82 PRAGMATYKA
lub perspektyw zawodowych i wspólnotą pokoleniową. Młodzież studencka, ale nie tylko ona, zarzuciła we wzajemnych stosunkach instytucjonalną formę wymagającą 3. os.: pan, kolega, na rzecz ty i najprawdopodobniej będzie kontynuować lub kontynuuje użycie formy 2. os. bez koniecznego jeszcze kilka lat temu aktu zawarcia tzw. bruderszaftu wraz z niezbędnymi niegdyś rekwizytami (wódka, zaplecenie rąk, pocałunek w policzki3) w użyciu instytucjonalnym, zawodowym już po ukończeniu studiów.
Właściwie można by uznać, że istnieje przede wszystkim ta jedna samodzielna prymarna forma zwracania się do kogoś, ty + 2. os. orzeczenia, że ona jest obligatoryjna, ale można ją zastąpić dodatkami fakultatywnymi. Forma prymarna jest albo zaimkowa, albo zastępowalna przez substytuty zaimkowe. Charakterystyczna dla polszczyzny wrażliwość morfologiczna orzeczenia (verbum finitum) nakazuje nacechowanie orzeczenia co do osoby, liczby (Czytaj, czytajcie! Plączesz? Płaczecie?), a w czasie przeszłym nawet nacechowanie co do rodzaju (Czytałeś? Płakałaś?). Prawdopodobnie dlatego nie ma potrzeby (gramatycznej) wyrażania podmiotu zaimkowego. Z form rozkazujących: Czytaj! Jedz!, łatwo zrozumieć, że rozkaz dotyczy osoby pojedynczej, a z formy: Czytajcie! Jedzcie! - że rozkaz dotyczy iluś odbiorców. Odczytujemy więc formę zerową podmiotu ze względu na 2. os. orzeczenia w takich wypowiedzeniach jako zwrot w osobie 2., jako znak, że nadawca jest z odbiorcą na ty. Znaczy to jednocześnie, że mógłby mu mówić po imieniu, które jest dodatkiem do zaimka, podobnie jak tytuł profesor, dyrektor jest dodatkiem do „zaimka” 3. os. pan. Forma orzeczenia przy zaimkowym podmiocie 2. os., także tym nie wyrażonym, ma znaczenie rzeczywiście 2. osoby. Zależnie od ilości rozmówców - jednego lub więcej - używa się jej w liczbie pojedynczej lub mnogiej: Czytaj! Jedzcie!, dopóki w grę nie wchodzą konwencje związane z życiem publicznym i instytucją. O tym, czy mamy do czynienia z rzeczywistym, referencjalnym znaczeniem 2. osoby 1. p. lub 2. osoby 1. mn., dowiadujemy się z tego, jaki dodatek może nastąpić po wyrażonym lub domyślnym zaimku, lub jaki substytut go zastępuje:
Czytajcie towarzyszu! Jedzcie towarzysze! Wstańcie koledzy!
Czytajcie (Basiu, Marysiu i Jasiu)!
We współczesnej polszczyźnie ogólnej 2. os. l.mn. w odniesieniu do jednego rozmówcy jest formą umowną, zinstytucjonalizowaną, zdeterminowaną przez reguły rządzące określoną grupą społeczną, w której czynnikami decydującymi o charakterze interakcji są integracja i wpływ. Imię jest więc dodatkiem do zaimka drugiej osoby, podczas gdy zwrot towarzysz, towarzyszu, kolega, pan jest substytutem tego zaimka używanym w sytuacji, w której zaimek 2. osoby brzmiałby za intymnie.
W odróżnieniu od licznych języków europejskich: niemieckiego, francuskiego, angielskiego, czeskiego, rosyjskiego, w polszczyźnie nie używa się nazwiska4 jako dodatku do zaimka lub jego substytutu. Nie ma więc innej możliwości tytułowania odbiorcy w rozmowie i liście niż (Szanowny) Panie z ewentualnym dodatkiem określającym funkcję: redaktorze, magistrze, doktorze, profesorze, kierowniku, mecenasie, kierowco itd. (gdy w niem. Herr Meier, w ang. Mister Brown itd.). Być może tu leży właśnie przyczyna zarzucanej Polakom tytułomanii. Tytułujemy się, ponieważ tam, gdzie niedostateczna intymność (nie jesteśmy na ty), jeden, podstawowy