Obraz8 (5)

Obraz8 (5)



132 LOSY PASIERBÓW

W arteli już wiadomo było o jego bójce. Jednak musiał ktoś przedstawić ludziom zatarg w niekorzystnym dlań świetle, bo podczas gdy jedni podziwiali jego bitność i odwagę, drudzy mierzyli go wzgardliwym spojrzeniem jako warchoła.

Sadowski gratulował mu, obiecując przepić na jego cześć całą ąuincenę.

—    Na Nueva Yorku nie było jeszcze takich wypadków — mówił. — Toż myśleć. Sam jeden rozbiłeś taką szajkę.

—    Jak to sam jeden? A ty siebie nie liczysz? — zauważył żartem.

—    He... Ile ja ci tam pomogłem bracie — rzekł obserwując chytrze Zygmunta. — Mówiąc szczerze, to tylko jednego kopniaka dałem Jer-makowi. Jednego, ale dziarsko.

—    Kiedy to było? Jakoś nie przypominam sobie.

—    Ty nie mogłeś widzieć. Gdy go wlekli do kranu przez sień. Ciemnowato tam było, więc ja zaszedłem z boku i jakem mu rżnął w tyłek... Co najmniej z tydzień posiedzi w domu zanim się wychucha.

—    No, to dziękuję bracie. Zawsze co dwóch to nie jeden.

—    Ale ty uważaj na siebie.. Mówili, że jak nie znajdą okazji zastrzelić ciebie, to najmią paru czarnych linżerów by zarżnęli nożami.

Rany na mrozie dokuczały w dwójnasób. Jednak przetrzymał, nie prosił zwolnienia. O północy dokończyli ładunek i dostali dzień odpoczynku, który przygoił Zygmuntowi guzy i rozpogodził ducha.

Lecz wydarzenia dni następnych znowu go wytrąciły z równowagi. Gdy w środę rano powrócił do arteli, Grek oznajmił mu, że jest przeniesiony do chłodni fabrycznej.

Wiadomość sprawiła Dubikowi gorzką niespodziankę.

—    Czy dlatego, że niezdatny tu jestem, czy ktoś domaga się mego stąd usunięcia?

—    Ani jedno, ani drugie. W chłodni teraz zabrakło kilku ludzi, a my możemy obejść się na razie ze starymi robotnikami. Po paru tygodniach znowu będziecie mogli do nas powrócić.

Dubowik nie wierzył temu. Miał przeczucie, że tu działa intryga Makrycy i poturbowanych na weselu „chrześniaków”.

Pożegnał kolegów i wyruszył na poszukiwanie mayordoma chłodni.

Był to potwornie olbrzymi kilkupiętrowy budynek bez okien, zamknięty wokół murem 1 warstwą płyt korkowych. Każde piętro dzieliło się na wiele wąskich, a długich izb zwanych kamaritami. Piętra łączyły windy i schody, kamarity — długie korytarze i sieć ulokowanych pod powałą torów. Mroziło się tu i szykowało na eksport woły i barany. Pracowano w tym dziale blisko pięćset ludzi, podzielonych na kilka sekcji.

Mayordomo chłodni rzucił okiem na numer chapy Dubowika, zajrzał do notesu i skierował go do Makrycy.

Zygmunt nie miał już teraz najmniejszych wątpliwości co do swych podejrzeń. W sekcji tej pracował Ananka z Kurnosowym i wielu przyjaciół z ich jaczejki.

Makryca przywitał Dubowika szelmowskim uśmieszkiem.

—    A widzicie! — rzekł. — Przydałem się wam prędzej, niż się tego spodziewaliście.

Szyderczy ton głosu, ironia słów i triumfujące spojrzenia zdawały się mówić: mam cię gołąbku już w ręku.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
75412 Obraz5 (6) 186 LOSY PASIERBÓW I wypisał marszrutę. Trzeba było wracać do Canuelas, jechać tym
Obraz3 (5) 262 LOSY PASIERBÓW była już w pełnym toku. Między pniami drzew roiło się od starych i mł
Obraz1 (3) 298 LOSY PASIERBÓW —    To nie wiadomo braciszku. Mnie się zdawało, że ja
10283 Obraz 5 (5) 166 LOSY PASIERBÓW Po dziesiątej już było. Agencje o tej porze już nie urzędowały.
44889 Obraz2 (7) 140 LOSY PASIERBÓW Dubowik sądził, że już co najmniej była północ. Poprosił człowi
19099 Obraz4 (2) 224 LOSY PASIERBÓW Nazajutrz przy pobudce oznajmił kolegom że do pracy już nie pój
Obraz 9 (6) 174 LOSY PASIERBÓW —    To wy tu już dawno widać? — rzekł Du-bowik. —
31985 Obraz2 (7) 100 LOSY PASIERBÓW nia na większą ilość robotników nie było. A tłumy bezrobotnych
Obraz 9 (6) 174 LOSY PASIERBÓW —    To wy tu już dawno widać? — rzekł Du-bowik. —

więcej podobnych podstron