262
Wnioski końcowe
cach). Jednak szczegółowe wyjaśnienia co do tego, jak ten opór jest możliwy, a zwłaszcza jak ma on zachodzić - są słabszą stroną przedstawionych przeze mnie w pracy teorii. Ale przede wszystkim podmiot ten - jako rygorystycznie, teoretycznie i filozoficznie uprawomocniony - dostarcza moralnej prawomocności politycznemu ruchowi feministycznemu i jest otwarty na nową etykę (koncepcje takie proponują np. Vicky Kirby czy Margrit Shildrich). A także jest otwarty ku przyszłości, ku dalszym teoretycznym rozwinięciom i modyfikacjom w spotkaniu z nowymi koncepcjami (np. feminizmu amazońskiego czy cyberfeminizmu).
Czy jednak w dobie głoszenia „śmierci autora i śmierci podmiotu” feminizm w ogóle potrzebuje podtrzymywania koncepcji podmiotu, a już zwłaszcza podmiotu cielesnego i rodzajowo określonego? W każdym razie nawet najradykalniejsza z tej grupy, Judith Butler, odpowiada twierdząco, i to na obie części pytania, choć z zastrzeżeniem, iż potrzeba takiej podmiotowości zależy od okoliczności historycznych i politycznych. Podobnie Rosi Braidotti, choć jej podmiot daleko odbiega od tradycyjnych wyobrażeń. „[...] odpowiedzią na (tradycyjną) metafizykę — pisze — jest metabolizm, to jest nowe ucieleśnione stawanie się, przesunięcie perspektywy, która pozwala jednostkom ustalać własny rytm i tempo zmiany podczas poruszania się w kierunku realnych społecznych form porozumienia [consensus] - tak by dopasować naszą kulturę do tych przesunięć i zmian. [...] potrzebujemy delikatności, współod-czuwania i humoru, by przebrnąć przez zerwania [ruptures] i porywy[raptures] naszych czasów”8.
Oczywiście, jak każda teoria i ta ma swoje słabsze punkty. Czy i jak retoryka teorii plastycznego, płynnego i podatnego na wszelakie zmiany ciała korporalnych feministek (i ich radykalnych cyberkontynuatorek - casus Annę Balsamo, podkreślającej wyzwalający efekt plastycznych operacji) ma wpływ na wzmacnianie i może na promowanie pragnienia uzyskania
* R Braidotti, wypowiedź w intemecie, bez daty.
Wnioski końcowe_____—-
dealnego” ciała, zgodnie z normami rozpowszechnianymi aktualnie przez środki masowego przekazu? Czy konceptuaii-zowanie ciała jako powierzchni dla kulturowych inskrypcji jest bezpieczne z (praktycznego) punktu widzenia przyszłości naszego społeczeństwa, a zwłaszcza zdrowia samych kobiet? Czy nie prowadzi czasem do przeciwnego niż zamierzony rezultatu? ja kwestia wymagałaby dalszych badań.
Jedno przy tym wszystkim nie ulega wątpliwości; korporał-ny feminizm zajmuje solidnie ugruntowane miejsce we współczesnej feministycznej teorii, a to, źe ma wiele oblicz i żaden wariant nie sprawia wrażenia pełności i domyślenia do końca, rokuje dobrze na przyszłość. Zapewne niejedna jeszcze teoretyczna inicjatywa w kręgu myśli feministycznej poruszać się będzie po tej otwartej ku przyszłości drodze. Próba wyzwolenia kobiet poprzez pełną dekonstrukcję pojęcia kobiety mogła i może wydawać się atrakcyjna niektórym akademiczkom, może też jednak być wykorzystywana do zwalczania ruchów feministycznych pod zarzutem, że skoro nie jest możliwe reprezentowanie kobiet jako kobiet, to widocznie ruch ten realizuje partykularny interes pewnych tylko środowisk kobiecych strojąc się w uniwersalnopłciową szatę. Przy całej trafności, jak się zdaje, upomnienia się o kulturowe uwarunkowanie nie tylko recepcji ciała, nie tylko samego ciała, ale także sposobów określania płciowości ciała i jej przekładania się na społeczne konsekwencje, ciało pozostaje trwałym fundamentem podmiotowości, i ta podmiotowość, przynajmniej przez jakiś jeszcze czas - pomimo wszelkich zabiegów rozmnażania możliwych płci i jej hybrydyzacji - pozostanie nadal dualna, ze wszystkimi tego społecznymi konsekwencjami dla kobiet w ogóle (i mężczyzn w ogóle). Feminizm korporalny, upierając się przy istotnym znaczeniu cielesności podmiotu, a równocześnie twórczo włączając przemyślenia i odkrycia postmodernizmu, ratuje teorię feminizmu przed zagrożeniem całkowitego oderwania się od praktyki. Niuansuje tę relację, ale jej nie zrywa (co, być może, przytrafia się skrajnie postmodernistycznie nastawionym koncepcjom). Wydaje się, że dlatego właśnie