Polityka pici Dwoisty początek
Polityka pici Dwoisty początek
płodzenia dzieci powodują, że nie wiemy już, jak daleko może posunąć się nasza władza.
Ale biorąc pod uwagę aspekt etyczny i wartości naszej kultury w kwestii dawania życia, prawa dziecka nie mogą nie być obecne w dyskusji o prawach do dziecka.
Trudność, jaką przedstawia argumentacja Roberta Badintera, polega na tym, że zajmuje się on kwestią prawa tylko pod kątem obrony wolności indywidualnej, bez odwołania do wymiaru etyczno-prawnego. Odwoływanie się wyłącznie do praw człowieka (prawo do „dawania życia” i prawo do „prywatności”) zamyka go w spojrzeniu czysto indywidualistycznym. Ale ten punkt widzenia nie może być jedynym branym pod uwagę przez prawodawcę. Przeznaczeniem prawa jest działalność normatywna, powołuje się ono na wartości i nakazuje ich respektowanie. Pytanie polega na tym, czy nasze społeczeństwo jest zdolne—w tej dziedzinie i w innych — do pokonania atomizacji, pogardy dla natury i wyłącznego wartościowania subiektywności.
Trzeba zatem kontynuować tę dyskusję, szczególnie nad prawem dziecka do pokrewieństwa, a zwłaszcza do poczęcia, które wpisuje je w porządek ludzki i nie pozwala, żeby było ono jedynie produktem laboratoryjnym. Skoro w ten sposób wolność dysponowania własnym ciałem nie ma granic i pozwala na korzystanie z pomocy „matek nosicielek”, którą Badin-ter uznaje za prostą „adopcję przez antycypację” (jego podkreślenie), trzeba się zastanowić, w jaki sposób można będzie chronić najuboższe kobiety przed handlem brzuchami (co Badinter stanowczo odrzuca). Prawo rzadko ma władzę nad handlem produktami, jeśli zezwala na ich produkcję: skoro dziecko może stać się
żdemu wybór działań i formy własnego życia z drugiej strony. Pod tym względem szczęśliwie zrezygnowano z prawnej regulacji obyczajów seksualnych, z pewnymi wyjątkami; chroniąc autonomię jednostki, przyjęto, że życie seksualne jest wolne z tego względu, iż zależy jedynie od życia prywatnego.
Ale nie tak łatwo oddzielić od etyki i od prawa kwestię dawania życia, dotyczy to bowiem przyszłych istnień, które z definicji nie mogą wyrazić zgody; również dlatego, że sprawa ta dotyczy relacji, na których opiera się każda grupa — relacji pokrewieństwa. A zatem to, w jaki sposób życie się toczy i przenosi, implikuje perspektywę etyczną i dotyczy najbardziej podstawowych struktur naszej, a nawet każdej cywilizacji. Nieprzypadkowo antropolodzy są wrażliwi na te [j kwestie. Jak więc prawo miałoby pozostać obojętne? : .
Piętrzą się tu przed nami olbrzymie trudności, mamy bowiem do czynienia z nieznaną dotąd sytuacją, , gdy pod wpływem wiedzy naukowej i nowinek technicznych społeczeństwo kwestionuje własne tradycje ^ czy instytucje, a nawet same fundamenty własnćj kultury. Nagle staje się odpowiedzialne za ład, którego kiedyś było spadkobiercą. Znakiem naszych czasów jest to, że prawie w każdej dziedzinie widać odpowiedzialność społeczną rozciągającą się na śiP który pozostawimy naszym potomkom. Paradoksalnie jednak coraz trudniej zdefiniować tę odpowiedzialność. Technologie, które miały służyć naszej wolności, w miarę rozwoju przekraczają swój cel; niegdyś., chodziło o częściowe ograniczenie udziału naturalnej j czy przypadkowej determinacji: o odsunięcie momentu wm. śmierci, o opanowanie narodzin. Dzisiejsze możliwości utrzymywania ludzi przy życiu czy sztucznego ■;