Ale dzieci o tym wszystkim nie wiedzą. Dlatego też te, idące w pochodzie krzyżowym w Bramach, raju, są z jednej strony tak bardzo bezbronne (nie wiedzą, czy w większości nie wiedzą, o manipulacji historią i utopią oraz o zgubnym przeciwieństwie historii i utopii, które „pogodzić się” dają jedynie za cenę kłamstwa lub zbrodni), a z drugiej strony — są tak bardzo uparte, zamknięte, skupione, jednoznaczne w swym dążeniu, oddane jednemu zamiarowi, wyzbyte wątpliwości, gotowe pójść do kresu i zdobyć się na każdą ostateczność. Jest coś takiego w kondycji dziecięcej, co dobrze określił Nietzsche w aforyzmie 280 z Jutrzenki: „Po dziecinnemu. — Kto żyje jak dzieci — t.o znaczy, nie walczy o chleb powszedni jako też nie wierzy, by jego uczynki miały jakieś ostateczne znaczenie — ten bywa zawsze dziecinny”33. Akcent pada tutaj na nieodwołalne, „ostateczne znaczenie” czynów, to znaczenie, które dzieciom jest niedostępne.
„Dziecko” i „utopia” znajdują się „nigdzie”, to znaczy poza miejscem (historycznym) i poza czasem (historycznym). Ten stan osobliwy sprzyja pewnemu zawieszeniu. Gilles Lapouge pisze o Statku Szaleńców jako postaci najbardziej skrajnej i monstrualnej utopii34 — przede wszystkim wskutek tego, że nie osiąga żadnego brzegu, posuwa się ruchem pozornym, zmierza do nikąd, niczego nie zmienia, ani nie przekształca. Krucjata dziecięca Andrzejewskiego zawiera w sobie figurę Statku Szaleńców.
33 F. Nietzsche, Jutrzenka. Myśli o przesądach moralnych, przeł. S. S. Wyrzykowski, Kraków 1912, s. 260.
34 Por. G. Lapouge, Utopie et civilisations, Genevc 1973, s. 119-121. .
Przypowieść Williama Goldinga. Lord of ihe Flies została opublikowana po raz pierwszy w Londynie w roku 1954. To debiut pisarza, który zaczął późno, bo po czterdziestce. Zresztą może ze względu na to, że przypowieść ta jest w końcu osobliwą alegorią antropologiczną, nie w sensie antropologii filozoficznej, lecz antropologii takiej, jaką uprawiali Morgan czy Frazer, poddawana była nieraz wykładniom w jej duchu. ,,Le Nouvel Observateur” w artykule opublikowanym po tym, jak Golding otrzymał nagrodę Nobla, w roku 1983, informował, że Władca Much (przekład Wacława Niepokólczyckiego, Warszawa 1967) odniósł prawdziwy sukces dopiero w cztery lata po pierwszej edycji, wtedy gdy książka ukazała się w kieszonkowym wydaniu w USA. To studenci amerykańscy dokonali odkrycia utworu: książka stała się fetyszem campusów. Ukazała się w milionach egzemplarzy, przynosząc majątek autorowi. Wspominam o tej popularności (jakiej nie zyskał zresztą żaden inny utwór Goldinga), dlatego że musiał się chyba do niej również, w jakiejś mierze, przyczynić właśnie alegoryczno--antropologiczny charakter Władcy Much. Golding nieraz zresztą w swych powieściach używał, często ironicznie, teorii Durkheima, Maussa, Huizingi, Frazera, Freuda; jego powieść z roku 1979 nosi tytuł Rites of Passages — dziś żaden słownik, podręcznik, monografia z zakresu antropologii nie może się obejść bez tego terminu, wprowadzonego na początku naszego wieku najpierw do antro-
133