jedynym cel
u. Nagle wróciły m
rnysły i;
Kiedy doiarlyśmy na oddział, okazało się, że obi łóżka jednak dla mnie nie ma, i zesłałam przyjęła cjenłka ambulatoryjna. Procedura przyjmowania polegała nj podpisaniu mnóslwa papierów i wizycie w lodowały
mogłam już oddychać. Pamiętam, że wszyscy powła w kółko, jakie ło bezcelowe i szkodliwe, ale wiedził oni są przeciwko mnie. Było dla mnie jasne, że stoją nie lego czegoś, co ze mnie wyskoczy, gdy sobie poluzuję Mogłam ufać jedynie Małpie.
Następną rzeczą, którą pamiętam, jest oddziale blioteka". Kiedy usłyszałam, że razem z mamą i dwie bami z personelu mamy tam pójść, ucieszyłam się. bi leki zawsze były moim schronieniem. Okazało się,
krzesłami i dużymi oknami, za to bez śladu książek! Nie' ło nawet regalu ani choćby półki sugerujących, że kiedyl wiek tu były! Co za kłamcy! Co za wstrętni kłamcy! Cdyt w łym miejscu, zwanym szumnie .biblioteką ", zobaci choć jedną książkę, z pewnością poczułabym się lepiej. PUj czego tak cię to dziwi? - zapylała Małpa. - Biblia'* teki są przyjemnymi miejscami., a tu z pewnos'ci nie ma cię spotkać nic miłego.
Jedną z dwóch lowarzyszących nam osób był Cłiy pielęgniarz. Był już trochę stary, miał milą, pooraną zmarszc kami twarz i miękki glos. Drugą była Eleanor. która wyglądl la jak troll. Naprawdę. Miała wyłupiaste oczy, porow tę, zafarbowane na pomarańczowo włosy i wyraźnie nos. Jej usta ściągały się w nieprzyjemnym grymasie, gdy tyl ko na mnie patrzyła. Gniew sprawił, że siedziałam dumni
u, wśród wrogów, któryd bo tylko w chudym
a. Wyprostowałam plecy i posłałam im wyzywają .Pieprzcie się - pomyślałam, popuszczając cienką nić lą-ęzĄCĄ mnie z rzeczywislością. - Myślę jak najbardziej racjo-
dlużej niż to konieczne".
Eleanor poszła zadzwonić do kuchni, mieszczącej się w głównej części szpitala, a gdy wróciła, usłyszałam, że mam do wyboru makaron z tuńczykiem albo pieczeń jagnięcą. Wybrałam tuńczyka, bo ma mniej kalorii. Tak się przypadkowo składa, że nie znoszę jagnięciny, ale gdyby to właśnie pieczeń była mniej tucząca, wybrałabym pieczeń.
Mama też na chwilę zniknęła - chyba żeby podpisać jakieś papiery i porozmawiać o szczegółach terapii. Na szczęście Eleanor poszła za nią. Czułam, że podobnie jak ja, również ma swoje pole energii. Poruszała się tak, jakby szła na bitwę.
CHve zaprowadził mnie do jadalni. Była pusta, bo - jak mówiła Wright - wszyscy pacjenci dostali przepustki świą-
lówki i sali konferencyjnej. Prostokątny plastikowy stół zajmował całą salę, na dalekim końcu pomieszczenia znajdo-
podawano cieple dania.
Usiadłam przy stole, a Clive i młoda blond pielęgniarka usadowili się naprzeciw mnie. Rozmawiali ze mną wesoło, jakbyśmy byli dobrymi znajomymi. Blondynka poszła u t»r. usłyszałam brzęk metalowej tacy i po chwili wylądował przede mną talerz pełen makaronu. Wszystko zanurzone było w sosie pomidorowym, z fasolką, kawałkami warzyw I syntetycznym serem na wierzchu - tuńczyk najwyraźniej zdezerterował. Natychmiast odsunęłam ser na bok, lecz dą--5* wd^ wyglądało i pachniało jak kocie rzygi, Ach, szpitalne rozkosze podniebienia...