.
35
.
35
Polityka pici
Dwoisty początek
zwykłym przedmiotem stworzonym w laboratorium czy też efektem prostej umowy między dwiema osobami zainteresowanymi jego istnieniem, to co uniemożliwi powstanie sytuacji, w której stanie się ono przedmiotem handlu? Nie jest pewne, czy można równolegle traktować wolność posiadania dzieci w dawnym zna- \ czeniu, kiedy było wynikiem intymnego życia ludzi, ' i wolność produkowania dzieci, do czego dąży się dzisiaj. Kiedy postęp techniczny biegnie szybciej niż myślenie, prawo może pojawić się za późno.
Zatem zastosowanie nowych możliwości technicznych nie wynika z czystej i prostej konieczności, dlatego pojawiły się dążenia do zakazu klonowania ludzi. W kwestii prokreacji prawo nie musi ślepo pozwalać na zastosowanie każdej nowinki technicznej.
To, że pokrewieństwo nie musi odpowiadać warunkom poczęcia, to oczywiście stara historia, wydaje się jednak, iż legalny czy symboliczny porządek pokrewieństwa zawsze pozostawał w związku z naturalnym ładem poczęcia. Między tymi dwoma porządkami zachodzi pewna — przynajmniej mimetyczna — relacja. Jeśli nawet to legalne pokrewieństwo powszechnie tworzy rodzinę, to prawo dążyło do jak największej zgodności między pokrewieństwem a porządkiem ge-netycznym. To dlatego pokrewieństwo może zostać określone na prośbę dziecka na podstawie dowodów o jego pochodzeniu (na przykład na podstawie testów ’ genetycznych), nawet przy braku zgody ojca; takie procedury nie dotyczą matki. Wszystko dzieje się w danym wypadku tak, jakby pokrewieństwo było j ostatecznie związane z pochodzeniem genetycznym.
Różnorodność problemów prawnych i moralnych naszej epoki wyjdzie na jaw wówczas, gdy uświadomi-
my sobie, iż pochodzenie genetyczne jest pozbawione wszelkiego znaczenia w obliczu rozwoju technik sztucznego zapłodnienia. W tym wypadku przyjmuje się, że „prawdziwymi rodzicami” są ci, którzy, chcieli dziecka, a użyty materiał genetyczny czy nawet zbiornik „macierzyński”, konieczne w procesie wytwarzania, nie mają żadnego znaczenia dla pokrewieństwa. W ten sposób pieczołowicie dba się o anonimowość dawców.
Stajemy więc w obliczu sytuacji, w której chodzi o stworzenie czegoś zupełnie nowego, trochę ukrytego pod maską medycyny, która ma po prostu „być obecna” przy prokreacji i pomagać niedoskonałej naturze. Chodzi tu bowiem o przejście od naturalnej prokreacji do sztucznej, a w konsekwencji o wprowadzenie możliwości produkowania dzieci na podstawie modelu produkcji rzemieślniczej czy przemysłowej. Nowość ta niechybnie pozwoli zaspokoić pragnienie posiadania dziecka przez „pary sterylne”, jeśli jednak przyjmie się zasadę produkcji, trudno się dziwić, że i inne osoby będą chciały skorzystać z tej możliwości.
W tej perspektywie całkowicie odchodzi się od prawa dziecka do pokrewieństwa określonego na podstawie pochodzenia genetycznego. Gdyby tak nie było, wówczas wszystkie dzieci adoptowane albo urodzone z komórek dawców mogłyby poszukiwać swych rodziców biologicznych.
Widzimy więc, że prawo przyjmuje sprzeczne zasady, jeśli chodzi o podstawy pokrewieństwa. Raz prawo dziecka do poszukiwania brakującego ojca odwołuje się do pochodzenia genetycznego, innym razem prawo rodziców do adopcji czy do produkcji dziecka odwołuje się do tego, że uznaje się geny za