szych zaufanych! Lary, Penaty, Geniusze i Many zaliczano do najintymniejszych opiekunów rodziny i domowego ogniska. W każdym razie od tegoż roku 392, a praktycznie od zlikwidowanej dwa lata później zachodniej uzurpacji, trzeba było na własne praktyki domowe zapuszczać gęstą zasłonę konspiracji, co wobec rozpanoszonego donosicielstwa na zamożnych obywateli rzymskich stawiało arystokratyczne rody miasta w wyjątkowo niezręcznej sytuacji. A przecież ta warstwa społeczna była trzonem reakcji starorzymskiej.
Chociaż napiętnowane teraz zakazem cesarskim, formy prywatnej czci wegetowały po domach najbardziej przywiązanych do przeszłości obywateli Rzymu i okolicy, musiały jednak te schadzki mieć z konieczności charakter prwatissimum, a ich recesja w obliczu zorganizowanego, państwowego kultu chrześcijańskiego była rzeczą z góry do przewodzenia.
Najoporniejsze na restrykcje antypogańs-kie (używany przez chrześcijan termin „poganie” coraz bardziej zaczyna oznaczać cudzoziemców, obcych ludzi — coś analogicznego do słowa ethne w ustach św. Pawła)39 okazały się praktyki wieńczenia posągów kultowych i zapalania przed nimi lampek. Wymienia je Prudencjusz w swej mowie Contra Symmachum (2, 1007). Działo się tak prawdopodobnie dlatego, że żaden z dekretów
39 Por, K. Latte, cyt. wyd., s. 370.
chrześcijańskich cesarzy nie zakazywał dc no minę tej formy kultu, a ponadto była tu względnie najbezpieczniejsza forma dawania upustu swemu przywiązaniu do starych bóstw wobec ich oficjalnej niełaski. Nadzwyczaj trudno było podpatrzyć i donieść władzom, że ktoś tam korzystając z mroków nocy wkradł się do opuszczonej, na wpół zrujnowanej świątyni i oddał hołd sprofanowanemu już posągowi Minerwy, Diany czy Merkurego.
Pewnej analogii można się dopatrzyć i u nas w czasie okupacji niemieckiej, kiedy to ulubioną demonstracją patriotyczną były antyhitlerowskie napisy zjawiające się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki na mu-rach stolicy niemal każdego ranka. Tym sporadycznym pdruchom starorzymskiej pobożności i skrupulatności brakło jednak entuzjazmu związanego ze zbiorowym kultem, systematycznie przestrzeganym kalendarzem i stałymi więzami organizacyjnymi. A bez tego każda religia musi się prędzej czy później zetłić.
Obok tych nikłych, zanikowych szczątków kult posągów przetrwał zwłaszcza na wsi jako kult kamienia granicznego. Częściowo zapewne dlatego, że chrześcijaństwo nie czuło się nim zagrożone, częściowo zaś dlatego, że był zjawiskiem peryferyjnym, nieefektownym, marginalnym. Piąty wiek — to z punktu widzenia kultu starorzymskiego już tylko podziemie. Kult ten czepia się rozpaczliwie ostał-
107