Albert Camus
ważnie choruje. Wreszcie epidemia wygasa, ludzie czują ulgę, gdyż można nareszcie opuścić miasto.
Rieux przyznaje, że sam był narratorem kroniki o dżumie. Dowiaduje się o śmierci żony, wiadomość tę przyjmuje z bólem, ale i ze spokojem. Nadal ciężko pracuje, gdyż jest świadomy, że zarazki dżumy mogą w każdej chwili powrócić.
Dżuma to powieść o zagrożeniach i związanych z nimi postawach moralnych, opisująca świat w kategoriach absudu, zgodnie z duchem egzystencjalizmu [zob. wprowadzenie], która stawia podstawowe pytania o sens współczucia, aktywności i solidarności wobec zła.
PROBLEMATYKA
Inwazja szczurów jako parabola
Powieść otwiera motto, cytat z Dziennika roku zarazy Daniela Defoe sugerujący, że w dziele mamy do czynienia z przenośnią: „Jest rzeczą równie rozsądną ukazać jakiś rodzaj uwięzienia przez inny, jak ukazać coś, co istnieje rzeczywiście, przez coś innego, co nie istnieje”.
Mimo realistycznych opisów zakaźnej choroby można podać wiele przykładów podkreślających symboliczny charakter powieści.
Jednym z nich jest szczególne miejsce akcji: Oran pozbawiony zupełnie Afrykańczyków, do którego nie trafia żadna pomoc humanitarna, mimo iż wypadki toczą się w latach czterdziestych XX wieku. Oran to miasto „pozbawione malowniczości, roślinności i duszy”, a jednocześnie miasto bogate, „zatroskane interesami” i banalne. Jego mieszkańcy niczego nie pragną, do niczego nie dążą, nie mają czasu na miłość i zadumę nad śmiercią. Wieczny pośpiech, panoszący się egoizm wytwarzają zniewalającą atmosferę, która sprawia, że człowiek żyjący w Oranie czuje się samotny i „wreszcie zapada w sen”. Nie ma wątpliwości, że miasto zanurzone w materializmie i wyjałowione z wartości duchowych, zasłużyło na to, by „dżuma obudziła swe szczury i posiała je [...] na nieszczęście ludzi i dla ich nauki”. Opis miasta ogarniętego zarazą to jedynie kostuim, pretekst do mówienia o zniewoleniu duchowym.
Analizując czas akcji powieści, można wywnioskować, że dżuma stanowi symbol największych zagrożeń człowieka w „czasach pogardy” (za tytułem opowiadania Andre Malraux z 1935 r.), w czasie wojny i obozów koncentracyjnych. Można też potraktować dżumę jako symbol totalitarnego ucisku, zamkniętych granic i jednostki skazanej na uprzedmiotowienie. Istnieje jednak jeszcze bardziej uniwersalna interpretacja, według której dżuma to zło, z którym człowiek toczy odwieczną walkę, zło, które człowiek nosi w sobie jako skazę i pamiątkę po popełnionym w raju grzechu. Ku takiej interpretacji skłania czytelnika opis inwazji szczurów, zdychających w każdym punkcie miasta, które uchodziły w folklorze i kulturze średniowiecza za wcielenie zła, diabła, demonów i czarownic [zob. zakończenie].
0 naturze zła
Pojawienie się szczurów całkowicie zaskoczyło mieszkańców Oranu. Byli do tego stopnia nie przygotowani do stawienia czoła pladze, że nie ważyli się nazywać jej po imieniu [zob. wypisy]. Podobną bezradność wykazywały instytucje, które w obliczu zagrożenia przestały w ogóle funkcjonować. Miasto zadawało sobie pytania: „dlaczego to właśnie my?”, „za co nas to spotyka?”, pytania przypominające pierwszą reakcję biblijnego Hioba na próbę, jakiej poddał go Bóg, odbierając mu majątek, rodzinę i zdrowie.
Zło, które panoszyło się na ulicach Oranu, wywoływało jednak bardzo różnorodne zachowania ludzkie.
• Doktor Rieux od pierwszego dnia podjął racjonalną walkę z zarazą, był świadomy niebezpieczeństw i przekonany, że trzeba walczyć i nie wolno „padać na kolana”. To mężczyzna dojrzały, skłonny do zadumy, ale nieporadny w okazywaniu uczuć. Zaciśnięte usta świadczyły o niezłomnym charakterze, a stawiane sobie cele podkreślały jego skromność: „Ja nie mam powołania ani na bohatera, ani na świętego. Chciałbym po prostu być człowiekiem”. Przed złem ratował go wykonywany w poczuciu powołania zawód lekarza, ratowała świadomość, że „człowiek jest raczej dobry niż zły, trzeba mu tylko dać szansę to pokazać”. Nieważne skąd przychodzi zło, ale na pewno sytuuje się ono w perspektywie wyłącznie ludzkiej, więc przywoływanie Boga i sił wyższych niczego nie zmieni. „Dla Boga byłoby, być może, lepiej, gdyby w niego nie wierzono,
219