142
Polityka pici
Dwoisty początek
143
bez problemu pożyczają każdemu swoje żony, ale nie ustanawiają żadnej fizjologicznej czy prawnej relacji między mężczyznami a dziećmi. Jedno tłumaczy drugie. Przykład ten potwierdza hipotezę, w myśl której jeśli rodzina nie przestrzega prawa naturalnego, to nie Są jej obce wyobrażenia, jakie czyni każda kultura na temat natury.
Możemy tu przypuszczać, że rodzina, za sprawą instytucjonalizacji mieszanej pary rodzicielskiej, daje symboliczne wyobrażenie początku. Takie zobrazowanie początku pokazuje, iż rodzina nie mogła być / jedynie sprawą komórek, ale też nie jest też arbitralną
konstrukcją. _ . . jlf||
Małe dziecko, potomek świata ludzi, musi wiedzieć, że pochodzi z linii tworzonej przez mężczyzn i kobiety, to znaczy z ukształtowanej ludzkości mężczyzn i kobiet, a nie z anonimowych komórek czy ‘ z łańcucha klonów.
W rzeczywistości nie można odejść od tego modelu prokreacji: pominąwszy klonowanie, biologiczny początek dziecka zawsze jest dwoisty, jak na to wskazuje- -odwołanie się do dawców nasienia, którego niepodobna uniknąć. Czy korzystne jest porzucenie modelu mieszanej pary rodzicielskiej przy ustanawianiu P j krewieństwa? Nie sądzę; zasady pokrewieństwa powinny się opierać na dwoistym początku naturalnym.
To, że ludzkość jest różnorodna, odpowiednio do . podziału ról płci w akcie poczęcia, z naszego punktu ■ widzenia to nie tylko dana antropologii fizycznej; ,■ różnorodność j est także kulturowym dualizmem o mocy nadawania struktury, jest ona też wartością, ponieważ od niej pochodzi wyjątkowość i heterogenicznosc, jg
W rzeczywistości bowiem każdy czerpie swą wyjątkowość z wymiany genów dwojga rodziców.
Jak na płaszczyźnie psychologicznej i kulturowej dziecko — syn lub córka dwóch matek lub dwóch ojców określiłoby swą tożsamość płciową? Można by pominąć ten problem, gdyby była to kwestia stworzenia warunków dla postępującej nieokreśloności gatunku: czy o to nam jednak chodzi? W parze rodzicielskiej, zarówno w porządku symbolicznym, jak i rzeczywistym, przed dzieckiem odsłania się różnorodność człowieka, a zatem pewna forma jego skoń-czoności i ludzkiego przeznaczenia. To w niezbędnym dopełnianiu się rodziców ludzie rozpoznają jednocześnie swe zróżnicowanie i swą współzależność. W niemożności bycia jednocześnie ojcem i matką każdy rozpoznaje granice samego siebie, okopuje się w pragnieniu samowystarczalności i musi pogodzić się z własną tożsamością płciową.
Różnorodność jest wartością podstawową, powszechną, zarówno etyczną, jak i biologiczną. Istnieje niewątpliwie wiele obrazów zmienności, ale druga płeć jest podstawowym, obrazem innego. Chęć zniesienia samej zasady dwoistego pochodzenia człowieka nie pozostałaby bez poważnych konsekwencji etycznych i kulturowych.