- Zobacz, jak mnie odpychasz, Amelio. Zbliżyliśmy się za bardzo, żebyś czuła się dobrze?
Nasz czas się skończył. Odsunąłem się, Amelia zaś odwróciła głowę w stronę krzesła, na którym zostawiła swój płaszcz przeciwdeszczowy. Sięgnąłem po niego i przytrzymałem tak, żeby go mogła włożyć. Skuliła się i wyglądało na to, że jest jej przykro.
- Widzisz? - powiedziała. - Widzisz? Właśnie to miałam na myśli. Wystawiłeś mnie na pośmiewisko.
- Jestem od tego jak najdalszy, Amelio. Ale dobrze, że
0 tym powiedziałaś. Dobrze jest wyrażać wszystko. Podoba mi się twoja szczerość.
Przy drzwiach odwróciła się do mnie, mówiąc:
- Chcę, żebyś mnie przytulił.
To było naprawdę niezwykłe. Podobało mi się, że to powiedziała, i przytuliłem ją, czując jej ciepło i puszystość.
Kiedy schodziła z kilku schodków prowadzących do mojego gabinetu, powiedziałem do niej: „To była dobra robota - to, co zrobiłaś dzisiaj”.
Mogłem słyszeć jej pierwsze kroki na żwirowej ścieżce, kiedy się oddalała. I wtedy, nie odwracając się, zawołała do mnie przez ramię: „Ty też zrobiłeś dobra robotę”.
Wśród tematów poruszanych na naszej sesji była ta dziwna tęsknota, jaką przeżywała, za swoim starym życiem narkomanki. Jej wyjaśnienie, że być może pragnęła nieskomplikowanego życia, przypomniało mi pierwsze wersy tej książki oraz myśl Heideggera, że kiedy człowiek jest pochłonięty powszedniością, wówczas odwraca się od głębszych problemów i bezkompromisowego zagłębiania się we własne wnętrze.
Moje przejście bezpośrednio do tu-i-teraz spowodowało gwałtowny zwrot i zmieniło punkt ciężkości naszej sesji. Amelia odmówiła dzielenia się uczuciami związanymi ze mną
1 uchyliła się nawet od odpowiedzi na pytanie: „Czy przychodzenie tu i spotykanie się ze mną pomaga ci zostać przy życiu? Utrzymuje cię z dala od narkotyków?” Postanowiłem zaryzykować i ujawnić niektóre swoje uczucia sprzed lat, jakimi darzyłem mojego terapeutę.
Mój przykład pomógł jej również podjąć pewne ryzyko i spojrzeć na naszą relację świeżym okiem. Amelia zdobyła się na odwagę, żeby zadać mi zdumiewające pytanie, pytanie rozważane przez nią od dłuższego czasu: „Czy przyjąłbyś mnie na członka swojej rodziny?” I oczywiście musiałem zastanowić się nad tym pytaniem niezwykle serio. Darzyłem Amelię wielkim szacunkiem nie tylko za to, że wydobyła się z dna nałogu heroinowego, ale także za to, w jaki sposób żyła od tamtego czasu: życiem podporządkowanym moralności, poświęconym pomaganiu i pocieszaniu innych ludzi.
Odpowiedziałem szczerze i moja odpowiedź nie wywołała żadnych negatywnych reperkusji. Kierowałem się własnymi wskazaniami (i swoimi granicami) w sprawie odsłaniania spraw osobistych. Znałem Amelię bardzo dobrze i byłem absolutnie przekonany, że jeśli się odsłoniętej to nie odepchnie, lecz przeciwnie - pomoże się otworzyć.
Była to jedna z wielu sesji poświęconych unikaniu przez Amelię bliskości - pamiętna sesja, często odwoływaliśmy się do niej. W naszej dalszej pracy Amelia ujawniła dużo więcej swoich ciemnych lęków. Zaczęła przypominać sobie o wiele więcej snów i wspomnień na temat horrorów z lat, które spędziła na ulicy. Na początku z tego powodu bardziej się bała -dawniej taki lęk rozpuszczała w heroinie - ale ostatecznie pozwoliła na przełamanie wszystkich wewnętrznych podziałów, których wynikiem było jej odcięcie się od siebie samej. Zanim zakończyliśmy terapię, minął cały rok bez nocnych koszmarów i nocnych ataków paniki związanych ze śmiercią. A trzy lata później miałem przyjemność być gościem na jej weselu.
Wyczucie odpowiedniego momentu i stopnia, do jakiego ma odsłonić się terapeuta, przychodzi z doświadczeniem. Trzeba pamiętać o tym, że celem jest tu zawsze lepsza praca
223