JAN
Ja bajki się nie boję... Zresztą, choćby zdarzeni t bajki działy się na dnie mórz czy na gwiazda^H a&ws&e będzie w nich prawda naszych ziemskimi spraw Więc postąpię jak człowiek prawdziwy, tak jak ten napisany w książce czy opowiedziany w wie-c®ar zimowy... — zrzekam się praw po kapitanie •*to Już przedtem, tego dnia, kiedyśmy m pognali. ale że to było... po winie, więc to tak wy| rairue. na trzeźwo, piórem i atramentem... Cokolwiq| stanie... nie chcę, aby na mojej drodze stały podobne przeszkody.
Milczenie.
SZMIDT po namyśle
Jestes silny... przyznaję... Ja, który już znałem niejednego.. Tak... jesteś silny... Ale... ale to jest twoja prawda. Prawda o tobie... to nie jest prawda o kapitanie...
JAN
Jak to?
SZMIDT
Ano tak... Cała ta historia zbliża się ku końcowi Kończy się przynajmniej pierwszy ‘szereg zdarzeń, któreśmy przeżyli... Trzech tu było ludzi... ty, niewidzialny kapitan Nut i ja. Ja tu już znaczę najmniej-.
JAN
Najmniej?
SZMIDT
Przesunąłem się — odchodzę. Pozostaje was dwóch — ty i kapitan Nut. Życie kapitana Nuta związane j|| z twoim życiem. Będzie istniał, dopóki będziesz isfc nial — ty.