i
naturę możesz za to ganić. Zieloni nie lubią czerwonych, a czerwoni zwracają im to z nawiązką. Wszystko jest rozstrzygnięte, wszystko jasne jak linia, która nas dzieli. Tylko ty siejesz zamieszanie. Myślę, że lepiej zrobisz, odchodząc, zanim cię spotka jakaś przykrość, kolego.
Mały Książę chciałby Zielonego przekonać, że się myli. Niemniej zrozumiał, że jakkolwiek wielkoduszne i odważne jest serce, staje się bezsilne wobec ciasnego umysłu, gdy ten, by osiągnąć swe cele, odwołuje się do stali.
Doświadczenie dotknęło go głęboko. Zgodzi się Pan ze mną. Drogi Panie de Saint-Exupery, że każdy, kto nie zaznał nigdy nienawiści, z takiego spotkania z nią wyszedłby równie wstrząśnięty. Oczywiście, Mały Książę zetknął się już z głupotą czy złośliwością, bo nikt nie jest doskonały na tym świecie, ale nigdy jeszcze nietolerancja tak nieustępliwa nie objawiła się jego duszy.
Wstrząs i daremność poszukiwań skłoniły Małego Księcia do szukania gościnnego miejsca, gdzie wróciłby do sił po krótkim odpoczynku.
Wybór jego padł na planetę pełną zieleni usianej różnobarwnymi kwiatami. W gałęziach wysokich drzew chóry ptasie rywalizowały ze sobą wesoło, a potoki toczyły się ze śmiechem po kamieniach swoich łożysk.
Mały Książę wyciągnął się na trawie i znużony kłopotami usnął niemal natychmiast.
Łaskotanie, które odczuł na policzku, wytrąciło go ze snu. Otworzył oczy. W polu jego widzenia ukazała się buzia dziewczynki.
- Dzień dobry — powiedziała.
- Dzień dobry - odparł Mały Książę, siadając.
- Spałeś tak dobrze! Nie chciałam cię budzić, ale pomyślałam: „Oto chłopiec, którego nigdy nie widziałam. Kto to taki?”. Nie mogłam się oprzeć ciekawości i dotknęłam twego policzka, a ty otworzyłeś oczy. Skąd przybywasz?
Mały Książę podniósł rękę i wskazał na zakątek nieba.
- Z daleka. Stamtąd.
- Czy twoja planeta jest podobna do mojej?
- O nie! Jest tam tylko jeden kwiat, ale mam trzy wulkany, a także tygrysa.
Oczy dziewczynki rozszerzyły się, podniosła ręce do ust.
- Tygrysa! Ależ to straszne! Musisz być bardzo dzielny, jeśli żyjesz w takim towarzystwie.
Mały Książę zaczerwienił się. Gdyby był prawdziwie dzielny, pozostałby na miejscu, by stawić czoło drapieżcy — nawet jeśli wybrał się w podróż za zachętą róży.
- Wcale nie - wyznał uczciwie, zawstydzony swoją słabością. — Bałem się, że tygrys pożre mego baranka, wyruszyłem więc na poszukiwanie łowcy, który pomoże mi się go pozbyć.
61