lemika z tym wszystkim, co przynosi topnik Staffa. Te dwji niemal równoczesne debiuty wyznacząją dwa'Bieguny, 5wa krańce pola, na którym dzieje się Młoda Polska.
W liście do Cezarego Jellenty po recenzji tomu w „Ateneum” Miciński zacytuje słowa Amiela: „ster łodzi trzeba powierzać potęgom, wobec których jesteśmy bezsilni”. Trudno wyraźniej przeciwstawić się zamiarom Staffa, który zresztą w najbliższych dziesiątkach lat wyraźnie wygrywa, patronując zarówno nurtowi klasycyzującego „Museionu”, jak i skamandrytom. Zwycięstwo Micińskiego przyjdzie z czasem nie zaleczonych niepokojów, już po doświadczeniach nadrealistów.
Integrującym aspiracjom Staffa Miciński odpowiada przy-znaniem się do klęski wszelkich prób integracji. W mroku gwiazd d^jest manifestem osobowości rozbitej, wydanej na pastwę źy-I wiołów otchłani, a zatemrozpętanego żywiołu \vyoBra2nn Jest to abdykacja Super-ego owładniętego przez znare teńebrarum Id. Staff utrzymuje: „boska to gra --- władać, jak igraszką, grzmiącym oceanem’*, u Micińskiego będzie akurat odwrotnie:
Na ciemnym morzu wicher rozpaczy szarpie i targa żagiel tułaczy.
Płynę bez steru, płynę bez wiosła — oby mię prędzej burza rozniosła!
( Templariusz)
Łódź wydana żywiołom morza, porzucona na łaskę i niełaskę Fal to obraz powracający nieraz u Micińskiego. Innym obrazem będzie obraz ruin („Ruinom podobne serce moje” — Kolosscum), jeszcze innym obraz wulkanu:
Mam serce popękane jak wulkan w płomieniu i pędzę wichrem niesiony wśród skał.
(inc.: Mam serce popękane...)
Miciński ulega więc wszelkim siłom dezintegrującym oso* bowość. Jego wierszę są serią sprzecznych rozwiązań, Nie
Id
układają się w drogę, w continuum rozwoju, aR startowaniem w różnych kierunkach z tego samego punktu Dlatego W mroku gwiazd nie wydaje się tekstem spójnym, prowadzonym przez konkatenację, novum datum novum datum, od punktu wyjścia do punktu dojścia (taką spójność w pewnej mierze posiadają Sny o potędze). Miciński prezentuje szereg izolowanych odpowiedzi na to samo pytanie.
O ile na kryzys wiar^ który przeżywało pokolenie, Staff — jak powiedzieliśmy jHE odpowiada wysiłkiem integrującym oso-I bowość według projektowanego wzoru, zapewne powstałego nie bez inspiracji nietzscheańskiej, to dla Kasprowicza ów kryzys stanie się okazją do wytoczenia procesu Bogu, oskarżonemu o nieinterwencję w sprawy świata i ludzi. Dla Kasprowicza załamał się porządek moralny świata, zło i nieszczęście gnębi ludzkość, powstaje więc bolesne pytanie: kto winien, kto jest odpowiedzialny za klęski spadające na człowieka. Dotychczasowe racje moralistów chrześcijańskich zostają odrzucone, ale nie zawinione cierpienie domaga się wyjaśnienia. Kasprowicz przybiera pozę prometejską — wadzi się z Bogiem o dobro ludzkości. W jakiejś mierze cierpi za miliony jak Konrad, co więcej, cierpi nie tylko zaTlaród; ale”w^Tgóle-za rodzaj ludzki. Jest to więc indywidualizm w służbie zbiorowości, w służbie wspólnoty.
Tych wszystkich trosk nie dzieli Miciński jako autor W mroku gwiazdj^ja.}^ zobaczymy,“jego droga jest odwrotna -— od spraw zbiorowości do problemów jednostki: Konrad staje się Gustawem. Troski indywiduum przesłaniają (z niewidoma J wyjątkami) w tomiku to wszystko, co dotyczy zbiorowości, l Egocentryzm określa horyzont W mroku gwiazd, choć jest to i I egocentryzm przeżywany nieraz jako zdrada powołania, jako i ! swoiste zaprzaństwo:
Ja rycerz Boga — lecz o skały zmiażdżyłem święty Grał
(inc.: JVa szafirowej snów głębinie...)
W