Lecz nie brak przyczyn, iktóre mogły spowodować opóźnienie.
Pomijając możliwość wypadku, co trudno wykluczyć, mogły pęknąć dętki, kolejno jedna po drugiej, wtedy kierowca sam musiałby /reperować koło: zdjąć je, ściągnąć oponę, w świetle reflektorów odnaleźć dziurkę w dętce itd.; mógł również przy gwałtownym wstrząsie przerwać się jakiś styk w przewodzie elektrycznym, a to zmusza do długich poszukiwań w nikłym świetle ręcznej latarki, i wyjątkowym tylko trafem może się szczęśliwie zakończyć. Droga jest w tak złym stanie, że nawet zasadnicze części wozu przy zbyt szybkiej jeździ e mogą ulec uszkodzeniu: amortyzatory złamane, wał korbowy wygięty, miska olejowa w kawałkach... Bywa także, że trzeba pomóc innemu kierowcy w opresji, tego się nigdy nie odmawia. Zdarzają się też różne okoliczności opóźniające sam odjazd: jakaś sprawa przedłużyła się nieoczekiwanie, większa niż zwykle opieszałość kelnera, przyjęte w ostatniej chwili zaproszenie na kolację u spotkanego właśnie przyjaciela. I wreszcie zmęczenie kierowcy, które mogło sprawić, że odłożył powrót na następny dzień.
Odgłos ciężarówki, wspinającej się pod górę na tym samym, co przedtem, stoku doliny, znowu wypełnia przestrzeń. Posuwa się z zachodu na wschód, z jednego na drugi kraniec pola słyszalności, osiągając szczyt natę-żenią w chwili, gdy mija dom. Jedzie równie szybko jak poprzednia, co sprawia, że przez chwilę można ją pomylić z samochodem osobowym, ale jej warkot jest zbyt silny. Nie ulega wątpliwości, że ciężarówka jest niena-ładowana. Należy do samochodów transportowych, przewożących banany; ciężarówki te wracają z portu puste, pozostawiwszy swój towar w składach, u wejścia na molo, przy którym stoi przycumowany „Cap Saint-Jean".
Jego odległy prototyp ozdabia biurowy kalendarz na ścianie sypialni. Biały nowiutki statek stoi przy nadbrzeżu, obok długiego mola, które wybiega z dolnego marginesu kalendarza i wydłuża się w szpic ku pełnemu morzu. 'Nie można dokładnie rozpoznać jego konstrukcji: prawdopodobnie jest to szkielet z drzewa (lub żelaza) podtrzymujący pomost pociągnięty smołą. Sam pomost ciągnie się tuż nad poziomem wody, lecz burty statku wznoszą się wysoko ponad nim. Jeśli patrzeć od przodu, widać pionową linię dzioba i dwie boczne ściany: tylko na jedną z nich pada światło.
Okręt i pomost zajmują środek obrazka — okręt z lewej, pomost z prawej strony. Morze usiane jest wokół czółnami: osiem z nich widać wyraźnie, trzy inne w głębi rysują się mniej ostro. Jakaś barka, mocniejsza od innych i wyposażona w kwadratowy żagiel, wydęty wiatrem, za chwilę zrówna się ze szpicem mola. Wokół stosu nagromadzonych
lit