Księga druga - Poglądy i wierzenia tłumu 47
oświaty, przynajmniej pewnego jej typu, towarzyszy wzrost przestępczości i że najwięksi burzyciele porządku społecznego — anarchiści — pochodzą często spośród najzdolniejszych uczniów; wykazano też, że każda utalentowana jednostka traci swą młodość na najrozmaitszych rozdrożach, zanim zawróci albo przepadnie dla rozwoju cywilizacji swego narodu. Adolf Guillot stwierdził, że wśród przestępców jest obecnie 3000 osób umiejących czytać i pisać oraz 1000 analfabetów, a także wykazał, iż w ciągu pięćdziesięciu lat liczba przestępców na 100 000 ludności wzrosła z 227 do 552, tzn. zwiększyła się o 133%. Zaobserwował również wraz ze swymi kolegami, że przestępczość szerzy się przede wszystkim wśród młodzieży, której bezpłatna i obowiązkowa szkoła zastąpiła praktykę i naukę w handlu i rzemiośle.
Nie wolno jednak twierdzić, że oświata dobrze zorganizowana i dostosowana do potrzeb społeczeństwa nie przynosi pożytku. Dobra oświata jest największą potęgą, na jfcką może się zdobyć naród; zła oświata to dobrowolna trucizna wsączana w łono własnego narodu. Możemy tu przytoczyć przykład szkół francuskich, które w wielu wypadkach chcą kształtować dusze wbrew interesowi narodowemu, w wyniku czego dostarczają dobrego rekruta najgorszym kierunkom socjalistycznym. Najbardziej kardynalnym błędem obecnego systemu wychowania jest jego fałszywa postawa psychologiczna, która przyjmuje, że mechaniczne wbijanie w pamięć całych podręczników rozwija inteligencję; należy zatem, według powyższego poglądu, uczyć się jak najwięcej. Od szkoły powszechnej do ukończenia uniwersytetu dziecko uczy się tylko na pamięć treści podręczników ani chwili zaś nie poświęca na kształcenie swego umysłu i zdolności samodzielnego myślenia. Nauka szkolna to posłuszeństwo połączone z kuciem na pamięć. W podobny też sposób określił dzisiejszą oświatę były jej minister, Juliusz Simon. Mówi on, że taka oświata obniża tylko poziom naszej umysłowości.
Niebezpieczeństwo tego systemu nie polega tylko na bezmyślnym wkuwaniu genealogii rodu Chlotara, walk Neustrii z Austrazją czy systematyki zwierząt, lecz na wywołaniu apatii i niezadowolenia. Robotnik już nie chce być dalej robotnikiem, chłop nie chce być chłopem, a najuboższy kupiec marzy o karierze urzędniczej dla swych synów. Widzimy więc, że szkoła nie wychowuje ludzi samodzielnych, ale kastę urzędniczą, w której można się piąć do góry bez zdolności i inicjatywy. U dołu drabiny społecznej powstaje w ten sposób armia niezadowolonych ze swego losu robotników i chłopów, gotowych zawsze do buntu. U góry tej drabiny znajduje się beztroska kasta urzędnicza, która bezmyślnie ufa opatrznościowej roli państwa, nie chcąc mu ze swej strony w niczym dopomóc, albowiem i błędy swe zwala na państwo, i bez nakazu z góry nie zdobędzie się na samodzielny krok.
Państwo, które wychowuje tak wielką liczbę ludzi z dyplomami, tylko nieznacznej części daje posady, a resztę z konieczności pozostawia bez pracy. Żywi jednych i czyni swymi wrogami drugich. Łatwo stwierdzić, że każda wolna posada jest przedmiotem pożądania setek dyplomowanych kandydatów. Za to firma handlo-