75412 Obraz5 (6)

75412 Obraz5 (6)



186 LOSY PASIERBÓW

I wypisał marszrutę. Trzeba było wracać do Canuelas, jechać tym samym torem aż do Mayo, a tam brać drugi pociąg do Cataliny.

Zbliżali się już do drugiej z rzędu stacyjki. Gdy pociąg przystanął, podziękowali rodakowi za jego uczynność, pożegnali go serdecznie i zeszli z dachu.

Po pół godziny czekania nadszedł konwój próżnych wagonów po wyładowanym w Buenos Aires bydle, zdążający na zachód — we właściwym dla nich kierunku. Przyjaciele weszli szczęśliwie na dach wagonu i ruszyli w stronę powrotną.

Noc była mglista i ciemna. Chłód na mokrym dachu przejmował do kości, lecz bezpiecznie było.

O pierwszej po północy minęli Canuelas i jechali dalej. Pociąg przystając krótko na każdej stacji, sunął ciągle na zachód.

—    A nie mówiłem ci, że nie ma nic złego, co by nie wyszło na dobre? — przypomniał Kozyr, kontent ze szczęśliwego obrotu rzeczy. — Gdybym nie zaprotestował o wino, wcale nie wiedzielibyśmy, że jest „Catalinka”. A cztery sześćdziesiąt to nie trzy pezy. Skromnie licząc — jeżeli odłożymy sobie po trzy pezy, to za miesiąc będzie 75 pezów. Znaczy się na Kolędę będę w Lidzie. No nie?

—    „Ni chwalisia, ale Bohu malisia”.

—    No tak, ale chłopiec zdaje się nie łgał.

—    Nie. Chłopiec sprawiedliwy, daj mu Boże zdrowie.

—    A więc co? W zabobony nie wierzę.

O świcie zajechali do Almafuerte. Następną stacją miało być owe Mayo. Pociąg zatrzymał się nie dłużej jak na minutę i dalej ruszył.

Głodni byli obaj i przemarznięci do szpiku. W tobołach mieli gallety, ale nie chcieli ich otwierać. Ustalili że na stacji w Mayo nabiorą do kociołków wody i pójdą pieszo wzdłuż toru w pole, gdzie rozpalą ognisko i zagotują herbaty na śniadanie.

—    Tylko żeby prędzej dojechać tam, bo ja już zębami z zimna szczękam — niecierpliwił się mały.

A maszynista jakby przeczuł ich życzenia, zagwizdał i przyśpieszył biegu. Jak dwa Zdrowaś zmówić, z morza rozesłanej po stepie mgły zaczęły się wyłaniać kontury miasteczka: wieża świątyni, zbiornik wody na stacji, wierzchołek wyniosłych topoli i domy. Coraz wyraźniej, coraz szerzej i liczniej.

A parowóz wciąż gwizdał i coraz bardziej śpieszył. Widocznie spóźnił się w swym rozkładzie. Obawiali się, że nie zatrzyma się na stacji i nie będą mogli zeskoczyć z dachu.

Ale zrównawszy się z dworcem stanął nagle. Na dworze widno już było kompletnie. Zza ustawionych na sąsiednich torach wagonów, dochodził gwar.

Przyjaciele unieśli głowy, aby rozejrzeć się — i cofnęli się raptownie. Tuż przy ich wagonie stał policjant z karabinem.

—    Bdjense, muchachos! — krzyknął.

Druhowie jeszcze szczelniej przywarli się do

dachu.

—    Bdjense, le digo! — powtórzył głośniej.

Nie było rady — musieli zejść.

Policjant kazał unieść ręce w górę i zaczął badać „łazikom” kieszenie. O dwa wagony w tyle inny funkcjonariusz rewidował dwóch gauczów. Na przedzie to samo się działo.

Ogółem czternastu pasażerów wysadzono. Niektórzy jechali wewnątrz wagonów. Zebrano wszystkich do kupy, gauczom odebrano noże, ustawiono w dwójki i odprowadzono do korni-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz8 (5) 132 LOSY PASIERBÓW W arteli już wiadomo było o jego bójce. Jednak musiał ktoś przedstawi
10283 Obraz 5 (5) 166 LOSY PASIERBÓW Po dziesiątej już było. Agencje o tej porze już nie urzędowały.
56952 Obraz7 (9) 90 LOSY PASIERBÓW ~Nie Pleć ^go nie trzeba! _ zawołała i choSynS: ~Ja m dwa razy t
38201 Obraz0 (5) 136 LOSY PASIERBÓW obejmując wzrokiem worki. — Trzeba zabrać i z sąsiedniej kamari
Obraz6 (3) 288 LOSY PASIERBÓW śmiecie wrócić — odrzekł Zygmunt, odwzajemniając się równie czułym
46311 Obraz3 (7) 122 LOSY PASIERBÓW bronią kapitalistów. Wiemy, że wszystkie religie w świecie są k
12693 Obraz6 (5) 188 LOSY PASIERBÓW sariatu. Tam zrewidowano każdego na nowo i przesłuchano: gdzie

więcej podobnych podstron