77081 Obraz8 (51)

77081 Obraz8 (51)



42 Istota dzieciństwa

rzecz biorąc, zmiana ta była bardzo powolna. Widoczna była opieszałość w uznaniu, że potrzeba wykorzystywania dzieci przez dorosłych w charakterze robotników musi ustąpić dziecięcej potrzebie kształcenia się. Rewolucja przemysłowa pod koniec XVIII w. spowodowała ogromny wzrost zapotrzebowania na tanią siłę roboczą. Rodzice niejednokrotnie byli zależni od zarobków swych dzieci, a pozbawieni skrupułów pracodawcy bez wahania wysyłali nawet sześcioletnie dzieci na wiele godzin do pracy w fatalnych warunkach: w fabrykach, w kopalniach lub na wysokich kominach. Dopiero przyjmowane w XIX w. przez Parlament Brytyjski Ustawy Fabryczne powoli stwarzały dzieciom lepsze warunki, zbliżone do tych, z jakimi mamy do czynienia obecnie. Akt z roku 1833, na przykład, stanowił, że dzieci w wieku od 9 do 13 lat nie mogą pracować więcej niż 48 godzin tygodniowo, a w wieku od 13 do 18 lat nie więcej niż 68 godzin. Był to pewien postęp w porównaniu z poprzednią sytuacją, ale nadal nie pozostawało dzieciom zbyt wiele czasu na zabawę lub naukę. Nawet te zmiany napotkały silny sprzeciw pracodawców. Zdaniem pewnego właściciela kopalni, dla dzieci górników praktyka w kopalni węgla była o wiele ważniejsza od nauki z książek (Kessen, 1965). Zatrudnianie dzieci to do dziś w wielu krajach poważny problem. Gdy nastają ciężkie pod względem ekonomicznym czasy, trudno jest zaszczepić ideę dzieciństwa jako szczęśliwego, spokojnego okresu wypoczynku i zdobywania wiedzy.

Dziecko jako ofiara

Historia dzieciństwa to koszmar, z którego dopiero, co się przebudziliśmy. Im dalej cofamy się w przeszłość, tym niższy obserwujemy poziom opieki nad dziećmi i tym większe prawdopodobieństwo mordowania, porzucania, terroryzowania i seksualnego wykorzystywania dzieci.

Takim stwierdzeniem otwiera swoją książkę zatytułowaną The History of Child-hood (1974) Lloyd de Mause, podsumowując tym samym myśl potwierdzoną przez wiele źródeł. Z braku danych statystycznych nie możemy dokonać dokładnych analiz ilościowych, wydaje się jednak, że w starożytności i średniowieczu stopień znęcania się nad dziećmi był o wiele wyższy niż obecnie.

Pogląd, że dzieci mają swoje prawa jest stosunkowo nowy. Na przykład w starożytnym Rzymie dzieci stanowiły prawną własność ojca; to on sprawował nad nimi władzę absolutną i jeśli zdecydował o pozbawieniu ich życia, nikt inny nie miał nic do powiedzenia. Linia rozgraniczająca odpowiedzialność państwa i rodziców za dziecko była ściśle wytyczona: dzieci należały do ojca; ich wychowanie, karanie a nawet sprawy życia i śmierci były w jego rękach bez żadnej ingerencji z zewnątrz, co nieuchronnie prowadziło do dużych nadużyć. Zdaje się, że zarówno w Grecji, jak i w Rzymie, szczególnie często dochodziło do wykorzystywania seksualnego; kary cielesne charakteryzowały się takim okrucieństwem, jakie w dzisiejszych czasach byłoby nie do przyjęcia; dzieciobójstwo było powszechną praktyką i trwało z pewnymi ograniczeniami przez całe pierwsze tysiąclecie, najczęściej przyjmując formę porzucania noworodków - zwłaszcza płci żeńskiej lub dzieci z defektami okołoporodowymi. Tyber, jak się mówiło, był pełen niechcianych dzieci Rzymianek.

Oczywiście nie sugerujemy, że uczucia rodzicielskie nie należały do normy. To raczej w porównaniu z dzisiejszymi praktykami stopień znęcania się nad dziećmi uderza nas jako coś nienormalnego, podobnie zresztą jak przymykanie na to oczu przez resztę społeczeństwa. Ale to ogół społeczeństwa z całą surowością odnosił się do dzieci, jak ilustruje to przykład pewnego osiemnastowiecznego niemieckiego dyrektora szkoły, który otwarcie przechwalał się, że według własnych szacunków wymierzył swym uczniom 911 527 uderzeń kijem, 124 000 smagnięć batem, 136 751 uderzeń otwartą dłonią i 1 115 800 trzepnięć w ucho (de Mause, 1974). Zycie dorosłych we wcześniejszych stuleciach również nie należało do łatwych, lecz niewiele było powszechnych prób uznania konieczności otoczenia dzieci specjalną opieką i osłaniania ich przez brutalnością świata.

Niekiedy, a zwłaszcza w XVII i XVIII w., surowe traktowanie dzieci uzasadniane było moralnością religijną. W myśl purytańskiej doktryny grzechu pierworodnego, wszyscy jesteśmy poczęci i urodzeni w duchu zła, a zadaniem rodziców i pedagogów jest poskromić zło tkwiące w dziecięcej duszy. Zatem dzieci, dalekie od nieskazitelności, przychodzą na świat jako małe dzikusy, które, jeśli nie zostaną poskromione, będą niosły ze sobą zagrożenie zepsuciem dla społeczeństwa. Podstawowym celem wychowania jest więc wykorzenienie zła i negatywnej natury, którą każde dziecko zostało obdarzone. Naczelnym tematem w poradnikach dla rodziców z tamtych czasów było*-,,łamanie woli dziecka”. W XVIII w. matka-za-łożycielka Kościoła Metodystów, Pani Wesley, pisała:

Nalegam by zawczasu przezwyciężać wolę dziecka, gdyż stanowi to jedyny fundament edukacji religijnej... Od tego tylko zależy [przyszłe] niebo lub piekło. A zatem rodzic, który stara się ujarzmić wolę swoich dzieci współpracuje z Bogiem w ratowaniu ich duszy: rodzic, który jej folguje czyni diabelską robotę... Bez względu na koszty, przezwyciężajcie ich upartość; łamcie ich wolę, jeśli nie chcecie skazać dzieci na potępienie (za: Newson, Newson, 1974).

Wrodzona zła natura dzieci usprawiedliwiała zatem surowe ich traktowanie, które miało być jedynym sposobem na ocalenie ich od wiecznego potępienia.

Dziecko dziś

Z dawnego podejścia do dzieciństwa wynika jedna ogólna myśl przewodnia: dzieci w dawnych czasach uznawane były za uzupełnienie świata dorosłych, a nie za istoty posiadające własne prawa. Znaczy to, że dzieci spostrzegane były przede


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
54772 Obraz5 (47) 5b Istota dzieciństwa to fachowcy, tacy jak nauczyciele, rozbudzają w dzieciach z
Obraz1 (48) 48 Istota dzieciństwa ceni się ich asertywność i z niechęcią przyjmuje się uzależnienie
85311 Obraz3 (48) 52 Istota dzieciństwa wojowniczego nastawienia, które doskonale pasuje do stylu ż
49475 Obraz0 (50) 46 Istota dzieciństwa lone środki transportu oraz nasilony wpływ środków przekazu

więcej podobnych podstron