500 TAD8USZ STYCZBŃ SOS
wieko, ciyli włatoic *niropo-logi«ł. Jest ono unio doświadczenia i logiki.
Ozy Karol Wojtyła przyznaje się w kortcu do jakiegoś zastanego systemu antropologicznego czy tek buduje swój własny?
Autor Osoby i czynu zdziwiłby się może. gdyby próbowano go nakłonił do wyznania typu: czy wizja człowieka przedstawiona w Osobie i czynie to twoja antropologia? Widziałby się tu raczej w rola akutzera, który chce umożliwić każdemu samo-poznanie, odkrycie prawdy o sobie — i każdym drugim — przede wszystkim w sobie, by w ten sposób przygotować go do najważniejszej ze wszystkich spraw ludzkich: do wyboru prawdy o sobie, czyli do aktu. poprzez który człowiek sam niejako rodzi się jako człowiek, przekraczając siebie z wyboru w stronę prawdy o sobie. Wojtyle chodzi, rzec by można, o ant ropo-logię. która nie poprzestąjąc na poznaniu prawdy o sobie, osiąga swój właściwy kres i przeznaczenie dopiero w untropo--praksji. czyli w wyborze prawdy o sobie, w jej przyjęciu.
Zadanie, jakie autorowi przyświeca, gdy przystępuje do budowania I fi opisany wyZej sposób - antropologii, jest więc zadaniem skromnym i jednocześnie nader ambitnym. Takim jest bowiem zadanie bycia nk usze rem czyjegoś samo-odkrycia i samo - wyboru. Chodzi n« jakby o to. by kaZdy z osobna na podstawie własnego samo-wglądu mógł złoZyć własny podpis pod tą antropologią: tak. to prawda o
mnie. to jestem ja! Chodzi mu jednak takZc o to: by każdy z osobna — ponadto jeszcze — aktem własnego wyboru, czyli aktem wolnolci. zaafirroowal tę prawdę o sobie, którą juZ uznał za prawdę mocą aktu samo-
- odkrycia. Nikt bowiem za nikogo nie moZe dokonać aktu samopoznama Nikt nic moZe teZ nikogo wyręczyć w dokonaniu aktu potwierdzenia poznanej o sobie prawdy aktem wolności. hfoZna jednak stać się dla kogoi sługą oba tych dzieł, czyli skuszeram samopoznania, i poprzez to fi pośrednio
— tak Ze swoistym akuszerem wyboru prawdy o sobie.
Procagonistą takiego antropologa był. jak wiadomo. juZ Sokrates. To on zresztą nazywał sam siebie akuszerem. a nawet duszpasterzem. Wojtyła zai doskonale ten typ akuszera-intelektualisty. Nie mniej doskonale zna on jednak równieZ jego ograniczenia. Samopoznanie jest warunkiem nieodzownym samo-narodzin człowieka, nie jest jednak tychże narodzin warunkiem wystarczającym. Sprawa samonarodzin. czyli wyzwolenia pełni człowieka w 1
m
o ANTftOrOtOOn iaiola WOJTYŁY
człowieku. jest - i mole być lylko - dziełem wolnego wyboru prawdy odkrytej w samopo znaniu*.
A Jak z tym wyborem? Czy w doświadczeniu Owidiusza; „Video roclbn proboque, deteriora setjuor" nie widzimy wszyscy twego własnego autopor* netu?1 Czy pytanie to nie jest wołaniem z dna kieski człowieczeństwa, kieski, której sprawce i ofiarę w jednej osobie mole odnaleźć kaldy I naa w swej własnej osobie?
Oto dlaczego prototypem doskonałym tego rodzaju akuszera jest dla Karola Wojtyły Chrystus z nocnej rozmowy z Nikodemem. „Trzeba ci sif powtórnie narodzić" (J 3. 1*21). Dzieło wyzwolenia Nikodema w Nikodemie musi być dziełem samego Nikodema. On sam musi „się narodzić na nowo", a to mocą uznania (sfirmacji) aktem wolnego wyboru prawdy odkrytej - i tak jut przezeń zaaflrmowanejl - mocą aktu samopoznania. Nawet Bóg. który nas stworzył bez nas, nie mole nas zbawić bez nas - dopowie Iw. Augustyn. Akuszer mole jednak ułatwić dzieło tych narodzin przez ułatwienie tamo* •wglądu | wejście przez to w - ciężarny w samo-wyzwolenie - „potrzask prawdy" o samym sobie, potrzask, który oznieza zarazem wejście w „mamie dobra i zła". Jest to potrzask. Nie można bowiem odtąd nie wybierać. Wybór staje się koniecznolclą. Ale potrzask brzemienny w moc samo-wyzwolenia. Jest bowiem brzemienny w wyzwalający wybór prawdy - przy pozostawieniu zresztą wszelkich możliwości wyboru nieprawdy, czyli wyboru samo-zakla-manła i - przez to - najgorszej i możliwych postaci niewoli, niewoli samo-znlewolenia. Karol Wojtyło antropolog czyni wszystko, by nikomu nie zaoszczędzić tego jednego: stania sic w pełni dojrzałym autorem swych narodzin, odpowiedzialnym aktorem swego własnego dramatu.
I H k«i K. W o 11»l ■. frMtm l*anj*m**ama ot Ulwy (mM -pmili’, jucnai niotoAco*'. rot*), ł i,* »•» sw w» • • 1111 (i o ■ #. wMima -V«sa
H HM fUMolU tfettf ęnmr <t MOJ4S)
•pwT. SiyciłS SOS. Crłm«eUparlMfwfaMy.(v.| tS" Pawsl n.Af/ł«yca« . ttoiMm nSSrm le*. Ckrynm edwoijt «# 4* .faąttu' O Jam Pawła II Halagll tlała, Om p«*e< II Moc/a. i. I). pod red. u T. Siyciala. LabUa IMI. i. 3*1 J.
* „Rodflmy Of lik te poei *ybdr - redliny tlf wdwftai od
•tnm
I H fodlioiy MIM. leci jakby ««Mka pa ca*ma..
Nie lyła »K *6*0W "*0*7. «• MW
ira 1 kMdej awy wwmł. aniay ife »te arediM.
Ta Se mb abO I-I
1-1 To Jeai rodiaale prni wybd
(K Wojtyła. t>ltouma IIłutenmmi |«r:| i a a i a. PW«|e j dramaty, Knkto
Itei kara K- W»|iy la. rroW>— HESffiBBfi***** H *ty**. JtoonlU niMelłccM". ł 2. * VZ4. Plor. «t: T. | I pc aa «. FroMw* ***** HM *mp*ryc*m** męrmmmmmtm*-
m*J i agMW —mfttff w#ru im*r*4m*Sci. Sfm iii w mm m*MQvx*a. LaMia I&T2. a. S-11. Por. (akta •P***' tbmmmmm mm pitaiaala rąlrrpla- a lal at*^ani4i>aatayali w<la«n kar4. K. Wojtyły mm ttmtm kaacapS ■HHMg p«. C*immi*Ł w pala »a»oirtarfiia*aailrl (Riym-Laklta 1901. awl ■ 11*4»