lady nie i Lilii Wemdzie, podpisany zresztą tylko kryptonimem 16. Gdyby zatem był przekonany, iż Lilia Weneda zawiera choćby jakieś ślady jego własnych myśli, czyżby się tym nie pochwalił? A jeśli już nie zrobił tego przez powściągliwość, to czy przynajmniej nie byłby poruszył tej samej problematyki, która częściowo jest przedmiotem i jego Pierwotnych dziejów Polski ? Okazja ku temu była wyjątkowa. Tymczasem nic z tego. We wspomnianym artykule ani słowa na temat teorii podboju, dwuplemiennej genezy narodu polskiego itd. Milczenie trochę zaskakujące.
Tak czy owak, odgrzebana po przeszło sześćdziesięciu latach hipoteza Lewestama zrobiła, dzięki Lilii Wenedzie, niemałą karierę i zasługuje, jak się wydaje, na przyponuiienie oraz ponowne rozważenie. Tym bardziej że obaj przyjaciele zapewne wymieniali zdania w przedmiocie ich obopólnego zainteresowania.
Lewestam podczas pobytu w Paryżu mieszkał na przełomie lat 1839/40 w tym samym domu i na tym samym piętrze, co Słowacki. Byli więc najbliższymi sąsiadami, o czym wspomniał Lewestam w recenzji z przedstawienia Mazepy w r. 1873 18; u Słowackiego natomiast brak jakiejkolwiek wzmianki (np. w korespondencji) o paryskim przyjacielu-sąsiedzie.
Zaglądnijmy do Pierwotnych dziejów Polski. Na wstępie Lewestam narzeka na katolickich duchownych z pierwszych wieków chrześcijaństwa na ziemiach polskich, że niszczyli wszystko, co pogańskie i przez to utrudnili znacznie odtworzenie najdawniejszych dziejów narodowych. Przypomina to podobne, o lat dwadzieścia kilka wcześniejsze, narzekania Chodakowskiego. Nie mniej krytycznie odnosi się też do „uczonych” wieku Oświecenia, którzy „zamiast nakłonić ucho na owe lekkie odgłosy dziejów pierwotnych, które drżą jeszcze w podaniach bajecznych jak dalekie echo [...] ci uczeni woleli zaprzeczyć je lub obracać w śmieszność” 1T.
u „Balladyna” i „Lilia WenedaDwie tragedie Juliusza Słowackiego, „Gazeta Codzienna” 1859, nr 178-179 i 195-196. Jest to recenzja wydania obu dramatów w Warszawie 1859, podpisana literą E. Przedruk w: Sądy współczesnych o twórczości Słowackiego. Zebrali i opracowali B. Zakrzewski, K. Pecold i A. Ciemnoczołowski, Wrocław— Warszawa—Kraków 1963, s. 364-383.
»• „Kłosy” 1873, nr 409.
H F.H. Lewestam, Pierwotne dzieje Polski, Warszawa 1841, s. 6.
Słowianie „nie zdołali ustanowić się w politycznych karbach państwa*' (s. 34), co było jedną z głównych przyczyn ich słabości, bo bez koniecznych form organizacyjnych łatwo ulegali nawet znacznie mniej licznemu najeźdźcy; tym zaś był lud celtycki, który „pod nazwiskiem Lachów, przybyły z Wielkiej Chrobacji, założył u Polan nadwiślańskich monarchię, znaną później pod nazwiskiem Polski" (s. 43). Autor tylko raz wspomniał (s. 81), że wodzem ich był Lech. Jeden zaś z tych celtyckich Lachów, imieniem Czech, założył państwo czeskie (s. 44), oczywiście po dokonaniu podboju.
Z wizerunkiem Lechitów i Wenedów w Lilii Wenedzie zgadza się w zasadzie charakterystyka owych Lachów i podbitych przez nich „krajowców", czyli „dwóch żywiołów zupełnie sobie obcych”, w takim np. urywku:
Lach giętki, ognisty, przedsiębiorczy, wesoły aż do rozpusty, prawdziwy syn obozów Słowianin powolny, sprawiedliwy, łagodny jak dziecko, lecz przywiązany do swoich zwyczajów z wytrwałością nadzwyczajną, aczkolwiek po większej części bierną («. 76).
Tych celtyckich Lachów nazywa Lewestam „wojownikami” lub „wojennym narodem”, który „potrafił zrobić się panem krajowców i on to stworzył stan ślachecki, jak to po dziś dzień jeszcze w Polsce ślachta lachowskiego jest początku” (s. 59).
Twierdzi także autor Pierwotnych dziejów Polski, że przedchrześcijańscy Słowianie, podbici przez celtyckich Lachów „wierzyli w jednego Boga” (s. 35). Pogańscy zaś Wenedzi w Lilii Wenedzie również częściej wzywają Boga w liczbie pojedynczej niż w liczbie mnogiej. I to nie tylko neofitka Lilia, lecz również Polelum (akt II, w. 332, 346; III, 194, 200; V, 312, 323), Lelum (IV, 595, 597, 607), Derwid (III, 266; V, 140), wreszcie i Roza (V, 202), a nawet Chór Dwunastu Harfiarzy (IV, 688). Podobnie, choć nie tak często, mówią o Bogu (w liczbie pojedynczej) Lechici.
Lewestam wysuwa też przypuszczenie, że u pogańskich Słowian ,kobiety, szczególniej zaś dziewice, w najpierwszych czasach mogły odprawiać obrządki święte” (s. 37), co kojarzy się po trosze z czaro-dziejsko-magicznymi obrzędami Rozy Wenedy.
Już choćby przytoczone przykłady zdają się potwierdzać przypuszczenie, iż w pewnych szczegółach zachodzi częściowa zbieżność pomiędzy dziełkiem Lewestama i dramatem Słowackiego, z czego
189