90 LOSY PASIERBÓW
~Nie Pleć ^go nie trzeba! _ zawołała
i choSynS: ~Ja m dwa razy ty,e •'i*1-
Bo pani ma mocną głowę.
„nlVy słal^? No> a jakby i naprawdę się upiła, to co? u wroga jesteś? Wtedy odwiezie
i nieanS' 1 d° PraCy m^a Postać
Ignaś? ęd 7 Jak trZ6ba pożyczy‘ Nieprawda
— Ależ rzeczywiście...
~.A m°\e Pan Powiedzieć, kiedy mój mąż będzie mógł zacząć pracować? — spytała
łelTnKledy? i- zamyślił się- ~ W poniedzia-tek na pewno. Juz mówiłem o tym ze starszymi w fabryce. No pijżeż pani!
Domka wypiła i zapowiedziała, że to już ostatni kieliszek. J
Makryca powrócił do poprzedniego tematu Niech mnie pani posłucha. Mówię że po-
S2^„,~g0 C° posladam- nle l«*m
— Zapewne niezdrów pan.
Nie. Kobiety nie mam.
A w kraju pan nie zostawił?
— Dotychczas kawalerem jestem
jeszcze młody. Przy stanowisku swo-m może pan pojąć za żonę najurodziwsza dziewczynę lat dwudziestu.
I6 m°gę ~ Powiedział tonem głębokiego przekonania. — Tylko, że ja nie
może^bw^ SZUkam> ale gustu- Moja wybranka
żatka bMłorfa Pr°tŚCie^ mówi£ic — Już jest mę-zatka. Młoda i krasiwa mężatka — podkreślił
UKŁ.’ nla oray- “-w « “
Żachnęła się- Gest byi aż nadto wy-■ y. omimo czadu w głowie zrozumiała że nią mu chodzi; że tak wyjazd do Villa Żula,
jak i jej tu obecność, a nawet sprowadzenie ich do Berisso to nie jest zwykły zbieg okoliczności, ale skutki zabiegów Makrycy.
— Pani mnie rozumie?
— Ma się rozumieć — odparła bezmyślnie. Pot jej wystąpił na czoło. Groza położenia przejęła ją trwogą. Wiedziała, że gdy przetnie mu nadzieję, to już mąż pracy na pewno nie dostanie i oni znajdą się w sytuacji bez wyjścia.
Makryca był podniecony: płonęły mu oczy, czerwieniły się lica i drżały wargi.
— Jeśli ta kobieta mną nie wzgardzi — ciągnął — to jej urządzę książęce życie. Postawię w La Placie czale, obłożę go wewnątrz lustrami, ubiorę ją w jedwab i perły, kupię auto, naj-mię służącą — mówił nie spuszczając z niej oczu.
Domka uczuła, że ujmuje ją pod stołem za kolano i szuka brzegów spódnicy. Odsunęła się więc ostrożnie z krzesłem w tył i zwracając się do Sacharynki rzekła:
— Pójdziem już, paniuśka, do domu.
— Głupstwa pleciesz! — ofuknęła tamta. — Tylkośmy co rozgadali.,.
— Niech pani spojrzy — wskazała na zegarek. — Noc...
— Gwałtem panią trzymać nie będziemy — wtrącił Makryca j mrugnąwszy do Sacharynki rzekł do niej: — Zejdź Katiusza do sklepu i powiedz Arabowi, ażeby przygotował kilo bombo-nów. Trzebaż dzieciom gościńca posłać.
— Dobrze, pójdę, ale wpierw musi Domka jeszcze jeden kieliszek wypić. Domka, bierz, nie strój komedii!
— Powiedziałam już, że za nic w świecie.
— Ja wiem, ty Zygmusia swego się boisz. Niemądra jesteś.
— Tu się pani myli. Mąż mi wierzy. On wie,