nich dniach chudnę po V* funta dziennie. Co począć! Nie martwię się tym, bo mam dosyć jeszcze sił, a o ciało mi nie chodzi. Przeciwnie, jestem nawet z tego zadowolona.
Jest tu jeden pan, który miał trzy razy wrzód w żołądku, aż mu na wiosnę wycięli pół żołądka, zeszyli z kiszkami i obecnie je i trawi, i gimnastykuje się.
Był tu naturalnie koncert w Kosowie. Ogromny zjazd, bo wszyscy chcieli mnie zobaczyć. Strasznie mnie przyjmowali, owacje — krzyki, dzieci zza kordonu wniosły mi na scenę kwiaty. Trochę mnie to zmęczyło, ale nie mogłam odmówić.
Był tu p. Gliński, słynny pomolog, mający urząd dozorcy sadów na całą zachodnią Galicję, Pytałam go o [nieczytelnej. Mówił, że broń Boże! grunt niski, wilgotny, ma-laryczny. Musi coś być, skoro nikt nawet tego domu wynająć nie chce.
A teraz jeszcze jedno. Niech droga Mama się nie zaniedbuje z leczeniem, bo cóż, że Mama ma 64 lata! Teraz pisząc o jednej mej znajomej w „Kurierze [Warszawskim”?] pisali: „w sile wieku”, patrzę, ile lat — 64! A Mama ma zdrowe serce, płuca, cały organizm i może żyć dłużej niż śp. babka [Hortensja Borzęcka]. Więc lepiej być zdrową niż chorą. A zwłaszcza zreumatyzowaną. Bo to fatalne cierpienie. Czym dalej, tym członki więcej sztywnieją i, oprócz bólów nie do zniesienia, człowiek jest bryłą nieruchomą. Ponieważ mi to grozi dziedzicznie i ja już teraz przeraziłam się tym, co się ze mną działo, zabieram się do zupełnej przemiany w życiu, aby nie żyć tak jak mój dziadek pokręcony, [nieczytelne] straszny, cały oblepiony moczanami. Matka moja także wiecznie jęczy i od dziecka już miała reumatyzm i artretyzm. Więc lepiej żwawo wchodzić w tę konieczną starość niż jęcząc i męcząc się. Czy nie mam racji?
A więc oto przepis dla WPani Malwiny Janowskiej.
Rano, gdy wstanie, gimnastyka rąk i nóg, palców, otwierać i zamykać dłonie, potrząsać rękami, strzyc palcami, zakreślać koła całą ręką itd. Nogami zakreślać koła, następnie poruszać stopami, w tył, w przód, w bok.
1 śniadanie — kawa knajpowska z mlekiem, 3 sucharki, zamiast cukru do kawy miód.
2 śniadanie — talerzyk marmolady owocowej, sucharek, filiżanka mleka.
Obiad — żadnej zupy, jarzyny, kompoty, raz na tydzień białe mięso, grzanki, sałata zamiast chleba. Nie pić jedząc.
Podwieczorek — talerzyk marmoladki, owoc, sucharek, mleko.
Kolacja o 6 i pół. Kwaśne mleko, jałowe ziemniaki, bardzo zdrowe, owoc. Dla odmiany do mleka — mama-łyga, kasze rozmaite. Przed pójściem spać gimnastyka.
Nie dawać soli do potraw, bo jest jej dosyć w jarzynach. Skoro się jeść chce, powstrzymywać się, gdy nie można, to zjeść owoc, bo to najlepsze. Cukier wyrzucić, a używać miód. Zamiast wina do potraw — jabłecznik. Chodzić na spacery. Wstawać przed 6-tą, bo wtedy najwięcej ozonu w powietrzu. Chodzić, o ile możności, boso i raz na tydzień do parni, ale umiarkowanej, nie męczącej. Odzienie nosić przewiewne, dziurkowane i co dzień jakiś czas chodzić nago (najlepiej podczas gimnastyki). Kłaść się o 9-tej. Spać z otwartym oknem, ale aby było daleko od łóżka. Okryć się dobrze, to można spać tak i w zimie. W nogi w zimie dać blaszankę z gorącą wodą.
Niech Mama spróbuje, a będzie dobrze. Już muszę kończyć, bo tyle napisałam, że strach. Jutro poślemy Mamie naszą fotografię razem w kostiumach gimnastycznych i boso.
Jaka jest mała Górskiej? Czy ładna? Całuję drogą Mamę po tysiąc razy w ręce i nóżki, które nie śmią boleć.
Najprzywiązańsza synowa
Lunia
Jak przyjadę w zimie do Mamy, to przerobię całą gimnastykę i pokażę jak.
Staś prosi, aby rączki Mamie ucałować, bo strasznie zajęty. Wykańcza 2 obrazy obstalowane przez dra Tarnawskiego i pp. Szenderowiczów.
181