urzędnik jest akurat moim znajomym. I dla niego, i dla innych naszych znajomych nasz ślub byłby sprawdzianem z ludzkiej przyzwoitości.
Małgosia: Zastanawiałam nad uroczystością w innym mieście ze względu na mój zawód. Na pewno tutaj byłybyśmy pierwszą taką parą, no i jak to? Gazeta z naszym zdjęciem na pierwszej stronie?
Agnieszka: No właśnie ja mam taki zamysł, że będziemy tą pierwszą parą! Ale poważnie mówiąc: nie chodzi o to, żeby urządzić spektakularny show. Uważam po prostu, że osoby publiczne wręcz powin-ny się ujawniać. Zęby uświadomić ludziom, że dokonani?. ncLągnię^ia jgźłowieka nie są uwarunkowane orientacją seksualną i nie.mngą być, przez jej pryzmat dyskwalifikowana. To dla otoczenia egzamin 7 C7łn--wieczeństwa - jeśli szanowali, cię^wczeraj, to Gzy-szanują cię-i dziś; Moim zdaniem to bardzo istotne.
Małgosia: Dla nas legalizacja związku byłaby ważna w tych wszystkich sytuacjach urzędowo-finansowych. Mamy jakiś wspólny majątek, oszczędności, ale kiedy zakładałyśmy wspólne konto, to przy okazji wypełniania rozmaitych druków w rubryce „stopień pokrewieństwa” musiałam wpisywać „obca”. Czułam się okropnie, bo po pierwsze to nieprawda, a po drugie jest zwyczajnie niesprawiedliwe, że państwo ignoruje takie pary jak nasza.
Agnieszka: Kilka lat temu Małgosia miała operację, która miała wykazać obecność bądź nieobecność nowotworu, poważna sprawa. Kiedy wywożono ją z sali operacyjnej, podeszłam do lekarza, żeby wszystkiego się dowiedzieć. Dobrze trafiłyśmy - nie było żadnych pytań: kim ona dla mnie jest, po co? dlaczego? Na szczęście nowotworu nie było, więc nie zaistniała konieczność podejmowania dramatycznych decyzji, jakie się podejmuje w przypadkach, gdy pacjent jest nieprzytomny. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że taka sytuacja zawsze może się zdarzyć.
Małgosia: Ślub czy związek partnerski nie jest tylko symbolem. Nie chodzi o ceremonię, bo przecież nie przebierałybyśmy się w welony i smokingi, imitując parę mieszaną. Między ludźmi jest różnie - czasami związek może być sformalizowany, a się rozpada, czasem nie jest i trwa całe życie. Symbol ma drugorzędną rolę, po tylu latach my i tak uważamy się za małżeństwo. Regulacja prawna pomogłaby nam w życiu, konkretnie, namacalnie.
Agnieszka: Ja jestem przekonana, że zdążymy. Że weźmiemy ślub w Polsce, choćby na starość i na wózku! Może za jakieś 10 lat, bo na razie to wszystko nie wygląda słodko. Dwa lata temu brałam udział
w programie telewizyjnym u Ewy Drzyzgi na temat homoseksualizmu. Małgosia była bardzo przeciwna temu pomysłowi i do tego zapowiedziała, że muszę się dać ucharakteryzować, dla zabezpieczenia przed rozpoznaniem (chociaż siedziałam tylko na widowni).
Małgosia: Występowała tam para dziewczyn, z których jedna straciła pracę po tym programie, o ile pamiętam, była pedagogiem szkolnym, więc moje obawy są uzasadnione. Nie posądzam o podobne działania kolegów nauczycieli czy naszej dyrekcji, ale już z rodzicami nigdy nie wiadomo. Mogą zdarzyć się sytuacje, kiedy pojawi się chęć odegrania na nauczycielu.
Pamiętam przypadek, kiedy usunęliśmy ze szkoły ucznia, który przyszedł na lekcje pod wpływem alkoholu. A kuratorium zażądało, żeby go przywrócić, wbrew decyzji autonomicznej rady pedagogicznej. Prawa ucznia bywają większe od praw nauczyciela. Niektórzy po prostu się nie uczą i w związku z tym ponoszą przykre konsekwencje, a woleliby nie ponieść. Krótko mówiąc: ja po prostu nie mam w tej sferze poczucia bezpieczeństwa.
Agnieszka: Mamy zaprzyjaźnioną parę mężczyzn w Łodzi. Nigdy nie chodzą do żadnego klubu, boją się. Gdyby spotkali tam kogoś znajomego, mogłoby się to fatalnie odbić na ich życiu zawodowym. Dochodzą nas słuchy, że w naszym mieście żyją jakieś inne lesbijki, ale nie mamy z nimi żadnego kontaktu. Jest para, mniej więcej w naszym wieku, która tak się kamufluje, że osobno mieszkają, każda ma własny samochód i w ogóle wszystko jest niby osobne, żeby tylko nikt się nie domyślił.
Małgosia: Agnieszka chyba nigdy się nie bała, a ja się boję coraz mniej.
Agnieszka: Nie mam pojęcia, skąd u mnie ta odwaga, może mam ją od urodzenia.
71