej drugiej możliwości, ale pozwalała sobie równocześnie wskazywać na wpływ warunków ekonomicznych oraz korzyści tejże natury, wynikających z toczenia wojny. Bywało również tak, że stosowano argumentację, w której złożone zjawiska
przyczyn miały wynikać z wojowniczego nastawienia Greków lub ogólnoludzkiego, wrodzonego dążenia do przemocy. Ale czy jest dobrą metodą odrzucanie dokumentów historycznych, jeśli tylko wskazywałyby na inne przyczyny niż założone? Czyż nie lepiej starać się zrozumieć wspólne występowanie wszystkich motywów, rozdzielając w strukturze społecznej poziomy, na których się pojawiają?
W związku z tym należy pamiętać, że istnieje w świecie greckim zasada natury nieekonomicznej, która ma skutki prawne. Po pierwsze, ograniczanie nadmiaru produkcji, dzięki któremu obywatele żyli w dostatku, uderzało w najemną silę roboczą. Po drugie, ekspansja miasta na zewnątrz, która wydąje się podstawową formą rozwoju ekonomicznego, jest po prostu rozwiązywaniem sprzeczności wewnętrznych polis. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie zapominajmy, że zasada przyznającą zwycięzcom konfliktu prawo własności zarówno osób jak i przedmiotów nigdy nie była kwestionowana.
W realiach charakterystycznych dla świata przedkapitalistycznego (mieliśmy z nim do czynienia w minionych stuleciach na przykład w Afryce) typowe jest pojmowanie bogactwa i władzy jako elementów organicznych i nierozerwalnych. Ich ciągłe mieszanie się w polityce (w greckim sensie tego słowa, to znaczy: umiejętności życia w polis), wzajemne występowanie jednego pod zasłoną drugiego — wykazuje, że i bogactwo, i władza działały dzięki obopólnemu przenikaniu się. Tb pierwotne siły splatały się i rozpowszechniały w polityce (tym razem w ograniczonym, aktualnym sensie tego słowa), żywiąc się jednocześnie ludzką dbałością o honor i chęcią współzawodnictwa, nie bacząc na zagrożenia, mogące się ujawniać w talencie jednostki lub przez prosty przypadek. Stosunki międzynarodowe zatem we wszystkich swych odmianach uzależnione są od ekonomii — mniej więcej tak właśnie sądzili historycy greccy — nawet jeśli uzewnętrzniają się w sposób na pozór innej natury. Jedynie takie podejście pozwoli — moim zdaniem — uniknąć rozważań, czy dany konflikt ma podłoże ekonomiczne, czy też nie. Dzięki takiemu właśnie podejściu kompleks zagadnień polityczno-militarnych wraz ze swoją specyfiką, daje się najlepiej zestawić ze strukturą społeczną i ekonomiczną greckiego miasta.