wtarzamy, pustynnym stronom normańskim zadziwić świat ogromem swoich wypraw zdobywczych.
Północni to Jachowie, czyli skandynawscy towarzysze wojenni, skandynawscy współbracia ślubni, skandynawskie towarzystwa i braterstwa wojenne dokazywały owych cudów odwagi, zuchwalstwa, przebiegłości, fortelów, którymi zdumiewają dzieje normaóskie. Północni to lachowie uczynili półwysep skandynawski ową rodzicielką narodów, vagina gentium, offteina nationum — owym roiskiem tysiąca a tysiąca wędrownych zdobywczych band wychodzących z Północy na wszystkie strony świata, aby wszystkie osiedlić sobą i opanować.
Wszystkie z tych politycznych fundacyj skandynawskich, owe księstwa i królestwa angielskie, ruskie, irlandzkie, normandzkie, neapolitańskie itd., odznaczały się osobliwszym talentem swoich założycieli, nierównie większych głową, fortełnością, przemysłem, niż pięścią i zuchwalstwem rycerskim.
Pod tym względem Normani, jedyni w swoim rodzaju organizatorowie krajów zdobytych, twórcy niezmiernie bogatej literatury historyczno-poetycznej, są równie wielkimi w krainie ducha, jak w świeeie materialnych podbojów. [...]
Oręż normański zawojował tysiące krajów, a zwyczaje władnących nimi zwycięzców stały się przykładem narodom oświeceńszym, weszły w modę u wszystkich ludów rycerskich.
Owe średniowieczne zwyczaje dalekich wypraw wojennych, dalekich wędrówek religijnych, coraz dumniejszych pielgrzymek zbrojnych, krucjat do Ziemi Św., szwalerii błędnej 2, nawet wiele urządzeń feudalnych — wszystko to upowszechniło się w Europie głównie za wpływem Normanów.
Nastąpiło to wszakże dopiero po ich materialnym
ugruntowaniu się w ziemiach zdobytych, po długich wiekach łupieży i zaborów.
Nim obyczaje i instytucje nonnańskie zhołdowały sobie szlachtę zachodniej Europy, modliły się wprzódy przez siedm stuleci, od wieku V po XI, wszystkie ludy struchlałe: A furorę Normannorum libera nos Domine!
Od napadów normańskich wybaw nas Panie!
W takim zaś nieprzerwanym paśmie nadmorskich ziem od Dźwiny aż po Hiszpanię, wojowanych przez kilka wieków orężem skandynawskim, miałżeby tylko kraj jeden, miałożby tylko jedno słowiańskie Pomorze między Wisłą i Odrą, ujść napadów normańskich?
W takim nieprzerwanym szeregu rzek od Dźwiny aż po Hiszpanię, noszących na swoim grzbiecie czółna i statki skandynawskie, miałyżby tylko dwie rzeki, tylko Wisła i Odra nie doznać wioseł normańskich?
Jest to rzeczą wcale nieprawdopodobną i okazuje się tym trudniejszą do uwierzenia, gdy zważymy okoliczności następujące.
Słowiańskie Pomorze ze swymi wielkimi rzekami Wisłą i Odrą leżało tuż pod bokiem Skandynawii, bliżej niż którykolwiek z owych krajów europejskich, do których Normani tak łatwo znaleźć umieli drogę.
Aż po wiek X nie należało Pomorze do żadnego dokładniej w dziejach znanego państwa i było przez to
0 wiele mniej obronnym od innych krajów, do których Normani mimo znaczną potęgę wojsk krajowych i ciągłą straż u brzegu zdołali przedrzeć się tylokrotnie.
Przyszłoby tedy wnosić, że napadając na kraje dalsze i obronniejsze nie zapomnieli Normani o bliższym
1 bezhranniejszym Pomorzu.
Z tym wszystkim nie słyszymy w historii, a przynajmniej nie słyszymy rozgłoiniej, aby Skandynawcy podejmowali kiedykolwiek wyprawy na Pomorze.
Nie mogąc żadną miarą zgodzić się na to, wolimy