Obraz1 (3)

Obraz1 (3)



298 LOSY PASIERBÓW

—    To nie wiadomo braciszku. Mnie się zdawało, że ja też nie w ciemię bity, a tymczasem podeszli łotry i o mało na tamten świat nie wyprawili.

—    Wiesz co? A nie mogliście tak rozminąć się w drodze? Gdy ty tu do niej, ona mogła tam do ciebie się wybrać. Cóż ty na to?

Zygmunt się zamyślił.

—    Tak, to mogło się zdarzyć. W ostatnim miesiącu nie napisałem jej żadnego listu. A i poprzednie też listy mogli pokraść łotry. Biedaczka więc, zaniepokojona brakiem wieści, mogła to głupstwo palnąć. A może ten kuzyn, o którym żyd prawi, to Kozyr nasz? Dałem mu swego czasu 50 pezów do przesłania Domce. Co on z nimi zrobił i gdzie się obraca — nie mogę sobie wyobrazić.

—    Napisz tam do znajomków. A nuż tak jest. Baba zajechała i nie ma za co powrócić i nie może się skomunikować.

—    To jest jedyna możliwość! Jak zawiedzie — wtedy już nie wiem co sądzić i co czynić. Jak Boga kocham!

—    Wtedy zabierzemy się rzetelnie do szukania tutaj. Osobiście to ni ja, ni pan prezes, ni ktoś inny z Zarządu nie będzie mógł wziąć udziału, bo na to trzeba mieć dużo czasu i ręce wolne do wejścia tam, gdzie wszelka swołacz się bawi, a gdy zajdzie potrzeba, to i nóż pokazać lub pistolet. My przecież jesteśmy organizacją kulturalną, nie wolno nam takimi rzeczami się zajmować. Ale my mamy chłopaków porządnych, którzy nie należą do nas formalnie. Takich wam damy na pomoc. Na razie pisz list w kampę.

Przyniósł mu natychmiast papier z piórem, poczekał aż napisze i odniósł na pocztę.

Nawiązana tego dnia między rodakami znajomość przeszła rychło w przyjaźń serdeczną. Co drugi dzień Wygnaniec przynosił choremu gazety, owoce i słowa na pocieszenie. Ale wieści o Domce żadnych nie było, i nie było też odpowiedzi na wysłany do Cataliny list. Ludzie, którzy znali ich w Berisso powtarzali, że mąż zginął od noża w kampie, a żona z dziećmi wyjechała do Buenos Aires. I nic więcej.

Pewnego dnia Wygnaniec przyszedł z prezesem i wyrównawszy z nim należność za leczenie, przenieśli pacjenta do wynajętego w pobliżu mieszkanka prywatnego. Dalsza kuracja nie wymagała ciągłego pobytu chorego w lecznicy, a z groszem musieli się liczyć. Każdy dzień kosztował w klinice pięć pezów. Mieszkając prywatnie, za te pieniądze mógł przeżyć cztery dni.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz8 (5) 132 LOSY PASIERBÓW W arteli już wiadomo było o jego bójce. Jednak musiał ktoś przedstawi
Obraz 9 (6) 174 LOSY PASIERBÓW —    To wy tu już dawno widać? — rzekł Du-bowik. —
Obraz 9 (6) 174 LOSY PASIERBÓW —    To wy tu już dawno widać? — rzekł Du-bowik. —
Obraz2 (3) 280 LOSY PASIERBÓW —    To ty dopiero z kampy? — spytał pijąc matę.
Obraz8 (5) 192 LOSY PASIERBÓW — Czemu nie, kiedyś przyjdzie, ale nas już tu nie będzie. O południu
Obraz0 (3) 256 LOSY PASIERBÓW to świetnie się składa! Akurat mówiliśmy o tym z mężem niedawno. Ziem
Obraz2 (3) 280 LOSY PASIERBÓW —    To ty dopiero z kampy? — spytał pijąc matę.
39836 Obraz8 332 LOSY PASIERBÓW — I to przezwyciężymy, kiedy Bóg z nami. Tu wyjechali na trakt. Zyg
Obraz 9 (6) 174 LOSY PASIERBÓW —    To wy tu już dawno widać? — rzekł Du-bowik. —
Obraz8 (2) 252 LOSY PASIERBÓW licy nie należało do rzeczy łatwych. Można było zbłądzić jak w lesie
Obraz6 (3) 288 LOSY PASIERBÓW śmiecie wrócić — odrzekł Zygmunt, odwzajemniając się równie czułym
31210 Obraz4 (7) 124 LOSY PASIERBÓW Wasz capataz i mayordomo są moimi przyjaciółmi. Zdawał się być

więcej podobnych podstron