SHY^t B OY
Po kilku tygodniach od sprowadzenia Shy Boya na farmę podjąłem decyzję. Mustang miał kontynuować swoją edukację roboczego konia kowbojskiego na ranczu Rona i Billie Jo Rallsów; leżącej zaledwie trzy mile od naszej posiadłości. Miałem dobre powody, by ich wybrać.
Billie Jo zaczęła pracować dla mnie w połowie lat osiemdziesiątych i przez osiem lat zajmowała się hodowlaną stroną działalności farmy. Gdy tylko przystąpiła do swych zajęć, stało się oczywiste, że dysponowała sporym doświadczeniem. Już po kilku miesiącach podejmowała większość decyzji i wkrótce została kierownikiem tego działu. Billie Joe potrafiła zadbać o medyczne potrzeby klaczy równie dobrze, jeśli me lepiej, co większość weterynarzy.
Umie się dobrze ubrać i wygląda wtedy bajecznie, ale jeśli pojedzie-cie na ich ranczo, może się okazać, ze znajdziecie ją prowadzącą traktor lub czyszczącą boksy. Jest kobietą o ogromnej energii i każdy, kto podaje jej rękę, jest zaskoczony siłą jej uścisku.
Ron Ralls jest szczupłym, mocnym mężczyzną o czerstwym obliczu i sześciu stopach wzrostu, i podobnie jak Billie Jo, ma znakomitą kondycję. Pobrali się, gdy jeszcze pracowali dla nas. Później rozpoczęli działalność na własną rękę, hodując i trenując konie najwyższej klasy do zawodów w konkurencjach zachodnich. Pat i ja powierzyliśmy im obecnie dwa wspaniałe wierzchowce o imionach Peppy San Nic oraz Captain Nice.
Ranczo Rallsów jest położone u podnóża wzgórz, a jego niezwykłą cechą jest plateau lub płaskowyż, który nad mm góruje. Wytyczyli na nim tor wyścigowy, gdyż naturalnym podłożem jest tam cudowny, ilasty piasek. Grunt przyzagrodowy jest owalem o powierzchni około piętnastu akrów, na którym można zaganiać bydło, odcinać poszczególne sztuki od stada i łapać je na lasso. To miała być nowa szkoła Shy Boya.