są ludami Każdy tam mężczyzna tak jest do konia nawykły, że po ziemi jak nie swój stąpa. Chód jego jest ciężki i niezgrabny, nogi kłyszawe, a ciało naprzód pochylone. Wszystkie zmysły zdają się wypowiadać spieszonemu Tatarowi posłuszeństwo, wodzi oczami na wszystkie strony, jakby niepewny był żywiołu, na który zstąpił niechętnie. W długich pochodach i podróżach dla spoczynku nawet nie złazi Tatar z konia, a w siodle na stępie przesypia się wybornie. Na koniu wszystkie zmysły w nim ostrzeją; słuch ostrzega go o najlżejszym w oddali szmerze, wzrok w nadzwyczajnej rozpoznaje odległości kłus konia i kształty przedmiotów, a węch wietrzy oddalone, choćby za górą ukryte stada lub dym ko-czowiska. Zajmującem jest widowisko wyławiania koni ze stada do użytku. W tym celu Tatarzy uzbrajają się w długie żerdzie, opasane linkami, zakończonemi pętlą. Z takiem narzędziem w ręku puszczają się jeźdźcy na wypróbowanej dzielności koniach w pogoń za oddzielonym od hurtu, wystraszonym i w ucieczce ratunku szukającym koniem ze stada, ścigają go po przepaścistych miejscach, po stromych gór pochyłościach w skrętach najnaglejszych, aż go nareszcie dościgną. Zbliżywszy się do uciekającego na przyzwoitą metę, biorą cugle w zęby, a oburącz ciężką żerdzią tak ku niemu kierują, aby pętla szyję jego w pędzie ujęła. Tu teraz trzeba wielkiej siły i niepospolitego w siodle szlusu, żeby od razu pędzącego jak strzała osadzić na miejsu konia. Zdarza się, że w tern wysileniu żerdź się pokruszy lub linka potarga, ale nigdy nie widziano, aby w niem Tatar był z siodła zwleczony. Wyławiane w ten sposób ze stada konie, nie używają się w Tartaryi chińskiej do czego innego, jak pod siodło.
359