ce A... leżą wyciągnięte w tej samej pozycji na skórzanych równoległych pasach, tworzących poręcze, ale trzy dłonie .przylegają swym wnętrzem do górnej części pionowego słupka w miejscu, gdzie skóra zagina Się, tworząc trójkątne zakończenie przymocowane do czerwonego drzewa trzema dużymi gwoździami o wypukłych łebkach.
Dwie z czterech dłoni noszą na tym samym palcu taki sam złoty pierścionek, szeroki i płaski: widać go na ręce pierwszej od lewej strony i na trzeciej, obejmującej stożkowatą szklankę, do połowy napełnioną złotym płynem — czyli na prawej ręce Franka. Szklanka A... stoi obok niej na stoliku. Rozmawiają urywanymi zdaniami o wyprawie do miasta, którą chcą odbyć razem w przyszłym tygodniu — ona ma do załatwienia różne zakupy, on chce się poinformować w sprawie nowej ciężarówki, którą zamierza kupić.
Ustalili już godzinę odjazdu, a także powrotu, obliczając w przybliżeniu czas potrzebny na samą jazdę i na załatwienie spraw. Teraz mają już tylko uzgodnić dzień, który by obojgu najlepiej odpowiadał. Nic dziwnego, że A... chce skorzystać z nadarzającej się Okazji, która pozwoli jej, nie sprawiając nikomu kłopotu, przebyć tę drogę w dobrych warunkach. Dziwne może się wydać jedynie to, że nigdy przedtem nie korzysta-
la z takiej sposobności, która przecież nadarzała się wiele razy.
Teraz smukłe palce drugiej ręki bawią się dużymi niklowymi główkami gwoździ; podu-szeczfci wskazującego, środkowego i serdecznego palca przesuwają się tam i z powrotem po trzech wypolerowanych i wypukłych powierzchniach. Środkowy palec jest sztywno wyprostowany wzdłuż trójkątnego zakończenia skórzanej poręczy; palce serdeczny i wskazujący są lekko zgięte i dotykają dwóch górnych gwoździ. Na lewo, w odległości sześćdziesięciu centymetrów, trzy analogiczne, wysmukłe palce zaczynają wykonywać te same ruchy. Jeszcze bardziej na lewo, za tymi palcami, widać inny — ten z obrączką.
— Więc Krystiana nie chce jechać z nami? Szkoda...
— Nie może z powodu dziecka — mówi Frank.
— Pomijając już to, że na wybrzeżu jest jeszcze bardziej gorąco.
— Bardziej duszno, to prawda.
— Ale ta jazda mogłaby dla niej być pewną rozrywką. Jak ona się dzisiaj czuje?
— Ciągle tak samo — mówi Frank.
Pełen powagi głos pomocnika kierowcy,
śpiewający ludową melodię, dociera aż do środka tarasu, gdzie ustawiono trzy fotele. Chociaż dochodzi z oddali, łatwo go rozpoznać. Obiegając dom dookoła, dociera do uszu
137