396 Dzieje wewnętrzne Polski XIII w.
sprawę przedstawiać będą sądowi biskupiemu. Było to możliwe ze względu na istniejący wówczas w Polsce zwyczaj prawny, iż obu stronom zgodnie wolno wybrać jaki bądź dowolnie upatrzony sąd. Skoro więc, stosownie do propagandy prowadzonej przez Kietlicza, zaczęli odtąd księża zgłaszać się po wymiar sprawiedliwości do biskupa, to książę czy jakikolwiek jego sędzia świecki nie mógł przeciw temu protestować, bo nie zachodziło tu żadne złamanie prawa ani naruszenie czyjejkolwiek kompetencji. I tak właśnie drogą faktyczną zostało u nas zorganizowane sądownictwo kościelne. Gdy jedną ze stron procesowych był biskup, wówczas uciekano się do synodu, a synod wyznaczał od siebie delegowanych komisarzy, którzy mieli sprawę rozpatrzeć i rozstrzygnąć. Posiadamy dokument z r. 1215, w którym proboszcz klasztoru kanoników regularnych w Trzemesznie Mengoz i dziekan kapituły płockiej Gunter jako „iudices delegati a synodo pro-vinciali habita in Wolborz” wydają wyrok w sprawie między biskupem kujawskim Bar tern a klasztorem norbertanek w Strzelnie o różne dochody i tytuły własności 252. Skoro obie strony były duchowne i zgodziły się na sąd kościelny, ich sporna sprawa została niejako odebrana sądom świeckim.
W ten sposób zostały położone podwaliny pod tzw. „privilegium fori” dla kościoła, czyli zorganizowanie własnego kościelnego sądu jako kompetentnego dla osób przynależnych do stanu duchownego. Ale na razie osiągnięto tylko tyle, ile można 'było osiągnąć bez konfliktu z państwem i bez zatargów z resztą społeczeństwa, mianowicie stworzono osobne forum sądowe dla spraw, w których obie strony należały do stanu du-
ttt Tamte, nr 84.
Dzieje wewnętrzne Polski XIII w. 307
|Ul
■[
RH
fu*
§9
flff
mi
ii*
ii/
W
r
f
chownego, i specjalnymi środkami karnymi starano się zmusić ogól księży, by przestrzegali solidarnie te) nowej zasady i nie łamali jej przez wzajemne pozywanie się przed sądy świeckie. Ale oczywiście w razie, gdy jedną ze stron spór wiodących był ksiądz, a drugą szlachcic, to należało się liczyć z tym, że rycerz może nie zechce stawać przed sądem kościelnym, mając do dyspozycji świecki sąd książęcy i urzędników książęcych. Przy tym rozstrzygała zasada, na którą każdy w swym interesie mógł się powołać, że mianowicie po-wódca względnie oskarżyciel musi dochodzić sprawiedliwości przed sądem kompetentnym dla pozwanego względnie oskarżonego, a zatem w myśl tej zasady ksiądz musiał dochodzić sprawiedliwości na szlachcicu przed sądem świeckim, jako dla szlachcica kompetentnym. I tej zasady nie udało się kościołowi przełamać, bo gdy proces stanowego podziału społeczeństwa doszedł kresu i szlachta nadawała stanowy charakter sądom ziemskim, to oczywiście we własnym interesie musiała obstawać przy zasadzie, że ten sąd jest wyłącznie kompetentny dla oskarżonego szlachcica, bo dawał największe rękojmie przychylności dla pozwanego, jako członka tego samego stanu.
Kościołowi więc w XIII w. mogło na razie na tym przede wszystkim zależeć, by przeprowadzić zasadę, iż w razie, gdy osoba duchowna jest pozwana lub oskarżona, to aby w myśl zasady „actor seąuitur forum rei” musiała być skierowana do sądu biskupiego, jako właściwego w tym razie forum rei, tj. cłerici, a nie do sądu świeckiego. Innymi słowy chodziło o to, by książęta uznali oficjalnie świeżo zorganizowane sądy kościelne za sądy kompetentne dla stanu duchownego nie tylko w sprawach wewnętrznych, ale też w spra-