Albert Camus
lecz walczono wszelkimi siłami ze śmiercią, nie podnosząc nawet oczu ku milczącym niebiosom”.
• Józef Grand był śmiesznym urzędnikiem, noszącym za duże ubrania, który posiadał dar „dobrych uczuć” i uosabiał milczącą cnotę. Opanowany przez ambicję napisania książki nie zrezygnował z niej nawet w czasie trwania epidemii i z pietyzmem kształtował jedyne, pierwsze zdanie swego dzieła. Przed złem chroniła go „czcigodna mania”, życiowa pasja i wiara w doniosłość swej pracy.
• Jan Tarrou był tajemniczym intelektualistą, który pojawił się w Oranie kilka tygodni przed wybuchem epidemii i zamieszka! w hotelu. Walczył w kilku różnych krajach, czując się szczególnie związany z Hiszpanią. Obserwował rzeczywistość z ironicznego dystansu, krytycznie oceniając słabostki orańczyków, ich skłonność do nałogów i rozrywek. W jego ocenie pobrzmiewała jednak nuta zrozumienia i widać było, że nie odważyłby się nikogo jednoznacznie potępić. Miał spojrzenie, w którym czytało się tyle dobroci, spojrzenie, które okazało się mocniejsze od dżumy. Tarrou by! świadomy rozmiarów zła, twierdził, że „każdy z nas nosi w sobie dżumę”, przerażała go łatwość, z jaką człowiek akceptuje zło. Marzył o świętości bez Boga, nie akceptował również społeczeństwa, które wymierza kary śmierci i podporządkowuje człowieka wyrokom historii. To on zaproponował Rieux powołanie do życia ochotniczych grup do walki z epidemią. Stawiał bowiem na czystość moralną i spokój wewnętrzny, którego znalezienie stało się jego głównym celem.
• Rambert był młodym dziennikarzem, przeprowadzającym w Oranie ankietę o życiu Arabów, którego zaraza przypadkiem uwięziła w mieście, więc początkowo robił wszystko, by się z niego wydostać i zobaczyć jak najszybciej swą żonę. Twierdził, że jedynie miłość, a nie bohaterstwo, decyduje o człowieczeństwie: „mam dosyć ludzi umierających dla idei, nie wierzę w bohaterstwo, wiem, że jest ono łatwe”. Stopniowo jednak zmienił zdanie, dojrzewając w Oranie do wielkoduszności i miłości do całego świata, do wyznania „wstydziłbym się przeżywać szczęście w samotności”.
• Ojciec Paneloux to jezuita, który wygłaszał kazania zgodne z duchem chrześcijaństwa, dowodząc orańczykom, że dżuma jest karą zesłaną przez Boga za grzechy. Stopniowo jednak obrazy ludzkiego
cierpienia i agonia niewinnego dziecka skruszyły jego pewność; w następnym kazaniu nie uzasadniał już wszelkich form zła świadomym działaniem Opatrzności. Umarł na dżumę przekonany, że popadł w herezję.
• Cottard był podejrzanym osobnikiem, który czując lęk przed policją, pragnął dalszego rozrzeszenia się epidemii, gdyż to sprzyjało jego pokątnym interesom. Zagrożony aresztowaniem, otworzył ogień do tłumu, nim jeszcze dżuma skończyła swe żniwo.
Zachowanie Cottarda można uznać za przysłowiowy wyjątek wobec całej serii moralnych zwycięstw, odniesionych w walce ze złem. Bohaterowie powieści potwierdzają znaną tezę pisarza, iż „więcej w człowieku zasługuje na podziw niż pogardę”. Ich losy i przemiany duchowe dowodziły, że jedynym lekiem na absurd świata jest poczucie solidarności i więź z innymi [zob. wypisy]. Gest pomocy okazany drugiemu człowiekowi jest formą buntu wobec całkowitego zaniku wartości, wobec zła.
Camus stworzył swoją autorską wersję egzystencjalizmu, którą określa się mianem „etyki heroizmu” i zdecydowanie podkreślał swe odejście od wyznawanych wcześniej poglądów. Przykładem takiej wypowiedzi jest list do Rolanda Barthesa z 11 lipca 1955 roku: ,JDżu-m w porównaniu z Obcym oznacza przejście od postawy samotniczego buntu do uznania roli zbiorowości, wraz z którą podejmuje się walkę. Jeśli istnieje ewolucja od Obcego do Dżumy, wiedzie ona w kierunku solidarności i współudziału”.
FORMA
Powieść posiada fabułę o skomlikowanej dramaturgii; ciekawym zabiegiem pisarskim jest zastosowanie narracji wymiennej - oświetlenie ludzi i ich problemów z dwóch różnych stron: pierwszy narrator jest początkowo anonimowym mieszkańcem Oranu, który w miarę rozwoju akcji odsłania swą tożsamość (doktor Rieux); drugi narrator to Jan Tarrou, komentujący wydarzenia w formie osobistych notatek. W Dżumie, powieści-kronice, została osiągnięta idealna równowaga między „szaleństwem abstrakcji a grzechami reportażu” (określenie Alberta Camusa).
221