Tym samym tonem mógłby powiedzieć: i
„Kawa podana", „Niech Bóg pana błogosławi" lub cokolwiek innego. Jego głos ustawiony jest zawsze w tym samym rejestrze, przez co nie można odróżnić pytań od zdań orzekających. Ponadto, zwyczajem całej miejscowej służby, boy, po zadaniu pytania, nie czeka nigdy na odpowiedź. Tak jest i teraz: oddala się natychmiast i wchodzi do wnętrza przez otwarte drzwi od korytarza.
Poranne słońce oświetla na przestrzał środkową część tarasu, a także całą dolinę. W powietrzu, o świcie niemal chłodnym, śpiew ptaków zastąpił granie nocnych świerszczy, lecz jest jakby do nich podobny, aczkolwiek bardziej różnorodny, bogaty w melodyjne tony. Same zaś ptaki są równie niewidzialne jak świerszcze i trzepocą się wokół domu jak zwykle pod (Osłoną pióropuszy drzew bananowych.
Pasmo nagiego gruntu, które dzieli budynek od drzew, lśni mnóstwem obciążonych rosą niteczek, usnutych przez małe pajączki między zaoranymi skibami. Całkiem w dole, na mostku przerzuconym przez rzeczkę, pięciu robotników szykuje się do wymiany pali uszkodzonych przez termity.
Na tarasie, przy narożniku, zjawia się boy, odbywając swoją codzienną trasę. Za nim, w odległości sześciu kroków, stąpa drugi tubylec, ubrany w szorty i trykotową koszul-
kę; jest boso, na głowie ma stary miękki kapelusz.
Nowo przybyły porusza się szybkim, giętkim -a zarazem nieco nonszalanckim krokiem. Idzie za swym przewodnikiem w kierunku niskiego stolika, nie zdjąwszy z głowy dziwacznie zdeformowanego kapelusza z wypłowiałego filcu. Zatrzymuje się w chwili, gdy zatrzymał się boy, to znaczy pięć kroków za nim, i stoi tak z rękami zwisającymi wzdłuż ciała.
— Ten pan z sąsiedztwa nie wrócił — mówi boy.
Posłaniec w miękkim kapeluszu patrzy w przestrzeń, w stronę belkowania pod dachem, gdzie szaroróżowe jaszczurki suną szybko, krótkimi zrywami; nagle jedna z nich w pełnym rozpędzie pada na grzbiet, z głową odrzuconą w bok, z ogonem, który zastygł w urwanym falistym ruchu.
— Pani jest zakłopotana.
Użył tego słowa, by określić nim wszelkie rodzaje niepewności, smutku czy kłopotów. Pewnie miał dziś na myśli „niespokojna", ale mogło to równie dobrze oznaczać „wściekła", „zazdrosna” czy nawet „zrozpaczona". Nie zadał zresztą żadnego pytania, zbiera się do odejścia. Jednakże to obojętne, niejasne zdanie stanowi wstęp do potoku słów, wypowiedzianych przez niego w rodzimym języku, obfitującym w samogłoski, zwłaszcza „a" i „e".
127