216 SŁAWOMIR MROZEK
pomimo że znajduje się bliżej widowni, przy tej samej ścianie.
Na środku stół. Na stole telefon i dwuramienny śuńecz-nik z dwiema świecami oraz zapałki. U sufitu lampa. Pan Kolega i Drogi Pan Kolega to mężczyźni w ■•sile-wieku. Typowi pracownicy średniego' stopnia ' służbowego, „po dyplomie”, podróżujący na tak zwanej „delegacji”, Pan Kolega nie jest wprawdzie bezpośrednim przełożonym Drogiego Pana Kolegi, ale ma nad nim przewagę stanowiska, stażu czy zakresu odpowiedzialności. Z drugiej strony, spoufaleni są wspólną podróżą. Odzież i wyposażenie typowe dla tych, co „na delegacji”. Płaszcze i kapelusze. Nieuńelki bagaż, raczej teczki niż walizki.
DROGI PAN KOLEGA Pan kolega które łóżko?
PAN KOLEGA Drogi panie kolego, niech pan wybiera.
DROGI PAN KOLEGA Ależ nie, proszę, pan kolega pierwszy!
PAN KOLEGA Nie, nigdy! Ja po panu. Więc które?
DROGI PAN KOLEGA Mnie wszystko jedno.
PAN KOLEGA Dla mnie obojętne.
DROGI PAN KOLEGA Dla mnie także.
PAN KOLEGA Nie ma znaczenia.
DROGI PAN KOLEGA Dla mnie też nie. (stoją przez chwilę w impasie. Są bardzo zmęczeni)
PAN KOLEGA (z nutą zniecierpliwienia) Więc które?
DROGI PAN KOLEGA Nie, no... kiedy ja doprawdy...
PAN KOLEGA Jeżeli już pan kolega jest taki uprzejmy, to może ja wezmę to pierwsze, co?
DROGI PAN KOLEGA Ależ proszę bardzo, prószę bardzo!
PAN KOLEGA Najuprzejmiej dziękuję panu koledze.
DROGI PAN KOLEGA (rzuca swoją teczkę na drugie łóżko, które znajduje się bliżej okna) Nóg nie czuję!
PAN KOLEGA Spać, spać, spać!
DROGI PAN KOLEGA (siada na łóżku i zdejmuje buty) Co za ulga! (Pan Kolega siada pedantycznie na pierwszym łóżku, które wydaje przeciągły jęk uszkodzonej sprężyny)
PAN KOLEGA Gdyby drogiemu panu koledze nie spra-
, wiło różnicy...
DROGI PAN KOLEGA (ochoczo) Ależ skąd!
PAN KOLEGA ...To może drogi pan kolega zamieni się że mną miejscami....
DROGI PAN KOLEGA Ja?
PAN KOLEGA Tak. Wolę jednak od okna. Świeże powietrze...
DROGI PAN KOLEGA (z niepokojem) Co? Czy może nóżki, tego...
PAN KOLEGA Ależ nie, nie! Nic podobnego! Co też pan inżynier znowu! Tylko ja zawsze, w domu, od okna. Ja lubię od okna. (jęk sprężyny)
DROGI PAN KOLEGA Zamienić?
PAN KOLEGA Jeśli można...
DROGI PAN KOLEGA Ależ bardzo proszę, bardzo proszę! '(obydwaj wstają. Drogi Pan Kolega chwyta za poręcz swojego łóżka i wyciąga je na środek pokoju)
PAN KOLEGA Co pan inżynier robi?!
DROGI PAN KOLEGA Pan magister życzył zamienić...
PAN KOLEGA No tak. Rzeczywiście. Ale tyle kłopotu! Proszę się nie męczyć, panie inżynierze!
DROGI PAN KOLEGA Drobiazg! (przesuwa zdezelowane łóżko na puste miejsce koło okna) Każdy ma swoje przyzwyczajenia, ja to rozumiem. To całkiem naturalne, że ktoś lubi koło okna. No i już, po krzyku i gotowe!
PAN KOLEGA (kwaśno) Bezwzględnie, pan łaskaw.
DROGI PAN KOLEGA (zdejmuje płaszcz i kapelusz, wiesza. Rozpina kołnierzyk i zdejmuje krawat przed lustrem. Dostrzega Wenus z Milo, gwiżdże lekko. Pan Kolega podskakuje nerwowo) Co się stało?
PAN KOLEGA Pan inżynier gwizdnął.
DROGI PAN KOLEGA Rzeczywiście. A co?
PAN KOLEGA Mam alergię.
DROGI PAN KOLEGA O!
PAN KOLEGA Nie znoszę, kiedy ktoś gwiżdże. Uczulenie na gwizd. Od dziecka. Wrodzone.
DROGI PAN KOLEGA Przepraszam, przepraszam stókrot-' nie. Nie wiedziałem.
PAN KOLEGA Bardzo rzadki wypadek. Nadwrażliwość bębenka.
DROGI PAN KOLEGA Niezmiernie mi przykro.
PAN KOLEGA Nie szkodzi, nie szkodzi.
DROGI PAN KOLEGA Gwizdnąłem, bo coś zobaczyłem. Widział pan to? (wskazuje na Wenus z Milo)
PAN KOLEGA (zbliża się do fotografii) Świat antyczny.