coś jest. Ona jest przygotowana zupełnie i pokazywała mi śliczną wyprawkę, którą sama uszyła.
Okropna tu drożyzna. Dochodzi do tego, że żądają za jedno jajko 4 centy. Para kurcząt guldena! Malutki serek owczy 20 centów, poziomki jak na lekarstwo. Wiecznie mi opowiadano, że w Szczawnicy życie tanie, że można bardzo tanio żyć, a to kłamstwo. Brud, Żydzi, drożyzna — oszustwo na każdym kroku. Nigdy bym już tu nie przyjechała. Kosztuje więcej jak za granicą, a żadnej przyjemności, żadnej rozrywki — nic! Już w takim Lubieniu sto razy lepiej, a takiej dziury to jeszcze nie widziałam. Nie mogę więcej pisać z osłabienia, bo mi się dwoi w oczach.
Całuję tylko Mamie rączki najserdeczniej od siebie i Stasia.
Najprzywiązańsza synowa /
Lunia
Czy Loluńcio nie bardzo dokucza? Niech droga Mama nie zważa na jego kaprysy. Skoro mu w domu postawiłam mamałygę, to po dwóch dniach głodu przeprosił się i jadł, aż mu się uszy trzęsły. Szpice to zawsze dokazują, bo im się zdaje, że im wszystko wolno. Posyłamy 3 pakunki gazet. Czy przyjdą?
703
DO MALWINY JANOWSKIEJ
[Szczawnica, VIII 1905]
Droga Mamo!
Przepraszam stokrotnie, że na poczciwy list Mamy natychmiast nie odpowiedziałam. Ale wczoraj ciągle ktoś był i nie miałam ani chwili dla siebie. Dziękuję po tysiąc razy, że droga Mama tak się mną troszczy. Ja nigdy nie zaznałam ciepła serca matki, bo moja matka była chora ciężko i ta choroba zrobiła ją względem drugich zimną i nieprzystępną. A więc teraz, gdy czytam list Mamy, to ogarnia mnie wielka wdzięczność i myślę, że dzieci Mamy są bardzo szczęśliwe, bo mają taką dobrą i kochającą matkę! Mówiłyśmy właśnie z panią Gostyńską, że każdy człowiek, który w dzieciństwie jest pozbawiony miłości macierzyńskiej, jest na resztę życia smutny i czuje zawsze jakąś gorycz i żal. Ona także nie miała kochającej matki i gdy to mówiła, łzy jej płynęły. Ja więc podwójnie jestem Mamie za jej dobroć wdzięczną, bo choć późno, ale zawsze trochę tego ciepła zaznałam dzięki Jej sercu i dobroci.
To, co powiedział masażysta, to jest inaczej. Pisałam do znajomych pań we Lwowie, a one odpisały mi prosząc, ażebym pojechała do Wiednia i dała się zbadać specjalistom. Odpowiedziałam im, że dobrze i jadąc do Włoch wstąpimy do jakiego lekarza słynnego w Wiedniu, aby mnie zbadał. Żadnej operacji się n i e p o d d a m już za żadne skarby na świecie, gdybym miała umierać. A zresztą jest to niepotrzebne.
Nie jedziemy do Włoch, ale do Kosowa do lecznicy dra Tarnawskiego. Tak uradzili lekarze. Jest to wzorowo prowadzony zakład dla nerwowo i żołądkowo chorych na wzór Lahmanna. Pojechaliśmy zaraz, ale niestety wszystko zajęte i miejsca nie ma aż od 20-tego. Ja pozostanę tam do końca października. Staś [Janowski! będzie częścią ze mną, częścią pojedzie do znajomych na polowanie, bo ja tam będę miała wielką opiekę. Mam przekonanie, że mnie tam wyleczą. Swoją drogą, według rady Mamy, zaczęłam nowennę i postanowiłam, że jeśli wyzdrowieję, będę co rok, jak długo żyć będę, dawała 50 koron na jedną sierotkę w zakładzie sióstr Dzieciątka Jezus we Lwowie. To najlepsze votum, lepsze niż srebrne serca i inne świecidła, którymi obwieszają ołtarze.
Muszę coś Mamie drogiej napisać, a to ją ucieszy. Wczoraj przychodzi pani Gostyńska i mówi: „Ogromnie mnie ujął mąż Pani” — „Czym?” — „A dziś obserwowałam go, jak się gorąco i przykładnie na mszy św. modlił.” Widzi więc Mama, że to, co on gada, to z jakiejś głupiej buty męskiej, a w głębi duszy już się zaczyna przekonywać. Tylko to trzeba zrobić powoli i stopniowo.
11 — Zapolska — Ll«ty, t. II 177